Miesięcznik Społeczno-Kulturalny KREATYWNI (dawniej Mutuus) ISSN: 2564-9583
pozytywni-kreatywni-solidarni | positive-creative-solidarity |позитивная-творческая-солидарность 

KAROLINA... 3: To nie może tak się skończyć / Aśka Rec

KAROLINA 3 - To nie może tak się skończyć

Spoglądając przez okno powiedziałem sobie - nigdzie dziś nie będę wychodziła. Zima taka okropna, zamiast śniegu pada deszcz, nie zanosi się na spacer. Rodzice wyjechali do znajomych, siedzę więc sama z siostrą. To znaczy ja u siebie w pokoju, moja kochana siostra u siebie. Ciekawe czy łóżko złożyła... Krople deszczu wolnymi strugami spływały po szybie, jakby wiedziały że będzie ich znacznie więcej. Na ukośnych oknach spływały wolniej, gdy wiatr był słaby spływały wtedy wolniej i odwrotnie, gdy tylko się nasilał pędziły szybciej zostawiając widoczne korytarze dla następnych kropel. Przyglądałam się uważnie zastanawiając się nad ich ostatecznym celem.

- Nie wiesz gdzie jest moja lokówka? – nagle do pokoju wtargnęła siostra, pytając. Karolina ma to do siebie, że potrafi w najmniej odpowiednie do tego miejsce, włożyć cokolwiek, na przykład telefon do lodówki. I dzwoni sobie, podczas gdy ona biega próbując go znaleźć. Roztrzepana jak mało kto, gdy umawia się z chłopakiem, zapomina czy to u niego czy u nas w domu. Ale pomimo takich głupot, kocham ją.

- Pewnie tam gdzie stoi żelazko. – odpowiedziałam bez namysłu. Wzruszyła ramionami wychodząc z pokoju – Jak się zrobię na bóstwo, jadę do centrum, jedziesz ze mną? – dopowiedziała.

- Nie mam najmniejszej ochoty.

- Przecież lubisz spacey…

- Ale nie w taką pogodę, jeszcze o takiej porze roku… Tego nie proponują nawet w Chacie wuja Toma. – rzekłam, wpatrując się w kolejne wędrujące krople deszczu.

- Gdzie nie proponują? – wsunęła jeszcze głowę przez drzwi.

- Nieważne, i tak nie zrozumiesz. – powiedziałam ściszonym głosem ażeby nie obrazić przypadkiem siostry.

- Kupić coś ? Jakieś słodycze, owoce? – spytała donośnym głosem z łazienki.

- Nie, ale dziękuję za pamięć.- odpowiedziałam.

Zainstalowałam się wygodnie w fotelu, z „Grą w klasy” Julio Cortazara, lubię bowiem czytać akurat tę książkę otwierając na chybił trafił, jak na przykład fragment z rozdziału 61;

„ Nie zakończona notatka Morellego.

Nigdy nie uwolnię się od uczucia, że tu oto, tuż obok mej twarzy, uwięziony między mymi palcami, jest coś jak gdyby dążenie do jasności, wyskok ze mnie ku temu, co mnie otacza, lub z tego, co mogłoby zakrzepnąć i zamienić się w całkowitą jasność, poza czasem i poza przestrzenią. Ja gdyby drzwi z opali i diamentów, za którymi zaczyna się być tym, czym się jest naprawdę, a czym nie chce się, nie umie się i nie jest się w stanie być.Nic nowego ani w tym pragnieniu, ani w tym niepokoju, tyle że za każdym razem bardziej rozczarowują namiastki, które nam ofiarowuje codzienna i co nocna świadomość, to archiwum wspomnień i dat, te namiętności, w których zostawiam strzępy czasu i własnej skóry, te sygnały tak odległe od tego sygnału tuż obok, tu, koło mojej twarzy, od tego przeczucia [ które już prawie jest widzeniem] demaskującego całą fałszywą wolność, w której się poruszam po ulicach na przestrzeni lat. „

Rozległ się dzwonek do drzwi, drgnęłam wyrwana nagle z zadumy.

- Otworzę. – krzyknęła Karolina. Po chwili ponownie odezwała się – To do Ciebie.

Wstałam zdziwiona, kto o tej porze może do mnie przyjść, z nikim się nie umawiałam, pomyślałam wychodząc do naszego przedpokoju. Moje zaskoczenie nie miało granicy, stała przemoknięta Karolina, moja tajemnicza nieznajoma. Stała uśmiechając się delikatnie.

- Miło mi ciebie widzieć. Skąd wiedziałaś gdzie mieszkam? Ściągnij ten mokry płaszcz, zaraz zrobię herbatę.- powiedziałam niemalże jednym tchem – widzę że jesteś cała przemoknięta.

- Wszystko opowiem, spokojnie, ale muszę wypić choć łyk herbaty.

- Wy się znacie?- spytała siostra.

- Tak, przepraszam nie przedstawiłam Was sobie. Karolina, to jest Karolina, moja znajoma z pętli. – powiedziałam – Karolina, to jest moja siostra, też Karolina.

