Miesięcznik Społeczno-Kulturalny KREATYWNI (dawniej Mutuus) ISSN: 2564-9583
pozytywni-kreatywni-solidarni | positive-creative-solidarity |позитивная-творческая-солидарность 

Graficzny identyfikator działu EDUAKCJA

Stres w szkole z perspektywy ucznia i nauczyciela / Kasia Dominik

cz. I.

 Stres z języka angielskiego znaczy nacisk, napór, a z języka łacińskiego nieszczęście, czynnik filozoficzny, chemiczny lub emocjonalny, do którego organizm nie może się dostosować, co powoduje napięcie mogące być korzystne dla organizmu albo chorobotwórcze. Potocznie stresem określa się samo napięcie. Tak sprawę przedstawiają strony encyklopedii, a jak w prawdziwym życiu? Ze stresem spotykamy się przez cały czas: w domu, pracy, w sklepie czy w szkole. Nie ma takiej osoby, która by, choć raz nie doznała stanu emocjonalnego jakim jest stres, czy to ze strony ludzi, czy też ze strony sytuacji, z którymi mamy styczność na co dzień.

Jednym z miejsc, w którym praktycznie non stop odczuwamy stres jest szkoła. Ktoś by mógł powiedzieć, że uczniowie są naciskani przez wychowawców, że nakazuje się im uczyć czegoś, co i tak się im na pewno w życiu nie przyda. Podopieczni ciągle narzekają na niesprawiedliwe stopnie, zły stosunek nauczyciela do nich, nieustanne klasówki. a co
z nauczycielami? Czy praca, jaką wykonują, jest tak wspaniałą i beztroską jak to opisuje młodzież.? To wszystko i nie tylko spróbuję wykazać w mojej pracy. Kto tak naprawdę jest narażony na stres i kto jest głównym winowajcą? Nauczyciel ciągle sprawdzający stan wiedzy swoich uczniów, czy uczniowie, którzy twierdzą, że ich „belfer” uwziął się na nich, sprawdzając im poziom inteligencji?

Każdy kiedyś był dzieckiem, śmiał się i bawił beztrosko w piaskownicy dopóty, dopóki rodzice nie zabrali go do szkoły i nie posadzili w szkolnej ławce. Życie w szkole nie jest znowu takie złe, jeśli jest się przygotowanym, ma się odrobioną pracę domową i jest się akurat myślami na lekcji, a nie na dyskotece, na której poznało się ciekawych ludzi. Jeżeli te warunki byłyby sumiennie i systematycznie spełnione przez uczniów, to ich życie byłoby bezstresowe. Ale niestety jest całkiem na odwrót. Jednym z głównych przyczyn stresu uczniów i nauczycieli są oceny, o które młodzież zabiega. Niektórzy gotowi są oddać swoje drugie śniadanie po to, aby ktoś im podpowiedział na klasówce i by uniknąć nieprzyjemnego stopnia. Uczniowie i nauczyciele wiedzą jak wygląda szkolne ocenianie. Każda z tych grup jednak spostrzega to zupełnie inaczej, bo problem oceniania jest nie do rozstrzygnięcia. Oceny były, są i będą źródłem napięcia, stresu, konfliktów. Ile znaczą stopnie dla uczniów? Wystarczająco dużo, by nie pozwolili sobie na te negatywne, które w ostatecznym rozrachunku decydują o tym, co będą robić w przyszłości. W przypadku niepowodzeń czeka ich dodatkowe odpytywanie, poprawianie klasówek, prace semestralne na zaliczenie, nie wspominając już o miłej atmosferze w domu. Młodzież często i bez wahania przyznaje się, że uczy się jednak dla ocen, a nie dla samej przyjemności zdobywania wiedzy. Są wśród niej praktyczni ludzie, szykujące się na konkretne wydziały i uczący się tego co może się im przydać w dalszym życiu, a pozostałe przedmioty zaliczają dla stopni. Jednak rzadko się zdarza, by oceny były sprawiedliwe i wszystkich zadowalały, nie narażając nikogo na stres
i problemy. Uczniowie twierdzą, że nauczyciele naciągają stopnie czasem z litości, częściej za nazwisko, uważają również, że stopnie często zależą od tego, czy nauczyciel lubi danego ucznia i co o nim myśli. Na ocenę, według nich, rzutuje też reputacja bardzo dobra albo bardzo zła, ale zdarza się, że i ci przeciętni tak przylgnął do swoich ocen, że nie mogą zaliczyć przedmiotu na wyższy niż zwykle stopień. I jak tu nie mówić o stresowaniu uczniów, kiedy to nauczyciele stosują różne kryteria oceniania, bo u każdego co innego jest uznawane za przyzwoite minimum wiedzy? Za to samo wypracowanie u dwóch różnych nauczycieli można dostać dwa naprawdę różne stopnie. Uczniowie twierdzą, że oceny z klasówek bywają bardzo nieadekwatne do wiedzy. Można przecież nie mieć szczęścia i dostać to jedno jedyne pytanie, na które nie zna się odpowiedzi. a stopień liczy się za cały materiał. Uczniowie w tym przypadku radzą sobie doskonale z ogromną precyzją pisząc ściągi lub ściągając od kolegów. Zaglądając do tych własnoręcznych wykonanych „wypocin” jest bardzo stresujące, a co dopiero, gdy sąsiad z ławki, który swoją wiedzę zaczął nagle traktować szalenie osobiście, nie da odpisać. Ściąganie powoduje niepotrzebne nerwy i obawę przed nauczycielem, ale też lubianą przez młodzież adrenalinę. Uczniowie, mimo wszystko chętnie ściągają, bo mają przyjemność z wyprowadzenia w pole swojego nauczyciela. a poza tym to droga na skróty: mały koszt- duży efekt. Kto się na to nie skusi?

