Kiedy nie wiem co robić - czytam poezję. Kiedy nie wiem jak pisać - wychodzę z siebie i nie zaglądam do skóry ubranej w formy tego świata.
Trans trzyma mnie kurczowo, aż dopadnie mnie to uczucie: kartka zapełniła się właściwymi słowami
Stal nierdzewna
Tyle mam z poezji:
wyciągnięty na wierzch korowód umysłu,
oczy wydłubane od światła.
Od stania w miejscu siwieję na piórze.
Pot wchłania się z powrotem -
umywa ręce od mojej bezradności.
I tylko czasami wygląda mimowolnie,
jakby chciał sprawdzić, czy jeszcze jestem.
Czy rzeczywiście jestem.
Naiwnie spoglądam na ścianę wiszących głów:
poeci przy kawie, na sen, na smutek.
Grają palca mi,
siedzą w zamyśleniu.
Piją kawę z cukrem.
Skrywam twarz w dłoniach.
Staram się doprowadzić ten wiersz do końca,
który i tak nie cieszy się zbytnio
dobrą reputacją.
Wiem, że skończy marnie -
bez puenty na końcu.
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe.
za: https://www.instagram.com/p/CKouehRhzCX/