- My się znamy – powiedziała moja siostra. Moje zdziwienie nie miało granic. Pomyślałam, ciekawe skąd?

- Skąd się znamy? Znamy się z widzenia, jeździmy tą samą linią stosunkowo często, stąd pamiętam Karolinę. – powiedziała siostra. Rzecz niespotykana, pamiętam historię Adama, który gdy mieszkał w Szczecinie, wzrokiem wyłuskał w tramwaju dziewczynę na tyle ładną że w jego pamięci pozostała, jak mawiał. W tramwaju widywał ją często, i, jak mi sam kiedyś mówił, bardzo chciał ją poznać, choć nie bardzo wiedział jak. Ona jeździła z Pomorzan na Pl. Rodła, Adam zaś wsiadał w Alejach Piastów. Więc pewnego razu, los go wyręczył, podjął współpracę z pewną znaną firmą, gdzie managerem była właśnie owa , piękna dziewczyna. Adam wyprowadził się ze Szczecina, a znajomość pozostała. Być może moja siostra, poznała Karolinę według podobnego schematu, a może zadziałało tutaj coś zupełnie innego, coś na wzór linii napięć, tak doskonale opisanych w „Grze w klasy”.

- Chodź do kuchni, zrobię herbatę. – powiedziałam, wskazując ręką drzwi do kuchni.

- Ja już będę uciekała. – Karolina sięgnęła po płaszcz – Nie wiem kiedy wrócę, może pójdę do kina.

- Jasne, damy sobie radę – powiedziałam wstawiając wodę. Zostałyśmy same…

- Co ciebie sprowadza i jak tutaj trafiłaś? – spytałam zalewając herbatę wrzątkiem.

- Jak ktoś chce kogoś bliżej poznać, to zrobi wszystko lub prawie wszystko by poznać. Ja chciałam, chodziłam od domu do domu i pytałam ludzi, gdzie mieszkasz. Nie wszyscy wiedzieli, aż pewna osoba mi wskazała.

- To dlatego tak mocno zmokłaś.- powiedziałam z troską w głosie

- Dużo chodziłam pieszo, z samego przystanku już jest kilkaset metrów, i jeszcze to dowiadywanie się o Ciebie. Ale nie to jest ważne, lecz zupełnie kto inny. – wyjaśniła Karolina pijając herbatę.

- Niby kto? – spytałam. Oprócz nas samych nikogo więcej tutaj nie ma.- pomyślałam.

- Chodzi mi o twojego Mlecznego Brata. Poznaj mnie z nim. – powiedziała a ja poczułam że nic nie rozumiem. Byłam pewna że nawet jedno słowo z moich ust nie padło przy okazji poprzednich spotkań. – Jak wiesz, czytałam wszystkie Twoje wiersze, także „Mlecznego Brata”, stąd o nim wiem, wiem że nie jest postacią fikcyjną, wiem, bo sama o tym piszesz, że dużo tobie pomógł. Że blisko jesteście, niczym para przyjaciół. – Karolina musiała być wnikliwym czytelnikiem, skoro znalazła wszystkie informacje o Adamie, poutykane tu i tam.

- Ale Adam nie mieszka w Szczecinie, mieszkał kiedyś, teraz mieszka w swoich stronach, w Wielkopolsce. – próbowałam ją zniechęcić do tego pomysłu, wprawdzie raz się zdarzyło, że poznałam Klaudię G. z Adamem, czego skutkiem było skłócenie.Klaudii ze mną i tym samym z Adamem. Al e to zupełnie inna historia. Nie mniej trochę obaw miałam, nie żebym się martwiła o Adama, lub była zaborcza, ale zastanawiało mnie to, dlaczego chce go poznać.

- Dlaczego chcę poznać Adama? – jakby słyszała moje myśli, zresztą nie pierwszy raz.- Bo tutaj leży klucz Twoich wierszy. – zadziwiające, skąd ona to wszystko wie…

- Adam nieprędko przyjedzie do Szczecina, bo prawie dwa lata temu...

- Tak, wiem o tym. – przerwała mi, nie dając mi dokończyć zdania. – Ale tu nie chodzi o poznanie go osobiście. Nasza ewentualna znajomość może być wyłącznie na odległość, nic bliskiego, jak między Wami.

- Między nami? Między nami nic bliskiego nie ma, jeśli myślisz o takich relacjach. – lekko się uniosłam, słysząc takie słowa.- A w ogóle, do czego Tobie Adam potrzebny?

- Spokojnie, nie chcę go zabrać Tobie, przecież to on w końcu stworzył ciebie. – odpowiedziała spokojnym tonem.

Podniosła się z fotela, podchodząc do półki z książkami z tematyką wedyjską, palcem wodziła po brzegach książek, aż jej dłoń zatrzymała się przy „Dewolucji człowieka” Michela M. Cremo.