A jak na to wszystko zapatrują się sami nauczyciele? Grono pedagogiczne wspólnie twierdzi, że oceny nie są i nie mogą być sprawiedliwe. Jednak przy ocenianiu przydaje się system stawiania plusów, ale pod warunkiem, że nie są one sumowane na konkretną ocenę. Tracą wtedy wartość, bo przestają informować o tym za co zostały postawione. Oceniać należy nie tylko wiadomości, ale także postawę ucznia, jego profil, z czym często młodzież się nie zgadza. Nauczyciele darzą wbrew temu co się wydaje uczniom, do obiektywizacji ocen, które mają wskazać nie tylko na wiadomości uczniów, lecz także na ich umiejętności i stosunek do danego przedmiotu. Największe znaczenie mają nadal odpowiedzi pisemne i ustne, praca w grupie lub praca samodzielna np.: referaty, prace semestralne, itp. Uważam, że ocena ma rzetelnie informować o rzeczywistych predyspozycjach i zdolnościach ucznia, a sposób oceniania ma być związany z daną szkoło i nauczycielami. Kryteria oceniania muszą być jawne, uczeń ma prawo wiedzieć za co jest oceniany i ile musi umieć na dana ocenę.

 

 

cz. II.

 Kolejnym pytaniem jakie się nasuwa, dotyczącym oceniania i związanego z tą czynnością stresu jest: Jak obiektywnie oceniać? Wszyscy nauczyciele podkreślają, że nie jest to ani przyjemne, ani łatwe (a sam Sokrates, gdyby żył, powiedziałby, że „ani to mądre, ani to dobre”). Nauczyciel powinien poszukiwać takich metod i sposobów, by zmobilizować klasę do nauki, ale nie stracić z nią kontaktu. Uczący mają za złe uczniom, że wkładają tyle wysiłku
 w przygotowanie lekcji, przekazywanie w jak najlepszy i najciekawszy sposób wiedzy,
a druga strona nie umie, bądź nie chce korzystać z tego. Czasami to nauczyciel bywa bardziej zestresowany i podenerwowany od samego ucznia, kiedy sprawdza efekt swojej pracy. Przecież nauczyciela też za każdym razem, kiedy pomyśli o szkole i o uczniach, którzy wcale nie mają zamiaru uczyć się jego przedmiotu, kłuje serce. Budzi się w nocy i myśli czy wszystko przygotowane na jutrzejsze zajęcia z gromadą rozbrykanych uczniów. Ciągle chodzi podenerwowany i myśli o tym czego nie zdążył zrobić. Gdy wraca do domu po ciężkim dniu pracy z równie ciężką młodzieżą cały czas chodzi podminowany, sprawdza zeszyty i kartkówki, przygotowuje nowy materiał, w nocy nie śpi, rano wstaje niewyspany i zabawa zaczyna się od początku. Czy z uczniami jest podobnie? Oczywiście, z tą tylko różnicą, że młodzi nie są zbytnio przygotowani do życia w ciągłym stresie. Oni żyją jeszcze prywatkami, wypadami za miasto, czy innymi sprawami, nie koniecznie związanymi ze szkołą. Problem zaczyna się gdy przestępują próg dorosłości, bo wtedy zaczyna się życie w biegu, zmęczenie, stres i ciągły „wyścig szczurów”, by nie wypaść z obiegu. a przecież stres to tempo życia, za którym ciągle trzeba nadążać, aby znaleźć się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie.

