Pro homine (non pro instrumentum) / Przemek Staroń

Drukuj

Często spotykam się z reakcją na różne rzeczy, które piszę, które robię, że fajnie, ale że po co, do kogo to dotrze, że przekonuję przekonanych. Z takimi samymi tekstami spotyka się też Paweł Lęcki.

Przypominają mi się wtedy wszystkie wcześniejsze sytuacje z życia, gdy takie teksty słyszałem.

Gdy w matfizie szedłem na olimpiadę z polskiego ("pojebało cię?!").

Gdy szedłem na psychologię ("pomagać ludziom możesz będąc miłym sprzedawcą albo celnikiem").

Gdy szedłem na uniwersytet katolicki ("hehehe, a to są studia cywilne?").

Gdy szedłem na studia "do Polski BE" ("usłysz to. POLSKA BE").

Gdy zaczynałem kulturoznawstwo ("na chuja ci kolejne studia humanistyczne").

Gdy zaczynałem zajmować się arteterapią ("co, będziesz się bawić w wycinanki z przedszkolakami?").

Gdy mówiłem, że chcę być nauczycielem ("ty, z twoimi zdolnościami? weź ty się kopnij w głowę").

Gdy mówiłem, że rezygnuję z doktoratu ("przekreślasz sobie karierę").

Gdy mówiłem, że chcę przygotowywać uczniów do Olimpiady Filozoficznej ("ta, może kiedyś ktoś dojdzie do etapu ustnego na etapie okręgowym").

Gdy wprowadzałem wątki z Pottera do edukacji ("uczysz licealistów, a to książka dla dzieci").

Gdy zaczynałem budować Pracownię #utrzy ("po co tu robisz taki pierdolnik?!").

Gdy donoszono na mnie, że gadam z uczniami na fejsie ("to jest niepoważne, niemoralne i osłabia autorytet").

Gdy zaczynałem używać Snapchata w edukacji ("no on to już przesadza").

Widzicie, ci ludzie mieli rację. Mieli rację w swojej optyce.

Zapominali tylko, że ten niewysoki Przemek z Koszalina jest uparty i patrzy trochę inaczej.

Tam, gdzie oni widzieli cel, ja widziałem narzędzie.

Nie rozumieli, że gdy wybucha gorączka złota, możesz znaleźć złoto albo go nie znaleźć. Ale zbijesz fortunę na pewno, gdy zostawisz złoto i zaczniesz sprzedawać łopaty.

Widzicie, ja całe życie po prostu sprzedaję łopaty.




Felieton opublikowany przez autora na Facebooku: