Zepsuta lalka / Tamara Poneta

Drukuj

Opowiadanie zostało wyróżnione w 3 edycji Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego im Bolesława Prusa na opowiadanie młodzieży. Zobacz: https://e-kreatywni.eu/index.php/wyniki-3-edycji-konkursu-2019-2020

Pustka. Uczucie nieustannej bezsilności, bezradności i niemocy. Pragnienie zniknięcia z powodu odczuwania braku sensu własnego istnienia. Podczas zabawnych rozmów na Twojej twarzy nie pojawia się chociażby mały uśmiech. Nie można dostrzec w Twych oczach łez, mimo że sam naprawdę tego chcesz. Nie jesteś w stanie nic zrobić, bo czujesz, że Bóg nie dał Ci żadnego celu. Jesteś niczym lalka, która musi istnieć w tym okrutnym świecie. Pusta, bezsilna i bezradna.

Czy taki żywot ma sens?

Właśnie w ten sposób czuł się szesnastoletni Dominik Zaleszczak, który już od dawna stracił swoje szczęście i wszelkie chęci do robienia czegokolwiek. Nie potrzebował nikogo. Przynajmniej tak białowłosy myślał, bo od śmierci rodziców nie starał się zbliżyć do żadnej osoby. Sądził, że samotność jest mu przeznaczona, co nigdy nie będzie mógł zmienić. Lecz dlaczego chłopak nie walczył? To dopiero początek jego życia, a on już pragnie je zakończyć. Może nie wszyscy o tym wiedzą, ale taka bitwa jest naprawdę męcząca, a niebieskooki już za długo ją toczył. Wszystko odbiło się na jego psychice, a przecież nie powinno tak być. Jednak życie wcale nie jest takie proste, jak wszyscy uważają. Nawet najbliżsi mogą nie wiedzieć, jak ktoś taki się czuje. Nikt nie jest w stu procentach świadomy, ile bólu musi znosić taka biedna istota. Często bywa tak, że ludzie ignorują dziwne zachowania innych. Niby po co? To i tak nie mój interes! Później jest problem, gdy znajdzie się ofiara, która ostatecznie zakończy swoje życie. Wtedy będzie można usłyszeć wszelkie plotki, odgłosy płakania i nagle wszyscy kochali tę osobę. Co z tym światem jest nie tak? Czy naprawdę nikt nie potrafi zadziałać w takich sytuacjach?

Najwidoczniej nie.

W tym świecie każdy musi zadbać o swój byt.

***

- Nie rozumiesz, co się do Ciebie mówi? - powiedział zniecierpliwiony nauczyciel, który ewidentnie starał się zwrócić swoją uwagę Dominikowi.

- Słucham? - zapytał chłopak.

Najwidoczniej nie był do końca świadomy tego, co się wokół niego dzieje. Bardzo to drażniło profesora Andrychowskiego, który przez kilka minut tłumaczył swoim uczniom trzecią zasadę dynamiki Newtona.

- Dobrze wiesz, że nie robię tego dla siebie, a dla waszego dobra. - zaczął. - Mógłbyś przynajmniej mnie posłuchać podczas naszych zajęć.

Zaleszczak jedynie pokiwał głową na uwagę mężczyzny. Nie za bardzo mu się widziało w jakikolwiek sposób dyskutować z nauczycielem. W końcu on zawsze ma rację. Każda kłótnia jest bezsensowna. Sam nawet nie wiedział, co tam robił. Miał przecież dzisiaj zostać w domu i zaopiekować się chorą siostrzyczką, która była jego całym światem. Przynajmniej tak planował, dopóki jego dziadek nie kazał mu pójść do szkoły. Najbliżsi widocznie nie rozumieją, jak ważne są dla młodzieży nawet takie małe drobnostki.

- Jedynka za pracę na lekcji. - Nagle do uszu Zaleszczaka doszły słowa nauczyciela.

Białowłosy nie mógł w to uwierzyć. Przecież każdemu zdarza się odpłynąć na lekcji! Był pewien, że nie należy do wyjątków.

- Profesorze, ale to niesprawiedliwe! W końcu inni również nie uważają!

On jedynie westchnął.

- Ty zawsze to robisz.

Nagle zrobiło mu się okropnie wstyd, gdy mężczyzna przyznał to przy całej klasie. Może i miał rację, ale w żadnym wypadku nie powinien ośmieszać go przy wszystkich. Chciał przez tą całą sytuację zapaść się pod ziemię. Mimo to miał nadzieję, że lekcja dosyć szybko się skończy i będzie mógł wrócić do domu, gdzie czeka na niego gorący posiłek wraz z jego kochającą rodziną.

