Rozdział 10
– Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? – zapytał Cień, spoglądając na kobietę.
Domasława siedziała na ziemi, a przed nią leżała tablica ouija. W salonie ponownie
rozstawione zostały świece. Dodatkowo dla oczyszczenia pomieszczenia ze złej aury kobieta
rozstawiła kadzidła.
– Im szybciej to zrobimy, tym szybciej skończymy — odparła kobieta, oczyszczając swój
umysł z negatywnych emocji. – Poza tym sam mówiłeś, że moja aura będzie się długo
regenerować i nie mamy na to czasu. Powinniśmy to zrobić, póki, żaden demon nie
postanowił połasić się na moją energię — odrzekła kobieta, nawet nie patrząc na Cienia.
Cień nic nie odpowiedział, uznał to za zbyteczne. Kobieta miała rację. To on nalegał, aby
przeprowadzić ten dziwny rytuał jak najszybciej. Lecz nie podejrzewał, że zrobią to jeszcze
tego samego dnia, gdy zawarli swój układ. Myślał, że kobieta po usłyszeniu od niego
informacji o swoim stanie, postanowi trochę poczekać, aby jej aura się zregenerowała.
Wolała jednak zaryzykować.
Cień sam do końca nie był pewien, jak ten rytuał mógł się potoczyć. Kobieta była osłabiona,
chociaż część jej energii powróciła do niej. Nie wiedział, jaki to może mieć wpływ na to, co
właśnie robiła. Jedyne co mu powiedziała, że będzie przywoływać duchy. Rozumiał o, co jej
chodzi. Jednak zdawało mu się to dziwne.
Przyjrzał się kobiecie. Czuł, jak jej słaba aura przybiera na sile, jednak nie było to
spowodowane nagłym, magicznym uzdrowieniem.
Prawdziwym tego powodem były rozstawione świece oraz kadzidła. Wzmacniały one
duchową energię Domasławy, a oczyszczenie umysłu również miało w tym swój udział.
Były to stare sztuczki czarownic, aby jakoś wzmocnić swoją energię przez różnymi rytuałami.
Doma wzięła głęboki wdech. Uznała, że już wystarczająco oczyściła umysł. Aura, jaka
panowała, przepełniała spokojem oraz energią. Wszystko było gotowe.
– Czyśćcowe duszyczki, w bliskiej tego domostwu stronie. Przybądźcie na me wyzwanie.
Pomóżcie mi, odnaleźć odpowiedź na nurtujące pytanie — wyrecytowała kobieta. Kątem oka
spojrzała na Cienia.
Mężczyzna stał obok kobiety, w rogu pomieszczenia. Wyglądał na zaskoczonego dość
starodawną wersją wezwania.
– Stara wersja. Nauczyły mnie jej starsze adeptki — odparła Domasława, przyglądając się
mężczyźnie.
Mężczyzna pikował tylko głową na znak zrozumienia.
Chwilę potem przez pomieszczenie przeszedł zimny podmuch. Ognie świec lekko przygasły,
aby potem wykrzesać z siebie silniejszy płomień.
– Zaczęło się — stwierdziła kobieta, prostując się.