Bezdźwięk / Natalia Grudzień

Drukuj

 

            To była cicha, spokojna noc, kiedy zdawało mi się, że świat się kończy. Spojrzałem na rzeczy leżące obok mnie i nie zauważyłem niczego specjalnego. Zdziwiłem się, jednak uznałem, że może to tylko wyobraźnia niepotrzebnie płata mi figle. Zamknąłem więc oczy, a wtedy usłyszałem krzyk. Szybko wstałem z łóżka, by sprawdzić, o co chodzi. Zapaliłem światło, jednak pokój wyglądał tak samo przed jak i po włączeniu lampy. Krzyk mimo to dalej powtarzał się systematycznie – to raz, drugi, trzeci, aż przestałem go liczyć. Wyjrzałem zza okno, mając nadzieję, że to tam odnajdę odpowiedź na trapiącą mnie sytuację. Tam jednak nie było nic poza niebem przyobleczonym w srebrne gwiazdy i dopiero kiedy się odwróciłem, zrozumiałem, że to są tylko moje przewidzenia. Próbowałem położyć się jeszcze raz, jednak ilekroć zamykałem oczy, nie mogłem wprowadzić się w stan głębokiego uśpienia. Leżałem tylko, a strach zżerał mnie od środka.

Było gdzieś koło drugiej, a może trzeciej, kiedy wstałem i poszedłem do kuchni zrobić sobie ciepłą herbatę. Pomyślałem, że może jeśli wypiję jakieś zioła, to jakoś się uspokoję. Kiedy zalewałem jednak herbatę, znów usłyszałem ten krzyk. Nie wiedziałem, skąd on dobiega: z mojej głowy, z moich myśli, z serca czy może poważnie ktoś potrzebuje pomocy? Z tego wszystkiego oblałem się wrzątkiem, sam niemal krzycząc. Pośpiesznie podbiegłem do kranu, aby uśmierzyć ból, a wtedy ujrzałem, że kropla wody, która spadła na moją dłoń, uśmiecha się do mnie. Nie wiem, jak to się stało, jednak doprawdy gościł na niej uśmiech. Niezbyt to rozumiałem. Odkręciłem jeszcze raz wodę w kranie, a wówczas nie było uśmiechu. Znów pojawił się za to krzyk. Powoli miałem dość. Nie mogłem zrozumieć, kto odprawia takie cyrki, żebym ja prawie osiemdziesięcioletni dziadek bał się. Było mi też wstyd, że taki duży, a taki tchórzliwy – jak to powtarzała moja mama. Próbowałem się jednak uspokoić. Wiedziałem, że grunt to zachować spokój. Wziąłem herbatę i poszedłem do salonu, włączając telewizję. Widziałem tvn24 i tvp abc. Ostatnio dość często oglądałem tylko te dwa kanały. Raz wiadomości, jak to dorosły człowiek, który musi coś wiedzieć o świecie, a potem bajki, tak bym mógł choć na chwilę odreagować. Teraz wiedziałem, że potrzebuję chwili oddechu. Na tvp abc nie było jednak bajek. Program działał bowiem od późniejszych godzin. Zostawiłem wiadomości, próbując przedrzeźniać polityków. Tylko w taki sposób rozmawiałem. Przez chwilę odczuwałem nawet spokój, dopóki krzyk nie powtórzył się ponownie. Myślałem, że rozszarpię siebie lub tego kogoś, kto mnie tam straszy. Spojrzałem się na ławę i powiedziałem do niej:

— Jeśli wiesz, kto to może być, to odpowiedz mi, bo ja dłużej nie wytrzymam! – niemal wrzasnąłem – Rozumiesz, nie wytrzymam!

Ona mi jednak nie odpowiadała. Pokręciłem głową, a potem rzekłem do szafy obok mnie:

— Mam nadzieję, że chociaż ty mnie wysłuchasz – zamyśliłem się na chwilę – Nie wiem, co się dzieje, jednak potrzebuję spokoju, a to wszystko wygląda jak śmieszny żart – Szafa dalej mi nie odpowiedziała. Krzyk dalej się jednak powtarzał, a ja bałem się coraz bardziej. Czułem, jak serce uderza mi coraz mocniej, a w moim wieku na pewno nie jest to wskazane.

— To tylko twoja wyobraźnia – mówiłem do jednego z obrazów górskich, który kupiłem kiedyś na targu – Jest taka piękna noc, a to tylko sen…

— To nie jest sen – odpowiedział mi w końcu obraz, na którego krajobrazie ktoś namalował przed chwilą oczy. Nie wiedziałem, co się dzieje, aż z ramy wstał on nagle, podążając za mną.

— To ty tak krzyczysz?! – zacząłem pospiesznie oddychać, a moje ciało drgało coraz bardziej.