Istotnym problemem jest to czego tak naprawdę boją się uczniowie? Po pierwsze jedynki, po drugie jedynki, po trzecie... itd. Tak to prawda, boją się i stresują, ale tylko wtedy, gdy nie są przygotowani, gdy czegoś nie przeczytali albo nie nauczyli się. Stres ten może objawiać się bólem głowy, brzucha przed ważnym sprawdzianem, mogą trząść się ręce przed mapą. a poważnie rzecz ujmując, uczniowie boją się „humorów” nauczycielskich. Stresujące jest to, gdy nauczyciel zadaje jedno pytanie, a pytany nie zna odpowiedzi lub jego wypowiedź nie zadawala nauczyciela zostaje odesłany na miejsce z pałą w dzienniku. Wtedy uczniowie popadają w dolegliwości, które sami symulują po to, aby nie pójść na lekcję. Młodzież
w takich przypadkach zdolna jest nawet uciec z danego przedmiotu lub ze szkoły. a co motywuje uczniów do wagarów? Oczywiście, że strach przed przerostem ambicji nauczycielskich i przed kolejną pałą w rubryce z jego nazwiskiem. Zdarza się, że nauczyciele wymagają od ucznia samych dobrych stopni i wzorowego zachowania się w szkole.
Te wszystkie oczekiwania przytłaczają uczniów, którzy są tylko zwykłymi ludźmi i „nic, co ludzkie nie jest im obce”. Nauczyciele jednak muszą wiedzieć na ile mogą sobie pozwolić
w swych wymaganiach, by w odpowiednim momencie mogli przerwać swoją złośliwość, która mogłaby doprowadzić uczniów do brania środków odurzających i relaksujących takich jak np.: narkotyki. Oceny wciąż są i zapewne długo jeszcze pozostaną tym, co spędza sen z powiek uczniom, ale dzięki nim uczniowie mobilizują się do zdobywania wiedzy. Bo przecież nie zawsze starcza wytrwałości w nauce – w chwilach zniechęcenia przydaje się odrobina przymusu, by pchnąć wszystko na właściwy tor. Życie na szczęście nie tylko bywa uciążliwe dla uczniów, ale i nauczyciele mają swoje wzloty i upadki. Najwięcej rezultatów wydaje się, że odnosi początkujący nauczyciel, który niedawno zakończył studia pedagogiczne. Ale czy tak jest naprawdę? Młodzi nauczyciele chcą zaprzyjaźnić się z uczniami, a starszych kolegów po fachu (doświadczeni nauczyciele) traktują z pewną rezerwą, dystansem. Pamiętając jeszcze noszenie kapci i ściąganie na klasówkach ze zdumieniem poznają szkołę od tej drugiej strony, od strony biurka. W pokoju nauczycielskim świeżo upieczony „belfer” bywa brany za nieproszonego ucznia, a i uczniowie też nie zawsze okazują mu szacunek (np.: popychanie, poklepywanie po ramieniu, czy durne gwizdy).  Od razu spada na owego „młodzika” cała masa papierkowej roboty, musi oddać dyrektorowi szkoły program nauczania na dany rok. Przez trzy lata przygotowując każdą lekcję, ma pisać konspekt. Do tego wszystkiego dochodzą zeszyty i klasówki, które trzeba sprawdzić w domu. Młody nauczyciel powinien obserwować swoich uczniów, tak j jak i oni jego, w końcu obie strony mogą się dużo od siebie nawzajem dowiedzieć i nauczyć. Kiedy już nowicjusz poradzi sobie z najważniejszymi ludźmi w szkole, bez których nie mogłaby ona istnieć tj. z uczniami, przychodzi pora na zaprzyjaźnienie się z kolegami. Powitania młodych nauczycieli nie zawsze są radosne, gdyż starsi nauczyciele boją się młodych, widzą w nich konkurencję, wiedzą też, że mogą nie podołać rosnącym wymogą, a trudno im będzie znaleźć inną pracę. Młodzi często też dostają słabsze klasy, są zostawiani (bezpłatnie) po godzinach pracy, by dopilnować danych zajęć pozalekcyjnych z młodzieżą. Zdarzają się jednak i tacy starsi nauczyciele, że otaczają młodszych kolegów opieką, pomagają im w przygotowaniach do prowadzenia lekcji, dają wskazówki pedagogiczne, radzą i przestrzegają. Jednocześnie liczą oni na współpracę z nowicjuszem (np.: donoszeniem na uczniów), ale ci trzymają najczęściej z uczniami. Kryjąc ich wybryki, są bardzo wyrozumiali, pragną być blisko z uczniami, czując się jednym z nich. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy uczniowie, nawet ci młodzi, włączali się w ich sprawy. Odbierają ich jako jeden organ, mający za zadanie przekazać im wiedzę. Nowego nauczyciela może stresować też to, że gdy mieszka w miasteczku, w którym pracuje, musi uważać, by swoim zachowaniem nie zniechęcić do siebie rodziców swych wychowanków. Nie każdy nauczyciel lubi, gdy rodzic próbuje go nauczyć, jak ma się odnosić do dzieci, jak się nimi zajmować i czego ich uczyć. Nie jeden nauczyciel zadaje sobie pytanie: „Czy warto się tak męczyć i stresować za minimalne wynagrodzenie”? Przecież samo leczenie człowieka znerwicowanego kosztuje o wiele więcej.

 

cz. III.

Powrócę jednak w swoich rozważaniach do uczniów, którzy uporczywie twierdzą, że nauczyciele są wredni. Dlaczego oni tak uważają? Przekonajmy się. Wg podopiecznych złośliwość „belfra” sięga zenitu, gdy wchodząc do klasy każe wyjmować kartki i pisać niezapowiedzianą kartkówkę sprawdzając wiedzę z całego półrocza. Na nic się zdadzą krzyki

i tłumaczenia, że to już czwarty sprawdzian w tygodniu. Nie pomoże też odwołanie się do kodeksu ucznia, bo przecież nie wolno podważać opinii i zdania nauczyciela. Mówi się, że ta zasada dotyczy też nauczycieli. Młodzież denerwuje to, że nauczyciele uczą tak jak im płacą, że wprowadzają swoje własne, dość osobliwe kryteria oceniania, a przecież nie powinno się uczyć dla ocen, tylko dla wiedzy. Stosunki miedzy uczniami a wychowawcą zależą w równym stopniu od zaufania, szczerości i zaangażowania. Emocji pozytywnych nie wzbudza opiekun klasy, który „olewa” swoich wychowanków lub wychowawca, który za brak odpowiedzi ucznia na zadane pytanie, popycha go na tablicę albo bije książką po głowie. Oczywiście nie każdy „belfer” jest zły, ale zdarzają się i źli i wredni. Lenistwo, złośliwość, wulgarność i brak kompetencji to cechy, które powodują, że nauczyciel nie jest lubiany. Nauczyciele twierdzą, że prawda leży po środku. Uczniowie w końcu też nie są aniołami i mają swoje grzeszki np.: cwaniactwo, brak kultury, tupet... Wszyscy uważają, iż nauczyciel powinien być autorytetem w oczach swoich uczniów. Skoro nie toleruje spóźniania to sam nie powinien się spóźniać. Nie powinien utrudniać życia uczniom, ale nie musi znosić krętactwa i wodolejstwa. Z tego wszystkiego wynika, że bycie wychowawcą w szkole wymaga nie lada wiedzy i odwagi. Od jego mądrości i doświadczenia w dużym stopniu zależy to, jak po latach młodzież będzie wspominała najpiękniejszy okres swojego życia.

Szkoła średnia to pierwszy krok uczniów w dorosłe życie. Wejście w nowe środowisko niesie ze sobą szereg dziwnych i nieprzewidywalnych sytuacji, z którymi będzie musiał zmierzyć się młody człowiek dojrzewający emocjonalnie. Z jednej strony należy szanować ucznia i to, że ma prawo podejmować samodzielne decyzje i radzić sobie z ich konsekwencjami, ma prawo popełniać błędy i odnosić sukcesy, może przecież nie wiedzieć o czymś lub czegoś nie rozumieć, może zmieniać zdanie i dążyć do wytyczonego celu. Z drugiej jednak strony nauczyciel musi zachować swój autorytet wyegzekwować stawiane przez szkołę wymagania. Nauczycieli denerwuje często to, że powinni umieć elastycznie myśleć, przewidywać każdą sytuacje i wiedzieć, jak ją wykorzystać wychowawczo, a nie tylko wyciągnąć same sankcje. Tarczą ochronną używaną często przez nauczycieli jest dystans. Jeśli nie umieją dogadać się z uczniami, nie potrafią do nich dotrzeć (trafić), dyscyplina i surowość wydaje się być dla nich jedyną metodą (drogą do sukcesu). Wychowawcy pełnią również funkcję łącznika pomiędzy uczniami a nauczycielami i dyrekcją, ale jeśli staną po stronie klasy narażą się kadrze, jeśli poprą dyrekcję, czy nauczycieli mogą stracić autorytet w klasie. Czy taka wielka odpowiedzialność nie jest stresująca? Ale jak to często bywa, w każdym konflikcie ktoś ma rację. Rola wychowawcy polega na tym, aby opowiedzieć się po właściwej stronie, nie wyrządzając nikomu krzywdy. Nieuniknionym czynnikiem pobudzającym stres i nerwowe zachowanie jest okres sprawdzianów i egzaminów w szkole. Każdy dobrze wie, że takie okresy nie są ani wskazane, ani przyjemne dla uczniów i nauczycieli (egzaminatorów). Uczniowie nie śpią po nocach, a ucząc się popijają kawę lub wypalają paczkę papierosów, by nie usnąć zanim nie wkują całej partii materiału. Taki stan rzeczy, jeśli będzie trwał długo, może doprowadzić do uzależnienia się od wszelkiego rodzaju używek, a nawet co gorsza od narkotyków. Niestety, często w przyswajaniu dużej partii materiału pomaga uczniowi amfetamina. Jej skutki jak wiadomo są tragiczne ale to nie przeraża ucznia bardziej niż perspektywa jedynki! „Dragi” (od ang. drug.), bo tak się nazywa narkotyki w kręgach młodzieży, często są dla niej formą ratunku i ucieczki od kłopotów i problemów związanych z egzaminami. Szkoda tylko, że czas egzaminów mija, a czas „dragów” dopiero się zaczyna.