Przynajmniej chciałby, by tak było. W końcu nikt za nim nie przepadał... Nawet jego najbliżsi. Każdego dnia w domu musiał słuchać, że nic z niego nie wyrośnie i przez białowłosego całe życie jest jedynie koszmarem. Dla nich ten nastolatek nie miał świetlanej przyszłości. Był zwykłym problemem, błędem, który nigdy nie powinien się pojawić.

W szkole było podobnie, rówieśnicy znęcali się psychicznie i fizycznie nad Dominikiem. Uważali go za nic niewartego śmiecia, bo nie widzieli w nim nic nadzwyczajnego. Już w młodym wieku przefarbował swoje włosy na biało, co "koledzy" uważali za dosyć gejowskie. Każda wykonana czynność przez Dominika była krytykowana i wyśmiewana. Po jakimś czasie jego oceny bardzo się obniżyły, a samoocena również uległa ogromnej zmianie. Przez swoją przeszłość jak i teraźniejszość miał dosyć życia. Jedynym promyczkiem, który poprawiał  jego stan w tym całym  nieszczęściu, była ośmioletnia Łucja. Zawsze, gdy na nią patrzył, od razu na twarzy pojawiał się uśmiech. Mógł z nią porozmawiać o wszystkim. Była dla niego ogromnym wsparciem. To dla niej postanowił walczyć. Nic dziwnego, że w dosyć szybkim tempie poprosił dziadków, by zapisali go na wizytę u psychologa. Był pewien, że starsi go zrozumieją i postarają się mu pomóc. Niestety... Było całkowicie inaczej.

To był mroźny, grudniowy dzień. Za oknem można było dostrzec zachmurzone niebo wraz z padającym śniegiem. Drzewa były już całkowicie ogołocone z liści, a wiatr wprawiał gałęzie w delikatny ruch. Właśnie tego dnia w pewnym domu w malutkim salonie bawiła się młoda, piwnooka dziewczynka. W jej dłoni można było dostrzec starą, szmacianą lalkę, sprezentowaną przez dziadka. Była świadoma tego, że zrobiła ją matka mężczyzny, więc bardzo ucieszyła się z podarunku. Przy wspaniałej zabawie towarzyszyła jej babcia, która śpiewała sobie pod nosem, przy okazji dziergając niebieski sweter dla wnuka. Niedługo miał mieć urodziny, a kobiecie bardzo zależało na jak najbardziej oryginalnym prezencie. Zima bywa bardzo nieprzyjemna w odczuciu, więc taki ciepły dar, powinien mu się spodobać.

Po godzinie w drzwiach pojawił się zmęczony nastolatek.

- Już jestem! - zawołał i zaczął rozbierać się z zewnętrznego odzienia

- Braciszek! - Nagle przy białowłosym znalazła się owa dziewczynka. Na jej twarzy można było dostrzec szeroki uśmiech.

- Jak się czujesz? - zapytał, widocznie zmartwiony. Brązowooka dziewczynka dosyć często choruje, co po jakimś czasie zaczęło niepokoić starszego chłopaka.

- Spokojnie, jest rewelacyjnie. - Zamyśliła się na chwilę. - Babcia  zrobiła mi dzisiaj pierniczki. - odpowiedziała zafascynowana. - Dla ciebie też trochę zostało!

- Dziękuję... - wyszeptał.

Nagle młodsza złapała chłopaka za rękę i zaczęła prowadzić go do kuchni. Widocznie polepszyło jej się na widok Dominika.

- Musisz natychmiast ich spróbować. Babcia bardzo się starała! - Przez cały czas nie mogła ukryć swojego podekscytowania.

Chłopak, by uspokoić dziewczynę, wziął pierniczka w kształcie choinki i spróbował wypieku. Ciasto rozpływało się w ustach, a smak był bardzo intensywny. Dokładnie takie on lubi.

- Łał, miałaś rację Łucjo. Są przepyszne! - Uśmiechnął się i poczochrał ją po głowie. - Mogłabyś zawołać dziadka? - zapytał po chwili, a jego twarz stała się poważniejsza.

Dziewczynka przytaknęła  i od razu pobiegła po głowę tej rodziny. W tym czasie Dominik rozmyślał nad prośbą, o której chce porozmawiać ze starszym. Nie był dokładnie pewien tego, jak mu to przekaże, ale wie, że da radę. Od miesiąca rozmyślał nad tą sytuacją i przygotowywał się do niej. Stawał przed lustrem i ćwiczył to, co ma powiedzieć. Wie, że dziadkowie są wyrozumiali i na pewno go zrozumieją. Pomogą mu żyć na nowo.

