Miesięcznik Społeczno-Kulturalny KREATYWNI (dawniej Mutuus) ISSN: 2564-9583
pozytywni-kreatywni-solidarni | positive-creative-solidarity |позитивная-творческая-солидарность 

numer 38 jest obecnie redagowany i zostanie zamknięty w dniu 1 kwietnia 2020 r.
  >>> w układzie chronologicznym
  >>> w układzie alfabetycznym 
  >>> popularność

  >>> zobacz wcześniejsze numery

Kielich / Natalia Grudzień

 

Mój ojciec zawsze powtarzał mi, że łzy mężczyzny są oznaką słabości i tchórzostwa. Od tamtego momentu nauczyłem się skrywać uczucia pod kamuflażem uśmiechu. Niekiedy łzy same spływały po policzkach. Najbardziej pamiętam te, kiedy mój ojciec w ukryciu bił mnie solidnym, skórzanym pasem. Najgorsze było to, kiedy obrywałem sprzączką. Nie potrafiłem się wtedy opanować. Nie wiedziałem, skąd bierze się mój ból: czy to z bólu, czy też z cierpienia? Zapewne po trochu przez nich obu. Im bardziej jednak łkałem, tym więcej razy pas był bliski memu uderzeniu. Po pewnym czasie nauczyłem się to kontrolować. Zaciskałem mocno zęby i przez kilka minut milczałem tak wytrwale, że choćby świat miał zaraz spłonąć, ja nie odzywałem się.

             Kiedy to opanowałem, myślałem, że właśnie stałem się mężczyzną. Wówczas mogłem iść w świat i przemierzyć tysiące mil wśród bezdroży… Następnie mógłbym przepłynąć każdy ocean i być wolnym, tak jakby nagle miały mi wyrosnąć skrzydła, a ja mogłem bezpretensjonalnie odlecieć z dala od mojego gniazda. W rzeczywistości jednak myślałem, by założyć dom i rodzinę, będąc tym "prawdziwym" mężczyzną, o którym opowiadał ojciec.

Od razu po ukończeniu szkoły, znalazłem sobie pracę jako elektryk. Pracowałem do późnych godzin, przyjeżdżając do różnych rodzin. W ten sposób poznałem Violę, która łkała w samotności po tym, gdy opuścił ją jej ukochany. Odłączył jej prąd i odszedł. Znalazł sobie kochankę w pobliskiej dzielnicy, która właśnie spodziewała się ich wspólnego dziecka. Pamiętam, że tak naprawdę nie miałem dużo pracy w tym domu, jednak chwile, w których mi się żaliła, były coraz bliższe. W końcu zaprosiłem ją na kawę. Później przeszliśmy się aleją róż w naszym mieście, gdzie pierwszy raz nasze usta zetknęły się ze sobą razem. Od tamtej pory wiedziałem, że to kobieta na całe życie. Po kilku miesiącach oświadczyłem się jej na naszej wspólnej wycieczce w Paryżu, stojąc tuż pod wieżą Eiffla. Pamiętam, że wypowiedziane wtedy "tak" było jednym z najpiękniejszych słów, jakie słyszałem.

             Od naszego powrotu z Violą z Paryża, zamieszkaliśmy razem. Viola postanowiła przyjechać do mnie, tak aby mieć blisko do pracy. Poza tym doskonale wiedziała, że życie w mieście jest łatwiejsze niż u niej na wsi. Tak więc pewnego wieczoru przyjechała wraz ze swoim tatą ogromną ciężarówką, w której przewiozła wszystkie rzeczy. Wprowadziliśmy je na górę i choć była już późna noc, to tata Violi usiadł obok mnie na skraju łóżka. Viola była w tym czasie w łazience.

— Nie znam cię do końca. Mam jednak nadzieję, że jej nie skrzywdzisz. To wrażliwa  dziewczyna i nie pozwolę na to, aby kolejny mężczyzna ją zranił – powiedział do mnie

Wcześniej poznałem go z tej miłej strony. Różnił się znacznie od mojego ojca, jednak czułem, że darzy mnie sympatią. Nie wiedziałem do końca, co mogę mu odpowiedzieć, dlatego przemilczałem całą tę sytuację. On to zaakceptował i kiedy tylko jego córka wyszła z łazienki, pożegnał się z nami, życząc nam dobrej nocy.

To właściwie był początek. Wszystko jakoś się ułożyło z czasem. Viola znalazła azyl w moim domu i po niespełna tygodniu czuła się już bezpiecznie. Dość długo trwało rozpakowywanie jej rzeczy. Niewiarygodne było dla mnie to, ile kobieta może mieć ciuchów i butów… Przyzwyczaiłem się jednak do tego. Po pewnym czasie Viola chciała mieć ze mną dziecko. Pamiętam, że nie byłem do końca do tego przekonany. Mówiła mi o tym wcześniej tak naprawdę, jednak ja zupełnie na to nie zważałem. Pewnego dnia przyszła do mnie, pokazując mi test ciążowy. Była rozpromieniona słońcem na twarzy, a łzy płynęły jej ciurkiem szczęścia:

— Patrz! – powiedziała do mnie, gwałtownie mnie przytulając – Cieszysz się, prawda?

