Miesięcznik Społeczno-Kulturalny KREATYWNI (dawniej Mutuus) ISSN: 2564-9583
pozytywni-kreatywni-solidarni | positive-creative-solidarity |позитивная-творческая-солидарность 

numer 38 jest obecnie redagowany i zostanie zamknięty w dniu 1 kwietnia 2020 r.
  >>> w układzie chronologicznym
  >>> w układzie alfabetycznym 
  >>> popularność

  >>> zobacz wcześniejsze numery

Wielki Piątek: krzyże Zbyszka Żupnika i konspiracyjne wspominki

Dla kościołów protestanckich z powodów dogmatycznych najważniejszym świętem liturgicznym nie jest Wielkanoc, jak w innych wyznaniach chrześcijańskich , ale Wielki Piątek. Wiąże się to ściśle z protestancką doktrynę usprawiedliwienia przez wiarę. Krzyże, krucyfiksy, które są najbardziej elementarnym elementem chrześcijańskich symboli oraz ikonografii jednoznacznie nawiązują do Wielkiego Piątku.

Dlatego w Wielki Piątek, który w tym roku przypada na 10 kwietnia. postanowiłem opublikować kopie krzyży w naszym domu, które ściśle związane są z naszą rodziną. Przy wejściu do naszego pokoju dziennego wiszą na ścianie dwa gwasze krakowskiego artysty Zbigniewa Żupnika. 

Zbyszek Żupnik (1951-2000) była absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie (zobacz: https://pl.wikipedia.org/wiki/Zbigniew_%C5%BBupni) Tworzył w zakresie malarstwa i grafiki. Zbyszka poznałem dzięki jego dziewczynie, później żonie ślicznej Janinie. Z Janką pracowałem razem w jednym dziale Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie. Byliśmy na ich ślubie jaki uroczyście zawierali z Bazylice Mariackiej na Rynku Krakowskim. 

Janka, któtegoś dnia, poprosiła mnie i moją żonę Joleńkę abyśmy pomogli im w przygotowaniu ekspozycji wystawy Zbyszka w krakowskiej galerii BWA popularnie zwanej bunkrem. Zbyszek wystawiał swoja dość pokaźną serię gwaszy przedstawiających sceny z ukrzyżowania Chrystusa. Seria składała się z kilkudziesięciu gwaszy małego formatu. We czworo wieszaliśmy prace zbyszka na ścianach galerii i przygotowaliśmy całość ekspozycji do wernisażu.   

Zbyszek w odruchu wdzięczności za pomoc kazał nam wybrać sobie dwie prace z eksponowanej serii jako prezent, który trafi do nas po zamknięciu ekspozycji. Wybraliśmy z Joleńką dwa. 
Wiszą one w naszym salonie do dnia dzisiejszego. 
Janka zdradziła mi potem, że Zbyszek o mało się nie popłakał z powodu wyboru dokonanego przez nas. Wybraliśmy te, które on sam uważał za najbardziej udane w całej kolekcji i były mu emocjonalnie najbliższe.

Z pracami Zbyszka wiąże się jeszcze jeden liczący się epizod z naszego życia. W czasie stanu wojennego razem z moją żoną Joleńką i kolegą z Uniwersytetu Jagiellońskiego odbijaliśmy po nocach wielkanocne wielkanocne kartki świąteczne zawieszonego i nielegalnego w tamtych czasach NSZZ SOLIDARNOŚĆ. Zbyszek zaprojektował, rozrysował i wytrawił dla nas graficzną matrycę.

Przedstawiała ona Baranka Wielkanocnego z wpisany w jego chorągiew napisem Solidarność w wersji oficjalnego logo zawieszonego związku zawodowego Solidarność.

Miałem swoją farbę drukarską  - sam zajmowałem się wtedy tworzeniem linorytów. W kilka nocy, w naszym małym, dzisiaj już nie istniejącym, domku na Płaszowie odbijaliśmy domowym sposobem setki kartek świątecznych rozprowadzonych później przez uniwersyteckie struktury nielegalnej Solidarności ,,ku pokrzepieniu serc''.

Po świętach zabezpieczyłem matrycę wykonaną przez Zbyszka - teraz wiem że nadmiarowo i niepotrzebnie. Ale w tamtych czasach byliśmy jednak zastraszeni. Zabezpieczyłem matrycę szmatami nasączonymi olejem oraz plastikową folią i zakopałem niezbyt głęboko w przydomowym ogrodzie nieopodal wieloletniej jabłoni.
Nie przewidziałem tego, że nasz krakowski pierwszy domek zostanie poddany rozbiórce i na tym miejscu zostanie wybudowany nowy, dużo większy dom. Z tego powodu nie zdążyłem wrócić do Krakowa i wykopać pamiątkową matrycę. Prawdopodobnie zaginęła bezpowrotnie w budowie domu, który stoi na miejscu jej schowania. Szkoda! Była by to piękna pamiątka po tamtych czasach.

Zagubienie i tym samym bezpowrotne przepadnięcie zabezpieczonych konspiracyjnie rzeczy zdarzało się w naszej rodzinie niestety wcześniej. Rodzina mojego Taty w 1939 r., w chwili wybuchu II wojny światowej mieszkała w Ligocie, południowej dzielnicy Miasta Katowice. W chwili wybuch wojny rodzina dziadka spakowała się i rozpoczęła ewakuację w kierunku rodowego Korczyna na wschodzie. Kiedy po kilkunastu dniach okazało się, że sowieci zaatakowali Polskę od wschodu wrócili do Katowic. Mój dziadek zabezpieczył rodzinną broń myśliwską zdobioną rodowym herbem szmatami nasyconymi smarem i zakopał je w sobie tylko znanym miejscu w lasku przylegającym do ich domu na ulicy Książęcej. Nikt inny z rodziny nie znał miejsca ukrycia broni. W czterdziestym piątym roku nie mona było odzyskać broni, bo w czasach stalinowskich posiadanie jej było również nielegalne.
Dziadek umarł w latach 60-tych minionego stulecia i miejsce schowania rodowej broni myśliwskie zabrał do grobu.

Jan Jackowicz Korczyński

Free Joomla! templates by AgeThemes | Documentation