- No choodź... Dominik chce z tobą porozmawiać! - Usłyszał głos dziewczynki.

Po chwili oboje stanęli w drzwiach, a na twarzy mężczyzny malował się ciepły uśmiech.

- Udało mi się! - Zachichotała.

- O czym chciałeś porozmawiać? - W końcu Franciszek się odezwał. - Łucja wyglądała, jakby to było coś naprawdę ważnego. - Spojrzał kątem oka na wnuczkę.

- Można tak powiedzieć... - zaczął. - Chodzi o pewną sprawę, która jest dla mnie bardzo ważna.

- Więc? Opowiadaj, wysłucham cię.

Wziął pierwszy wdech. Wiedział, że już nie może się cofnąć. Jego piękna przyszłość czeka otworem. Tylko... Na początku może być mu naprawdę ciężko. W końcu osoba, która pragnie odebrać sobie życie, nie odnajdzie tak łatwo tego magicznego światełka. To będzie ciężka droga, ale warta całego wysiłku. Będzie mógł wtedy pomagać rodzinie, pielęgnować ogród, opiekować się domem, śpiewać i piec pierniczki z Łucją jak gdyby nigdy nic. W końcu spełni swoje najskrytsze marzenia...

- Chciałbym Cię poprosić, byś zapisał mnie na wizytę u psychologa. - Białowłosy nie chciał zaczynać od psychiatry, bo mógłby za bardzo wystraszyć starszego mężczyznę.

Nastała cisza. Łucja szybko podbiegła do brata i wtuliła się w niego. Sama nie wiedziała, jak cała sytuacja się potoczy, ale Dominik niczego się nie bał. W końcu od dawna tego pragnął.

- Dobrze... - wyszeptał. Chwilę patrzył tępo na chłopaka, a po chwili chciał opuścić pomieszczenie.

- Dziadku...! - zawołał nastolatek. - Dałbyś radę załatwić to jak najszybciej? - zapytał niepewnie. - Nie chcę wam sprawiać kłopotów, ale...

Nerwy puściły Franciszka, który ostatecznie uderzył pięścią w ścianę. Białowłosy otworzył szerzej oczy, a dziewczynka aż zadrżała.

- Co zrobiliśmy źle...? - zapytał sam siebie. Odwrócił się w stronę swoich wnuków. - Co jest z tobą nie tak?! Dlaczego chcesz tam iść? Czy ty jesteś jakiś chory psychicznie?

- Dzia...

Do kuchni weszła zmartwiona kobieta. Widać było od razu, że nie wie, co się dzieje.

- Franciszku, dlaczego tak krzyczysz?- Podeszła do swojego męża i położyła dłoń na jego ramieniu, lecz on od razu ją strącił. Zauważyła, że musiało się stać coś poważnego.

- Co się dzieje moi drodzy? - Spojrzała na młodsze towarzystwo. - Zdenerwowaliście dziadka?

- Dominik chce iść do psychologa - nagle odezwał się siwowłosy. - Nie jest przecież psycholem, więc nie widzę sensu. - Zacisnął dłonie w pięści. - Wyobraź sobie, co inni mogą o nas pomyśleć...

Teresa spojrzała przerażona na chłopaka.

- Czy to prawda, Dominik?

Ten przytaknął, a w kobiecie coś pękło.

- Natychmiast do pokoju... - mruknęła.

Łucja spojrzała na dwójkę dorosłych i mimo że nie rozumiała ich zdenerwowania, postanowiła stanąć w obronie starszego brata.

- Zamknijcie się, jeśli nie macie nic dobrego do powiedzenia! - W jej oczach stanęły łzy. - To musiało być ciężkie dla Dominika! - Złapała jego dłoń i zaczęła ciągnąć go w stronę ich pokoju.

Chciała pobyć z białowłosym sama, gdzie będzie mogła porozmawiać z nim. Najwidoczniej muszą sobie jeszcze wiele wyjaśnić... Dlaczego on jej nic nie mówił? Może i jest młoda, ale zawsze mogła go wysłuchać. Ona zawsze mu opowiada o swoim cierpieniu. Czyżby nie ufał jej aż tak? To niemożliwe. Wszystko stało się takie skomplikowane w jednym momencie. Gdy oboje weszli do pokoju, Łucja zamknęła za sobą drzwi i kazała bratu usiąść na łóżku. Patrzyła się przez chwilę na niego. Nie wiedziała całkowicie co powiedzieć, a widziała w jego oczach wewnętrzne cierpienie. Dlaczego ona nigdy tego nie zauważyła? Przecież już tak długo razem żyją... Dziewczyna przygryzła dolną wargę, a po jej policzkach spłynęły słone łzy. W środku karciła siebie, że nie mogła mu wcześniej pomóc... Gdy starszy chłopak chciał coś powiedzieć, ta od razu się na niego rzuciła i objęła go swoimi drobnymi ramionami. Zaczęła dosyć głośno płakać, ale Dominik tylko odwzajemnił uścisk. Wiedział, że młodsza siostra chce go w tym momencie wspierać. Był świadom tego, iż może na nią liczyć. Chciałby bardzo teraz zobaczyć jej uśmiech, lecz aktualnie to nie jest możliwe. Płakanie również jest w porządku. W ten sposób można dać upust swoim emocjom. Zaleszczak nawet sam nie zauważył, kiedy dołączył się do wspólnego wylewania łez.

