Psy szczekają, karawana idzie dalej… / Katarzyna Dominik

Drukuj

Witajcie kochani w ten słoneczny i wydawałoby się, że spokojny dzień.

To, co za chwilę napiszę, nie jest skargą, użalaniem się bądź pretensją. Pragnę tylko zrozumieć dlaczego tak się stało, że dostałam zaoczną eksmisję z administracji jednej z grup poetyckich na Facebooku, jaką jest „Przystań Literacka”.

Otóż, kiedy przed świtem zalogowałam się na portalu i wstawiałam wiersze, zauważyłam, że przestałam pełnić funkcję administratora w grupie, w której byłam od samego początku, i w której do pomocy w administracji poprosiła mnie jej założycielka – Ania. Dziwnie się poczułam, bowiem nie znałam powodu takiego postępowania. Jednak po chwili doszło do mnie, że po śmierci Ani stałam się zbędna, wręcz byłam przeszkodą, zawadą…

Kiedy otworzyłam MSN i przeczytałam wiadomość od jednej z adminek, a później na czacie administratorskim (z którego o dziwo mnie jeszcze nie usunięto, aczkolwiek po przeczytaniu informacji, jaką tam dla mnie zostawiono, sama opuściłam czat), nie dowierzałam. Usunięto mnie (choć na ogólnym profilu grupy wstawiono „od niechcenia” i dla zakneblowania sumienia laurkę na do widzenia z podziękowaniami), bo po pierwsze miałam śmiałość mieć własne zdanie, a po drugie naraziłam almanach, jaki powstaje w grupie, na straty finansowe. O ile pierwszy wątek nie wymaga wyjaśnienia, a tyle drugi już tak.

Wspomniany almanach jest na cześć założycielki grupy. Chętnie wzięłam w nim udział właśnie ze względu na przyjaźń, jaka łączyła mnie z Anią. Spełniłam wszystkie wymogi, wysłałam materiał, dokonałam wpłaty i miałam tylko zasygnalizować/skorygować ewentualną korektę w moich wierszach, które zostały zamieszczone w pliku roboczym. Tak też zrobiłam. Poprosiłam, aby w moich wierszach przywrócono interpunkcję, którą pierwotnie posiadały. Ale w zamian przekonałam się, po kilku wiadomości na priv., że i tak moja prośba zostanie zignorowana, nawet gdy wspomniałam, że skoro płacę to chciałabym być zadowolona z efektu. Summa summarum dałam do zrozumienia, że skoro nie mogę mieć nadziei na przywrócenie moim wierszom interpunkcji, nota bene konsultowanej z dwoma polonistami, to rozważę rezygnację z projektu.

Kiedy ponownie otwarłam MSN przeczytałam, że pieniądze zostały zwrócone i tym samym zostałam usunięta z almanachu. Jak rzekła adminka: „Nikt za parę złotych nie będzie tańczył jak poeta zagra”. Trudno – pomyślałam, próbowałam się porozumieć, ale to jak grochem o ścianę. Nie może być dialogu tam gdzie tylko jedna strona dąży do porozumienia.

Ale, ale… no właśnie, zrobiło się ciekawie. Kiedy czytając wiadomość z administracyjnego MSN natchnęłam się na informację, że naraziłam ich na straty finansowe, poczułam zakłamanie. Bowiem skoro w wiadomości na priv. nikt nie będzie użerał się o kilka złotych (dodam, że o uzasadnioną interpunkcję, która była w pierwotnym pliku, jaki przesłałam do almanachu), a teraz czytam, że przeze mnie doznali szwanku finansowego, to chyba coś tu nie gra? W ten sposób pokazano mi dobitnie, gdzie moje miejsce, czyli poza marginesem człowieczeństwa, i jak traktuje się człowieka.

Wiem, że może jest to dość chaotycznie napisane, ale nie przez emocje, bo podchodzę na zimno do tematu, ale przez właśnie niezrozumienie zaistniałej sytuacji. Doskonale też zdaję sobie sprawę, że ten tekst zostanie dostarczony do „zainteresowanych”, ale mi już nie zależy. Za bardzo kocham życie, za długo walczę, aby je utrzymać, aby szczekać na wielbłądy.

Zastanawiam się jedynie, gdzie podziały się szczerość, dialog, chęć porozumienia, przyjaźń, zrozumienie, dobroć, pokora?… Jak wynika z powyższego, wpadły w czeluści zakłamanej pseudo-przyjaźni.

Gdybym sama tego nie doznała na własnej skórze, pomyślałabym, że to wątek z „Mein Kampf” i faza czystek, jak za Hitlera. Ale cóż… „psy szczekają, a karawana idzie dalej”.

Kochani pamiętajcie, życie i zdrowie są najważniejsze, reszta to tylko złoty cielec, który, jak się przekonałam, dla pewnych osób jest świętością. Jednak nie mi oceniać. Ja pozostanę sobą, dziewczyną z sąsiedztwa, która nie boi się mieć własnego zdania, i która woli biegać za motylami po łące, dźwigając krzyż, niż kłaniać się cielcom.

Kasia Dominik

 

  1. 1. Z mojej strony życzę dziewczynom zdrowia i nie chowam urazy. Albert Einstein powiedział kiedyś: „Przypadek – to Bóg przechadzający się incognito”. Zatem skoro to wola Boga, niech tak się stanie.
  2. 2. Właśnie poinformowano mnie z innego źródła, że jednak administratorki usunęły mnie także z „Przystani Literackiej" i zablokowały, abym nie widziała grupy. Zapewne po przeczytaniu mojego postu. Cóż, powtórzę, czyny świadczą o człowieku.
  3. 3.

I stało się to, co przeczuwałam, a właściwie czego byłam pewna. Kolejne zakłamanie ujrzało światło dzienne. Po tym, jak wstawiono mi laurkę pożegnalną za pracę w grupie :Przystań Literacka”, chwilę potem zostałam wyrzucona także z grupy i zablokowana. Czy tak czynią ludzie honoru, którzy uważają się za prawych? Zakłamanie jest w ich myśli, mowie, piśmie i jak widać czynach To przykre, ale na szczęście jestem wolna od złych emocji. Nim mnie wyrzucono i zablokowano (nauczona życiem i za radą osób, na które zawsze mogę liczyć) zrobiłam screeny wiadomości z MSN zarówno z prywatnej korespondencji, jak i administratorskiej, aby nie zarzucono mi pomówienia. Myślałam, że bardziej mnie to dotknie, ale jednak nie. Jedyne co mnie zasmuca, to poziom prowadzonych konwersacji na temat innych poetów, ich wierszy i sposobów eliminowania „elementów zbędnych”, takich jak ja. Niestety, takie sytuacje były dość często podejmowane na MSN administratorskim. Cóż, z mojej strony życzę im zdrowia, bo mimo wszystko – może kiedyś zrozumieją swoje błędy. O to będę się modlić.