Ten okres nie jest też przyjemny dla samych egzaminatorów. Denerwuje ich, gdy uczniowie wydzwaniają do nich w sprawach egzaminacyjnych. Złoszczą się też na uczniów, gdy ci nie są stosownie ubrani na to tak ważne wydarzenie w ich życiu. Z kolei młodzież nie lubi jak zmienia się jej styl ubierania czy sposób zachowania. W końcu na egzaminie muszą być potulni jak baranki, co nie jest raczej ich mocną stroną. Powinni z egzaminatorem rozmawiać jak uczeń z mistrzem, co też im zbytnio nie odpowiada. To uczniowie muszą dźwigać ten tonaż wiedzy, jaki zdołali się nauczyć w ciągu jednej krótkiej nocy. Ów ciężar może bardzo im ciążyć i zawadzać, bo przecież po co komu wiedzieć jakie były postanowienia Konstytucji 3 Maja, skoro i tak już od dawna funkcjonuje inna? Wiem z autopsji, że ani bycie uczniem, ani tym bardziej nauczycielem nie jest sprawą łatwą, lecz całkiem przeciwnie bardzo kontrowersyjną. Na temat stresu w szkole można by pisać bardzo dużo, zważywszy na to, iż dla ucznia samo uczęszczanie do niej jest karą za grzechy, których wcale się nie popełniło. Uczniowie wciąż wykrzykują, że szkoła jest stresująca, że jedynego czego można się  niej nauczyć jest walka z ciągłym stresem jeśli nie ze strony nauczycieli, to ze strony kolegów.

Ale nie znaczy to, że w szkole cały czas uczniowie stresują i denerwują nauczycieli,
a nauczyciele uczniów. Są też miłe doznania emocjonalne takie jak poczucie bezpieczeństwa,, radość, przyjaźń czy szacunek. Szkoła wbrew pozorom nie jest dla uczniów czy nauczycieli zamkniętym budynkiem bez okien i drzwi, w którym za brak wiedzy czeka nas nieprzyjemna kara. Pamiętać też należy o tym, iż nie uczy się dla stopni, nauczycieli czy dla rodziców. Zdobywać należy wiedzę dla samej przyjemności jej poznawania, dla samego siebie i dla zaspokojenia swoich życiowych (intelektualnych) potrzeb. Praca nauczyciela nie musi być drętwa i denerwująca, przecież nauczyciel to też człowiek, więc można go zaliczyć do gatunku ludzi, którzy mają prawo popełniać błędy, mieć swoje zdanie i nie koniecznie muszą myśleć kategoriami uczniowskimi, bo świat byłby wtedy nieciekawy, monotonny i kto by się sprzeczał z nauczycielami? To wszystko co zapisałam na tych kartkach papieru nie ma obecnie zbytniej wartości, nabiera wzniosłości i powagi dopiero w prawdziwym życiu.

Kończę przesłaniem do nauczycieli:

 „[...] Wstępne pocznij nauczanie.

         We łbie dobrze mu pomieszaj.

         Potem pytaj go o zdanie”.     

                        (Arystotefanes)

 

 

 

 

Free Joomla! templates by AgeThemes | Documentation