Wbiegła do domu i zaczęła krzyczeć
Krzyczała, bo było jej bardzo źle
Krzyczała i dyszała ze zmęczenia
Wbiegła po schodach i zamknęła drzwi
Spojrzała na siebie w lustrze
Gniew buzował w jej żyłach
Gorąca fala przetoczyła się po ciele
W oczach płonęło szaleństwo
Chwyciła nożyczki
Ciach, ciach, ciach…
Włosy lądują w umywalce
Tyle lat w kilka chwil, teraz leżą martwe
Są bez znaczenia
Nikt nie będzie o nich wspominał
Nikt nie będzie pamiętał
Maszynka cicho brzęczy, gdy przesuwa się mozolnie po głowie
I tyle, już ich nie ma
Wielkimi oczami ogląda swe dzieło
Dopiero wieczorem dociera do niej jej czyn
Lecz jest już za późno i trzeba z tym po prostu żyć...