— Jasne! – odpowiedziałem

            W głębi duszy, bałem się jednak. To było uczucie podobne do tego, kiedy niegdyś ojciec bił mnie po ciele. Nie mogłem nic powiedzieć, tak jak dziś. Wyobraziłem sobie poza tym, że będę musiał nasze dziecko kiedyś uderzać tak samo, tak mocno… Chyba jednak nie jestem jeszcze tym “prawdziwym” mężczyzną… Uśmiechnąłem się tylko, a wieczorem wyszedłem do kolegów. Viola spędzała swój czas z koleżankami, rozmawiając o ciąży, paznokciach i ubraniach. Nie mogłem już tego dłużej słuchać. Poszedłem dwie alejki dalej, aż skręciłem do starego bloku, gdzie mieszkał  Oli. Zapukałem do niego, a on otworzył mi ze swoimi znajomymi. Tam po raz pierwszy napiłem się piwa. Na początku mi nie smakowało, aż później stawało się coraz smaczniejsze. Pomieszczenie, w którym mieszkał Oli było niczym chlew. Wszędzie jakieś brudne skarpetki, ciuchy, pety w popielniczce, kurz. Firanki przypominały kolor ołowiu, a nade mną unosiło się tylko zadymione powietrze. Poza tym tysiące butelek na ziemi, czyli coś, czego się spodziewałem.

            Oli pracował razem ze mną jako elektryk. Często mieliśmy wspólne zadania, dzięki czemu spędzaliśmy ze sobą sporo czasu. To w zasadzie pomogło mi się z nim lepiej zapoznać. Wiedziałem, że dużo pije i pali, jednak zdawał się być miły. Tego wieczoru po jakichś trzech wypitych piwach, poczułem się zupełnie inaczej. Nagle zapomniałem o tym, że moja dziewczyna jest w ciąży, a ja właściwie nie nadaje się na ojca. Bawiłem się, oglądając mecz i żartując sobie z klientów w pracy. W zasadzie wszystko było w porządku, gdyby nie to, że w pewnym momencie usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Spojrzałem się na wyświetlacz i zobaczyłem na ekranie: “Viola”. Odebrałem, licząc po cichu, że to nic ważnego. Ona jednak z zapłakanym i rozdrażnionym głosem krzyknęła:

— Gdzie ty się podziewasz? Czy wiesz, która jest godzina?!

— Jestem u Oliego… – odpowiedziałem, chcąc choć trochę się usprawiedliwić.

— U tego pijaka?! – zdziwiła się – Co ty u niego robisz?

— Nic, nieważne. Będę za jakąś godzinę. Zaczekaj na mnie.

            Kiedy skończyłem rozmowę, zauważyłem na twarzy Oliego szyderczy uśmiech.

— Martwi się, że ją zdradzasz czy o co chodzi? – zapytał

— Jest w ciąży… – odpowiedziałem, nie przemyślając tego wcześniej. Po alkoholu miałem jednak więcej odwagi. Opowiedziałem mu całą historię, a on powiedział mi, że zawszę mogę przyjść do niego się “zrelaksować”.

            Kiedy wróciłem, Viola już spała. Położyłem się obok niej, przytulając ją mocno do siebie. Kochałem ją. Była mi bliska. Uwielbiałem jej różany zapach włosów, delikatny głos i wrażliwość. Zawsze przypominała mi różę, w której kochał się Mały Książę. Znaczyła dla mnie tak wiele. Nie chciałem jej stracić, nie mogłem.

            Po kilku tygodniach moje wizyty u Oliego stawały się znacznie częstsze. Może to przez stres w pracy, w domu, przez obowiązki, które teraz na mnie spadały. Jednak im więcej czasu spędzałem u niego, tym więcej wlewałem też w siebie alkoholu. Pamiętam momenty, kiedy odprowadzał mnie do domu, gdyż nie mogłem utrzymać równowagi. Violi nie podobało się to. Jednak nie słuchałem jej. Bywałem w pewnym czasie u Oliego codziennie, czekając tylko na chwilę, kiedy mój język znów poczuje smak alkoholu. Czułem się wtedy lepiej. Świat nabierał wtedy innych barw. Był nagle magiczny, jakby jakieś dziecko wyjęło je z baśni i podarowało mi przez oczy. Czułem wtedy się tak męsko i tak dobrze, że nie potrzebowałem nic więcej do szczęścia. Jednak moja ukochana nie mogła już tego dłużej znieść. Kiedy stanąłem jej przed drzwiami, znów ledwo kiwając się na nogach, powiedziała do mnie wyraźnie:

— Wiesz co?! Mam już dość… – wiedziałem, że jest na mnie zła – Daję ci wybór: ja lub Oli z tym twoim alkoholem.

— Kochanie, nie żartuj. – powiedziałem, trochę majacząc  – Obiecuję ci, że to ostatni raz, kiedy piję.

— Mówiłeś to już setki razy… – westchnęła tylko, a po chwili znów wrzasnęła – Wybieraj!

