Miesięcznik Społeczno-Kulturalny KREATYWNI (dawniej Mutuus) ISSN: 2564-9583
pozytywni-kreatywni-solidarni | positive-creative-solidarity |позитивная-творческая-солидарность 

numer 35 jest obecnie redagowany i zostanie zamknięty w dniu 1 stycznia 2020 r.
  >>> w układzie chronologicznym
  >>> w układzie alfabetycznym 
  >>> popularność

  >>> zobacz wcześniejsze numery

Życie w planach / Natalia Grudzień

   

Wstała około ósmej rano, planując co do minuty dokładny schemat dnia. Dziś postanowiła umrzeć. Włożyła więc na siebie czarną sukienkę, którą ostatni raz ubrała w liceum. Od tamtego momentu minęło zaledwie pięć lat, lecz ona nie mogła już dłużej czekać. Kilka lat temu zaplanowała całe swoje życie, uwzględniając godziny, a w niektórych przypadkach nawet sekundy. Była niespokojna,  nie wiedząc, co się stanie. Kupiła więc kilka notatników i w każdym z nich zapisywała, co zrobi danego dnia.

     Szóstego października – wysprzątam cały dom, rozpocznę naukę języka włoskiego, zjem aż dwa ciasteczka i popiję tylko i wyłącznie ciepłym, a nawet gorącym mlekiem w temperaturze około osiemdziesięciu stopni. Liczby w jej przypadku były bardzo ważne. Planowała także swoje wypadki, które o dziwo się spełniały: dziewiętnastego listopada – upadnę na chodnik, skręcając przy tym kostkę, spotkam się na kawie z koleżankami, szczególnie z Leną; dwudziestego pierwszego listopada – złamię sobie rękę, idąc do pracy. Wszystkie godziny również były zapełnione: dzień dwudziestego trzeciego listopada, godzina 12.21 – zjem naleśnika z prażonym jabłkiem, a także 21.34 – Kąpać się dokładnie przez piętnaście minut. Ustawiała sobie wówczas dzwonek, który informował jej, że należy już wyjść spod prysznica.

      Kiedy ktoś chciał się z nią spotkać lub porozmawiać, to zwykle odmawiała. Wiązało się to z tym, że nie przewidziała tego wcześniej i miała zupełnie inne plany. Żyła więc samotnie, powoli umierając w swoich czterech ścianach. Nie miała zbyt wiele czasu do myślenia, gdyż każda jej sekunda musiała być czymś zapełniona. Wstawała więc z pustką w głowie i wraz z nią też zasypiała. Jednak otwierając notatnik dzisiaj, zdecydowanie nie brakowało jej myśli. Miała w głowie mętlik, uczucie zmieszania i niepewności. Tkwiła w zupełnej bańce, którą dziś miała przekłuć. Spojrzała się jeszcze raz na stronę z dziennika i nie widziała rozpisanych co do sekundy zajęć. Odczytała tylko wyrazy zapisane wielkimi literami: Przygotować się na śmierć i umrzeć; odejść o zachodzie słońca. Tylko tyle, a może aż tyle. Przewidziała swoją śmierć na dzisiaj, czując, że w ten sposób nie nadejdzie ona nagle, bez odwiedzin i wcześniejszego zapytania, bo przecież mogłaby ona jej nagle przeszkodzić w planach. Postanowiła więc odejść w spokoju, załatwiając wcześniej wszystko, co miała zrobić na tym świecie. Do tej chwili jej plan zawsze był dobry i ufała mu bezgranicznie. Teraz w jej głowie skradała się niepewność.  Mimo to postanowiła zaufać swojemu wcześniejszemu głosowi i odejść.

     Pierwsze, co zrobiła, to podeszła do kalendarza i zerwała kartkę z wcześniejszą datą. Dziś był siódmy grudnia, godzina 8.37. Słońce miało zajść o godzinie 15.04. Zostało jej tak w zasadzie kilka godzin, w których chciała się pożegnać. Wyjęła więc z szuflady kartkę i pióro. Nie wiedziała tylko, co napisać i do kogo. Wcześniej miała cudowną rodzinę, w której miłość tkwiła w całym domu. Później nie wpisała ich jednak do swego notatnika i dlatego porzuciła wszystkich dookoła. Podobnie było z przyjaciółmi i znajomymi. Zdała sobie wtedy sprawę, że tak naprawdę jest ona skrajem ludzkiej samotności. Z oczu spłynęła jej łza. Nie zaadresowała więc listu, który miał być jej tryumfalnym zwieńczeniem życia. Napisała tylko: „Postanawiam umrzeć dziś siódmego grudnia o godzinie 15.04. Wiem, że to dobry dzień na odejście i dlatego nie martwcie się o mnie. Już zaplanowałam, co stanie się tam po drugiej stronie...” Potem zeszła do piwnicy i wniosła do salonu brązowo-jesionową trumnę. Postawiła ją na środku, a obok niej rozłożyła kilkadziesiąt białych świec. Zapaliła je wszystkie, tak aby dodać uroku tej chwili. Spojrzała na zegarek, który wyświetlał: 15.02. Zbliżał się jej wielki koniec. Odłożyła więc prędko zegarek, bo przecież każdy wie, że do świata umarłych nie zabiera się ze sobą czegoś, co odmierza czas. Spojrzała się ostatni raz w lustro, aby zobaczyć, czy na pewno wygląda tak pięknie, by umrzeć, a następnie w bardzo eleganckiej pozie położyła się w trumnie i czekała na śmierć. Zdawało jej się, że jest już po czasie, kiedy się położyła, jednak nie mogła teraz wstać i zniszczyć wcześniej zaplanowanego odejścia. Mogłaby przecież zgasnąć w trakcie wstawania, co zniszczyłoby jej idealnie ustawioną pozę. Leżała więc kilka godzin i dni czekając, a śmierć wciąż nie nadchodziła...

Free Joomla! templates by AgeThemes | Documentation