- Nie sądziłam że i takie rzeczy Ciebie interesują. A tu proszę, rozrzut szalony, od literatury pięknej, po Wedy i okolice. Do tego stosy płyt. – jakby chciała szybko zmienić temat , ale pociągnęłam dalej.

- Po pierwsze, Adam mnie nie stworzył, tylko namówił do publikacji w internecie własnych tekstów, po drugie, jeśli tak bardzo tobie zależy na znajomości z nim, mogę zaraz do niego zadzwonić, i powiedzieć o całej sytuacji.

- Jak w „Grze w klasy”, jesteśmy niczym Maga i Talita , brakuje choćby Oliveiry. – powiedziała Karolina, dostrzegając leżącą „Grę w klasy”

Coraz bardziej ta sytuacja zaczyna mi przypominać właśnie „Grę w klasy” Jakby to była kolejna gra Magi z Oliveirą, tylko nie ta pora roku. Tylko kto z kim gra, i dlaczego. Sięgnęłam po telefon chcąc zadzwonić do Adama. Karolina spojrzała na mnie wyczekująco, wybrałam numer i włączyłam tryb głośnomówiący, niestety nie odbierał telefonu.

- Widocznie nie może, lub gdzieś poszedł.- powiedziałam. – Spróbuję później, albo sam oddzwoni.

- Ciekawe jak powstają „Nasze rozmowy…” – mruknęła niezadowolona Karolina.

- Tajemnica zawodowa. Posłuchaj, zrobimy inaczej, dam Tobie jego numer telefonu, zaś ja uprzedzę go że ktoś taki chce poznać Adama. Karolina chce poznać Adama. Ma wzięcie facet. – powiedziałam sarkastycznie.- Podobnie zrobiłam z Klaudią, tyle że ona wszystko spaprała.

- Ja jestem Karolina, poza tym inaczej podchodzę do cudzej własności intelektualnej. – powiedziała z nutą żartu w głosie.

Uśmiechnęłam się chwytając w dłonie „Grę w klasy” pytając Karolinę. - Na który rozdział otworzyć? Wybieraj.

- Jak chcesz… na chybił trafił. – odrzekła.

- Jak sobie życzysz…- powiedziałam. – Trafiło na 104 rozdział. Posłuchaj tego; „Życie jako komentarz do czegoś , czego nie możemy dosięgnąć, a co jest tu, w zasięgu skoku, którego nie wykonujemy.” To tylko pierwsze zdanie, króciutkiego rozdziału, resztę sobie sama przeczytasz.

- „ Życie, balet oparty na historii, historia na przeżyciu, przeżycie na realnym zdarzeniu”. – powiedziała z pamięci Karolina, wprawiając mnie w osłupienie. Jak to jest możliwe ażeby znała na pamięć fragmenty powieści, wybieranej na chybił trafił. Czy cała ta sytuacja dzisiejsza, jak i poprzednie z udziałem Karoliny, to jakieś odrzuty powieści? Ale przecież to nie Paryż, choć mówi się że układ ulic, placów, jest podobny do Paryża. No, ale nie przesadzajmy, jesteśmy na Gumieńcach. – Do jakiego rozdziału kieruje nas, według klucza? – przerzuciłam na dziesiąty rozdział

- Nocą pijemy wino słuchając jazzu. – pobieżnie przebiegłam wzrokiem rozdział. Odezwał się mój telefon, dzwonił Adam.

- Dobrze, nie ma sprawy. Pa pa papatki.- odłożyłam telefon. – I tak wyglądają nasze rozmowy. A poważnie, jest u lekarza, skontaktuje się pod wieczór. – powiedziałam do Karoliny.- spokojnie, poznasz go, skoro tak bardzo chcesz. Cierpliwości.

- Będę już się zbierała, i proszę, daj mi numer do Adama.- odparła, coś gryzmoląc na kartce. – To jest mój numer, weź go sobie. – wręczyła mi kartkę do ręki.

- Przecież możesz jeszcze siedzieć. – chciałam ją powstrzymać przed wyjściem.

- Nie, co za dużo to nie zdrowo- wstała kierując się w stronę drzwi. – Jeszcze nie raz się spotkamy, jak nie tutaj, to nad Odrą, lub Jasnych Błoniach.

Gdy wyszła, zastanawiałam się nad dzisiejszym spotkaniem z Karoliną, było w nim sporo niejasności, niedomówień, znaków zapytania. Kolejna dawka metafizyki pozostawionej przez Karolinę, którą być może, rozwieje Adam. „ I popatrz – ledwie poznaliśmy się, już życie knuło, co mogło, żeby nas poróżnić”. Nie, to nie może tak się skończyć. Nie może.

 

(ciąg dalszy nastąpi)




Poprzednie rozdziały:

1 Nasze początki 

2 Jezioro Szmaragdowe 


Licencja Creative Commons
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa - Użycie niekomercyjne - Bez utworów zależnych 4.0 Międzynarodowe. za: https://www.facebook.com/dotknieta/posts/2250378908555560

 

Free Joomla! templates by AgeThemes | Documentation