            Nie pamiętam, co wtedy powiedziałem, jednak obudziłem się na klatce schodowej, a obok mnie leżały torby Violi. Ocknąłem się i kilka minut później zauważyłem, jak jej ojciec przechodzi obok mnie. Miał surową minę i kiedy tylko mnie ujrzał, powiedział:

— Ciesz się, że Viola kazała z tobą nic nie robić. Inaczej czuję, że nie miałbyś dziś zębów.

            Po chwili moja ukochana odchodziła ze swym ojcem na dół wraz z ciążowym brzuchem. Nie wiedziałem, co myśleć i co z tym zrobić. Wstałem ze schodów i wszedłem do mojego mieszkania. Nie bardzo wiedziałem, co się wtedy stało. Dopiero później zadzwonił też do mnie szef z pracy:

— Czy pan sobie żartuje?! Już od tygodnia nie ma pana w pracy, żadnej odezwy i zainteresowania. Bardzo przykro mi to mówić, bo był pan jednym z lepszych pracowników u nas, jednak musimy pana zwolnić...

            Po tym telefonie trochę zaczęło mi się układać w głowie. Nie chciałem jednak o tym myśleć. Nie mogłem pozwolić sobie na uczucia, to niemęskie, tchórzowskie. Pobiegłem więc szybko do sklepu i znów się upiłem. W krótkim czasie nie miałem już pieniędzy, domu, a nawet Oliego, kiedy zabrakło mi na nowy alkohol. Zostałem sam na ulicy. W kieszeni miałem tylko kieliszek, który służył mi do wytrawnego picia. Ten świat był inny. Dookoła widziałem tylko jakieś szare budynki, na których ktoś wypisał przekleństwa sprayem. Również bym to zrobił, gdybym miał tylko możliwość. Ludzie obok mnie to tylko na wpół zmarłe osoby, które przewracają się na każdym kroku ulicy. Biją się w piersi o dodatkowe dwa złote, śpiąc i żebrając pod sklepem. Odkąd do nich dołączyłem, straciłem poczucie, że świat jest cudem. Zacząłem pić, aby widzieć go jako cud, który później przeistaczał się w tylko większy koszmar. Spałem wszędzie: czy to na ławkach w parku, na ziemi, dworcach, przystankach, a niekiedy nawet w sklepach w ukryciu. Tułałem się, oglądając ten świat z dwóch faz: tej, kiedy życie było dla ciebie sługą i podawało ci wszystko do dłoni, kiedy ocean zdawał się być tylko strumykiem, a ja w oka mgnieniu nauczyłem się się w nim pływać i z tej drugiej, kiedy świat był tylko ruiną, po której chodzili nudni ludzie,a ja widziałem tylko jednakowe budynki i odczuwalny w nich brak muzyki i kolorów. Niekiedy czułem się przez to jak zombie. Nie miałem ochoty wstawać, iść. Jeśli wiedziałem, że nie będzie choć odrobiny trunku w moim gardle,to życie nie miało sensu.

            Kiedy straciłem już Violę i Oliego, nie miałem już nikogo przy sobie. W tamtym momencie wiedziałem tylko, że moją jedyną miłością jest kieliszek. Pewnego dnia wykupiłem najtańsze wino w sklepie za pieniądze z żebrania i poszedłem nad rzekę. Kiedy patrzyłem się teraz na nią trzeźwym wzrokiem, zupełnie nie rozumiałem, co ludzie mogą w niej widzieć. To tylko piach i woda, której fale wzbierają się, unoszą do góry i spływają powoli. Poza tym szarość. Wtedy kiedy stałem nad tą rzeką, nie wiedziałem, co myśleć. Świat miał wyglądać zupełnie inaczej, dorosłe ścieżki też powinny się znacznie różnić. Nie chciałem przyznać, że to ból czy smutek. Jednak tego dnia wiedziałem, jak wielki popełniłem błąd. Wiedziałem, że Viola mnie nienawidzi i wtedy, kiedy dała mi wybór, ja wybrałem Oliego. Byłem głupi i to jeszcze jak… Kochałem ją, a czyż w życiu jest coś piękniejszego niż miłość? Kiedy nad tym myślałem, łza delikatnie spłynęła mi po policzku. To pierwsza od kilkunastu lat, dlatego tak się zdziwiłem. Rozglądałem się jednak, czy w pobliżu nie widzi mnie ojciec i czy znów nie przyniesie swojego pasa, aby mnie nim zbić. Nie było go jednak nigdzie, a łzy zdawały się spływać teraz strumieniami. W tamtym momencie wlałem wino do ogromnego kielicha i uzależniony nim, wpadłem do środka. Pamiętam, że to była piękna chwila. Tyle smaku i cuda w jednym. Kiedy oglądałem go, będąc w środku, świat znów zaczął błyszczeć niczym perła. Zadziwiałem się jego widokiem, aż w końcu mój oddech stawał się coraz płytszy, a ja nie miałem już sił na nic innego. Tonąłem na samym skraju kielicha, poddając się już na zawsze...

 

           

 

           

Free Joomla! templates by AgeThemes | Documentation