1.
Majestatyczny brzask
rozerwał nicości brak,
gdy Pan istnienia
zasiadł do stworzenia.
Świat stał się faktem,
choć był skażony brakiem,
dalekim od doskonałej sfery,
jednak w jej stronę zwrócono byty stery.
2.
Fakt jest istnieniem stanów rzeczy.
Utwierdzone zostało to, co dokonane,
sklepienie niebieskie wbito na stałe,
dzieląc dychotomicznie wody.
Górne napełnią nadzieją serca
poszukiwaczom sensu istnienia,
gdy dolne będą podmywać fundamenty,
wieszcząc doczesności ból przeklęty.
3.
W martwe kontury
wtłoczono prawdy
żywe logiczne obrazy
– logosu fragmenty.
Niegdyś sucha pustynia
dziś pełna roślinnego życia,
lecz to nie raj,
nie ma drzewa dobra i zła.
4.
Słońce, księżyc i gwiazdy
przez porządek myśli stały
już kreślą sensu warunki.
Zdziwienie niegdyś je rozjaśni.
Na razie noc i dzień
przeplatają się harmonijnie,
pierwsze dla drugiego
wyrasta ze źródła wspólnego.
5.
Pierwsze cierpienie
pojawiło się w wodzie,
następne w powietrzu;
za słabe do wglądu.
Bez słów. Bez zdań.
W karłowatych krzykach
funkcji prawdziwościowej
pojawiły się elementy drobne.
6.
Ląd jest już pełen od stworzenia.
Na koronie ziemskiego istnienia
dumnie zasiada człowiek,
który może...
zapytać o sens, bo zdaje sobie sprawę, że jest,
ale niezdatny,
bo pragnie.
Ogień chcenia
pali go od wnętrza.
Nie przetrwa, gdyż nie powleka go azbest.
Mierny śmiertelny człek pnie się w górę,
nie jest to szlachetne pnącze winnego grona,
skierowane w stronę blasku prawdy słońca,
tylko trujący bluszcz piętrzący Babel wieżę.
Pomieszanie języków
zarysowało granicę indywidualnych światów.
Świat pełen braków
sprawia, że w teatrze życia ucieka się do snów.
Kim jest ten aktor, tak zwany człowiek?
– pytanie spędzające filozofom sen z powiek.
Metafizyczni marzyciele
niestety powiedzieli niewiele.
Choć każdy widzi, że go stale
i innych przenika to, co pyszne.
Łakomie pożerają się nawzajem – bez zaspokojenia,
krusząc stopami taflę lodowego skończonego istnienia.
Rytmicznie powtarza się gniewne – Ja też chcę!
Następnie frustrację chłonie jezioro nieskończone.
Chcą błyszczeć niczym księżyc na nocnym niebie,
naśladują światło, nie wiedząc, że to tylko odbicie.
Chciwie mnożą mamonę, aby stawiać próżności ołtarze,
zakrywają mrok wnętrza, dobierając maski na specjalne okazje.
Trwonią rozpustnie najcenniejszy kruszec – czas,
na rozkoszach, które zdobią ludzkiego świata wrak.
Liczni są w smutku do tego niezdolni,
czają się w cieniu i płoną z zazdrości.
Z tymi siedmioma brakami na Arce Noego
płynie plemię rodu ludzkiego,
przez sztormy świata doczesnego,
zmierzając do nieskończonego niczego.
Gdzież pośród tego wszystkiego sens?
7.
Styczeń 2020 r.
Facebook: https://www.facebook.com/Dawid-Szombierski-100412638398552/
Ludwig Josef Johann Wittgenstein
(ur. 26 kwietnia 1889 w Wiedniu, zm. 29 kwietnia 1951 w Cambridge)
– filozof zajmujący się przede wszystkim językiem i logiką, poruszał także kwestie kluczowe dla filozofii umysłu i matematyki.
Jego wczesne prace uczyniły z niego „ojca chrzestnego” neopozytywizmu, późniejsze natomiast stanowiły kluczowy wkład w badaniach nad pragmatyką.
Zobacz więcej: https://pl.wikipedia.org/wiki/Ludwig_Wittgenstein