— Ja? – spojrzał się, stojąc w niedużej odległości ode mnie – Skądże. To przecież twój krzyk.

— Jak to mój? – zdziwiłem się. Nie minęła chwila, gdy wszystkie przedmioty dookoła mnie zaczęły się przeistaczać w stwory, jakich dotąd nie znałem. Szafa nagle miała nogi i stała z wrytymi we mnie oczami, podobnie jak żyrandol, lampa czy telewizor. Czułem się osaczony, a krzyk dalej nie ustępował. Nawet miałem wrażenie, że nasila się coraz bardziej.

Stwór, który kiedyś był moim obrazem, zbliżył się do mnie i podał mi zeszyt, którego okładkę skądś kojarzyłem. Dopiero kiedy go otworzyłem, zrozumiałem, że to mój pamiętnik, który zgubiłem ostatnio. Otworzyłem na pierwszej stronie i odczytałem: “Odkąd Ciebie nie ma, świat również przestał istnieć tak jak i ludzie. Nie mam już dzieci, wnuków, kolegów. Nie mam nikogo i wiesz co, jakoś daję sobie radę. Dziś opowiadałem o tobie telewizorowi, a on uważnie się przysłuchiwał. Czasem zaczynam rozmawiać z szafą, która uśmiecha się do mnie. Boję się tylko tego obrazu, który kiedyś kupiłem na targu, a ty nakrzyczałaś na mnie, że wydaję pieniądze na bzdury. Chciałem go nawet wyrzucić, jednak nie mogłem. Wkrótce rozpocząłem z nim rozmowę. Raz zadał mi nawet pytanie, uśmiechał się, a potem płakał razem ze mną. Może weźmiesz mnie za wariata, jednak on pomaga mi”. Powoli przypominałem sobie, co się stało. Przewróciłem kartkę i dalej czytałem: “Nie wiedziałem, że będzie to aż tak trudne. Dalej myślę, że tutaj jesteś. Widzę cię, jak to mawiał Hamlet “przed oczyma duszy mojej”. Chyba staję się coraz bardziej szalony. Wiesz jednak, czego pragnąłbym najbardziej? Rozmowy, zapukania do drzwi i usłyszenia, że ktoś jest, ktokolwiek. Jestem tutaj zupełnie sam i tylko ten krajobraz zdaje się rozmawiać ze mną o wszystkim. Powtarzam mu w kółko tę samą historię, a on się nie nudzi. Dziś w nocy zaczął on jednak płakać tak głośno, a potem jego lament przerodził się w krzyk i sam nie wiem, jak to się stało. Próbowałem go pocieszać, powiedzieć mu cokolwiek. On dalej płakał, a kiedy zbliżyłem się do niego, zobaczyłem w nim swoje własne odbicie. Nie mogłem tego pojąć, jak z tego obrazu kupionego za kilka złotych, nagle stał się on mną. Myślałem, że to sen, jednak…” – tutaj przerwałem czytanie. Wiedziałem, że wtedy zemdlałem, nie pamiętając zupełnie niczego i że to było może wczoraj, a być może trzysta lat temu. Spojrzałem się ponownie na postać przemienioną z obrazu i dostrzegłem, że to jestem ja. Nie do końca tego rozumiałem. Spojrzałem się na resztę ożywionych rzeczy dookoła mnie i wiedziałem, że one wszystkie są teraz mną. Miały ten sam błysk w oku, zmarszczkę umiejscowioną na środku czoła i łańcuszek, który podarowała mi… Ona była moją żoną, a tak w zasadzie częścią mojego świata i zabrała ze sobą wszystko, była...

            Spojrzałem się na te wszystkie postacie jeszcze raz, szukając czegoś, co mogłoby wyjaśnić mi, co się dzieje. Dalej słyszałem krzyk. Dlaczego krzyczałem? Potwór wyjęty z obrazu spojrzał się na mnie jeszcze raz, a potem podając mi rękę, która była także moją dłonią, zaprowadził mnie w róg ściany, gdzie wcześniej wisiał na niewielkim gwoździu. Nie minął długi czas, kiedy obrócił się dookoła mnie i złączając się ze mną, znów zawisł na ścianie – tym razem ja z nim. Nie rozumiałem tego. Znajdowałem się teraz w środku ramki, próbując krzyczeć, ile tylko miałem sił w moich płucach. Widziałem przed sobą, jak do domu przybywają dzieci, wnuki, jak wszyscy cieszą się i śmieją, a ja płakałem, próbując się uwolnić, a łez nie było końca. One zaś nie słyszały, nie widziały mnie. Byłem tylko obrazem, a mój krzyk zdawał się być bezdźwięczny, byłem...