Pandemia i ja / Basia Zygmunt

Drukuj

© by Basia Zygmunt


11.03.2020 r.

Epidemia rozpoczęła się w listopadzie 2019, a dzisiaj 11 marca 2020 została uznana przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) za pandemię. Pandemia to koncepcja, która zakłada, że populacja całego świata narażona jest na infekcję konkretnym wirusem i prawdopodobnie część populacji świata już została nim zainfekowana i zachorowała. Aby ogłosić, że panuje pandemia, choroba musi występować na całym świecie, tak jak w przypadku koronawirusa. Pandemia występuje, gdy pojawia się nowy wirus i rozprzestrzenia się na całym świecie, a większość ludzi nie ma na niego odporności.

Internet, telewizja, telefony komórkowe stały się w czasach panującej zarazy prawdziwym oknem na świat. Mamy nie tylko najnowsze wiadomości, kontakt z innymi ludźmi, ale też codzienną dawkę złych wiadomości, przez które strach cały czas narasta. Europa stała się epicentrum zachorowań.

Wczoraj przeczytałam w internecie stanowisko profesora z Włoch - ,,Nigdy czegoś takiego nie widziałem, Włosi powinni się martwić. Gdyby ludzie zostali w domu, moglibyśmy to zakończyć
w dwa tygodnie. Mam nadzieję, że zaczniemy kontrolować rozprzestrzenianie się wirusa
w nadchodzących tygodniach. Jeśli nie dojdziemy do tego punktu, będziemy mieć katastrofę.” Całkowita liczba zgonów na obecną chwilę we Włoszech wynosi 463,
a liczba potwierdzonych przypadków przekroczyła 9 tysięcy osób. Z dnia na dzień coraz więcej osób jest chorych i nie zanosi się na lepsze informacje. Robi się coraz bardziej niebezpiecznie.

15.03.2020 r.

Jestem z moimi rodzicami i bratem zamknięta w domu. Świat dookoła niby ten sam, a jednak zupełnie inny. Ulice są puste, porusza się po nich niewiele samochodów. Jeszcze na początku tego roku byliśmy całą rodziną na nartach we Włoszech. To piękny kraj i cudowni ludzie. Nawet zimą jest tam dużo słońca. Teraz zamknięto granice tego kraju i docierają do nas najstraszniejsze wiadomości. We Włoszech ludzie powyżej 80 roku życia są pozbawiani prawa do respiratorów, umierają w domu. To jest niehumanitarne, aby pozostawiać ich bez pomocy. Chce mi się krzyczeć, że tak nie wolno, ale rzeczywistość nie daje innego wyboru. Respiratorów jest ograniczona ilość, więc intubuje się tylko te osoby, które mają większe szanse wyzdrowieć. Czuję się bezradna, że nie mogę pomóc. Wiem, że moi rodzice chronią mnie i brata przed tymi najgorszymi wiadomościami o pandemii, ale nawet to, co wiem, jest przerażające.

Pociesza mnie to, że nawet w obliczu pandemii budzą się w ludziach wspaniałe uczucia, chcą pomagać innym. Młodzi robią zakupy starszym ludziom, którzy są w największej grupie ryzyka. Restauratorzy gotują za darmo służbie zdrowia, aby mieli siły do pracy. Inni szyją maski ochronne, bo ciągle ich brakuje. Wczoraj o 17 -tej godzinie była akcja bicia braw z balkonów, aby podziękować służbie zdrowia za ich zaangażowanie w walce z koronawirusem.

Bardzo chciałabym znać odpowiedzi na pytania, które sobie zadaję . Obawiam się jednak, że na dziś nikt nie zna na nie odpowiedzi.

Czy świat będzie taki sam jak dotąd?

Czy moja rodzina nie zachoruje?

Czy nie zabraknie nam jedzenia i lekarstw?

Czy strach przed zarażeniem w nas pozostanie?

Czy będę umiała się zmienić na lepsze?

Czy słodycze będą mi tak samo smakowały?