Wtedy był już pewien, że nic nie da rady go dłużej trzymać przy życiu.

Z rozmyślań Dominika wyrwała go mała kartka, która niespodziewanie znalazła się na ławce. Przyjrzał się jej dokładniej i w ten sposób mógł odczytać wiadomość. Spójrz za siebie. Istniało prawdopodobieństwo, że to był kolejny żart ze strony jego rówieśników albo nic nieznaczące słowa. W sumie to by się nie zdziwił, ale w końcu wiedział, kto za nim siedział. Gdy tylko nauczyciel nie patrzył w jego stronę, postanowił odwrócić się.

- Co się dzieje Hayden? -  zapytał półszeptem.

Ross był nowym uczniem z wymiany, który dosyć szybko zbliżył się do Dominika. Był on przystojnym szatynem o soczyście zielonych oczach. Zawsze dostawał same dobre oceny, a do szkoły przynosił domowej roboty wypieki. Zaleszczak słyszał, że nastolatek świetnie daje sobie radę w Polsce, a gdy rozmawiał z innymi, to tylko odrobinę można było usłyszeć zagraniczny akcent. Podobno nauka naszego języka nie była dla niego czymś bardzo trudnym. Oczywiście, musiał męczyć się z gramatyką, ale każdy musi przez to przejść. Niebieskooki dalej nie mógł uwierzyć w to, że jego kolega nie znalazł sobie dziewczyny w tym czasie.

- Nie przejmuj się nim. - Puścił mu oczko. - To tylko nauczyciel, a ty pamiętaj, że masz swoją misję.

No tak. To był ten dzień, gdy białowłosy miał wszystko zakończyć. Jeden skok, ostatnie zaczerpnięcie powietrza, pożegnanie jak i przeproszenie Łucji za ten karygodny czyn. Wtedy nie widział swojej przyszłości. Odczuwał nieustanną pustkę, która nie chciała go tak łatwo opuścić. Sądził, że nic go nie uratuje. Jednak na początku ostatniej godziny lekcyjnej, dostał pewien list, a raczej informację, z której mógł dowiedzieć się, iż nieznana mu osoba pragnie popełnić samobójstwo za dokładny miesiąc. Do tej pory nie wiedział, że ten mały skrawek papieru zmieni jego życie. Z niewyjaśnionych powodów narodziła się w nim chęć uratowania tej biednej duszyczki. Nie mógł pozwolić, by doszło do tragedii. Od tamtej pory szukał wszelkich śladów, by dowiedzieć się, kto jest autorem tej informacji. Niedługo po tym poznał Haydena Rossa, który dowiedział się o całym zamieszaniu w dosyć głupi sposób. Gdy Dominik przebierał się w męskiej szatni, przez przypadek wypadła mu ta istotna rzecz z kieszeni od spodni. Całe szczęście szatyn podszedł do tej sprawy na poważnie i nawet wykazał się chęcią do pomocy. Od tamtego momentu chłopcy bardzo się do siebie zbliżyli.

W szkole rozbrzmiał dźwięk dzwonka, oznajmiający innych, że to czas na przerwę. Wszyscy opuścili salę w dosyć szybkim tempie. Ross wraz z Zaleszczakiem stanęli przy szkolnych szafkach niedaleko pomieszczenia. Zapragnęli trochę poważniej porozmawiać, a nikt nie może ich usłyszeć.

- Wiesz, że nie masz już czasu? - powiedział szatyn, gdy upewnił się, że nikogo nie ma w pobliżu. Na jego twarzy można było dostrzec wyraźny smutek.

- Musimy dobrze się rozglądać. Ta osoba, gdzieś musi tutaj być - westchnął

Na szczęście mieli sporo czasu. Dwadzieścia minut. To jest ostatnia wspólna przerwa, a później może być problem. Każdy będzie się przepychać tylko po to, by jak najszybciej opuścić budynek. Nawet nie rozejrzeliby się... Nie zauważyliby, że coś jest nie tak. To właśnie dlatego Dominik wraz ze swoim kolegą postanowili uratować... Ucznia lub pracownika placówki. Nie wiedzieli, kto to miał być, ale i tak się nie poddawali.

- Co jeżeli to był jakiś żart? - nagle odezwał się Hayden.

- Słucham...?

Białowłosy nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. On również zaczął wątpić? Przecież ten list... Ktoś błagał o pomoc! Niemożliwe, że ktoś mógł być aż tak okrutny.

- Z takich rzeczy się nie żartuje - powiedział poważniej.

Był świadomy ryzyka oszustwa, ale przecież to również może być prawda. Jeżeli teraz by się poddali... Zaleszczak nawet nie mógł sobie tego wyobrazić.

- Ah... Wiem o tym Dominik, ale nie wszyscy to rozumieją. - Podrapał się za kark. - Jesteś osobą, która ma dobre serce. - Uśmiechnął się, a po chwili dodał. - Odnajdziemy tę osobę, nie martw się.

Niebieskookiemu od razu zrobiło się lepiej. Czasami wystarczy mały gest, aby poprawić humor.

- Wierzę w to. - przyznał.

Chociaż i tak trochę tu byli, co Zaleszczaka zaczęło martwić. Czy ten ktoś na pewno się pokaże? Może przybędzie później albo zrobi to podczas zajęć? Obawy wewnątrz chłopaka narastały, dopóki Ross się nie odezwał.

- Dominik! - Otworzył szerzej oczy. - Tam ktoś jest! - Szturchnął towarzysza.

Nastolatek widział tę osobę po raz pierwszy. Nie miał dużo czasu do namysłu. Złapał Haydena za rękę i zaczął podążać za nim. To może być ich ostatnia szansa. Jeżeli zaszła tym razem pomyłka, to koniec. O dziwo prowadził ich w stronę dachu, co znaczyło, że Ross miał dobre oko. Po posturze chłopcy zrozumieli, że podejrzany był również tej samej płci co oni. Jego ręce zostały owinięte bandażami, co mogło kryć liczne rany, a do tego wyglądał na naprawdę zaniedbanego. Styl chodu pokazywał, że osoba była zmęczona i zdołowana.

- Sądzę, że miałeś rację Hayden - wyszeptał Dominik.

Będąc na miejscu, obserwowali poczynania chłopaka z ukrycia. Zauważyli, że jego włosy były kruczoczarne, a karnacja dosyć ciemna. Nie wyglądało na to, by miał dobre zamiary. Powoli zaczął zbliżać się ku krawędzi, co dało oczywisty znak białowłosemu, który natychmiast podbiegł na bezpieczną odległość.

- Poczekaj! - krzyknął.

Chłopak odwrócił się.

- Po co?

Jego pomarańczowe oczy były wręcz puste. Sprawiło to, że Zaleszczaka przeszedł nieprzyjemny dreszcz.

- Uwierz mi, że tego nie chcesz...

- Słucham? Co ty niby o mnie wiesz?

- Nic. - Powiedział zgodnie z prawdą. - Jednak jestem w stanie wyobrazić sobie twój ból! - Położył dłoń na swojej piersi. - Sam nie chciałem żyć, ale teraz wszystko się zmieniło. Chciałbym ci pomóc!

W jego oczach zobaczył zbierające się łzy.

- Nie dam rady... Nie mam przyjaciół, rodzina mnie nie kocha, w szkole jestem prześladowany. To nie ma sensu!

Dominik westchnął.

- Wszystko ma sens. Proszę, pozwól mi sobie pomóc. - Wyciągnął dłoń w jego stronę. Ciemnowłosy był zdziwiony tym gestem, ale powoli zaczął się zbliżać. - Będzie wszystko w porządku.

- Mylisz się... - Przestał iść dalej. - Mylisz się! - W jego oczach można było dostrzec strach.

Dominik nie spodziewał się tego, co właśnie się działo. Chłopak zaczął biec w stronę końca dachu i... Skoczył. Było już po wszystkim. Żadnej nadziei. Białowłosy nie wiedział, co ma zrobić. Odejść? Chyba tylko to mu zostało. Lecz o dziwo coś go zatrzymało. Nagle ogarnęła go czerń, a wszystko, co go otaczało, zniknęło. Poczuł ogromny ból w sercu. Stracił wszelki dostęp do powietrza. Dusił się. Chciał uciec, ale nie mógł. Wiedział, że to jego koniec. Umarł.