A może jest tak, że zmienimy się i to bardzo. Zaczniemy cenić  inne wartości. Docenimy to, że możemy spotykać się z innymi ludźmi, całować się na powitanie, podawać sobie rękę i patrzeć sobie w oczy. Tego właśnie chcę.

Jeszcze 2 tygodnie temu pójście do szkoły były czymś zwyczajnym, a teraz tęsknię za moją klasą
i nauczycielami. Brakuje mi moich przyjaciół. Nie wystarcza mi to, że kontaktujemy się przez telefon, albo ze sobą piszemy. Nie śmiejemy się tak często jak dotąd. Codziennie mamy dużo nauki, bo zadania dostajemy drogą elektroniczną. Jakie to jest dziwne, że ceni się coś dopiero jak się to straci.

Smutny jest widok pustych ulic. Tylko pojedyncze auta, autobusy, które są puste i rzadko widziani przechodnie, najczęściej z psami.

Może to nie jest najważniejsza sprawa w życiu, ale lubiłam wypady z koleżankami na lody, albo po prostu zakupy. Nie wiem kiedy to znowu będę mogła robić. Wiem jednak, że teraz najważniejsze jest to, aby przestrzegać zasad bezpieczeństwa. Muszę zrobić wszystko, żeby się nie zarazić.  Nie mogę przez błąd czy przypadek zarazić siebie i mojej rodziny.

18.03.2020 r.

Grupą szczególnie zagrożoną epidemią są osoby starsze. Moi jedni dziadkowie wyjechali tydzień temu na wieś do domu letniskowego i to jest ich sposób na izolację. Drudzy moi dziadkowie zrezygnowali z wyjazdu na wakacje do Tajlandii właśnie z powodu koronawirusa w Azji. Za to na początku marca wyjechali na 7-dniową wycieczkę do Egiptu do miejscowości Mars Alam, która położona jest na pustyni w południowej części kraju. Nie ma tam żadnych miast, tylko pustynia okalająca hotele. Lotnisko w Mars Alam też małe. Gdy wyjeżdżali, sytuacja w Polsce była taka, że było kilku zarażonych. W ciągu kilku dni okazało się, że granice Polski zostaną zamknięte o północy w sobotę 14 marca, a powracających z zagranicy czekała przymusowa 14-dniowa kwarantanna domowa. Dziadkowie wrócili jednym z ostatnich samolotów w sobotę. Zdążyli. Co za ulga. Widziałam, jak bardzo martwili się moi rodzice. Za to teraz się nie kontaktujemy osobiście. Robimy to tylko przez telefon. Dziwnie było, że nie mogliśmy się przytulać, ale i tak się bardzo cieszyłam. Jeszcze przyjdzie czas na bliski kontakt. Już za tym tęsknie. Najgorsze chyba jest to, że nie znamy żadnych terminów, przyszłość jest niepewna.

30.03.2020 r.

Na pierwszej linii frontu walki z koronawirusem są pracownicy służby zdrowia. Ich praca zawsze była ciężka, a teraz wymaga niezwykłego poświęcenia. Oni są bohaterami. w szpitalach brakuje jednorazowych środków ochrony: maseczek, rękawiczek, kombinezonów. Wiele organizacji oraz osoby prywatne zbierają pieniądze na ich zakup. Wszyscy wiemy, że nastąpi  wzrost zachorowań, bo takie jest działanie pandemii. Wówczas istnieje wysokie ryzyko zarażenia części służby zdrowia, co może oznaczać katastrofę, bo nie będzie miał się kto opiekować chorymi. Wiem, że lekarzami są rodzice wielu moich koleżanek z klasy. Aż strach pomyśleć jak one boją się o nich.  Nasza sąsiadka jest lekarzem radiologiem i pracuje w szpitalu, ale mówiła nam, że spodziewa wysłania do pracy na innym oddziale, zależnie od braków personalnych. Widziałam w telewizji scenę, jak młody lekarz wita się ze swoim małym synkiem przez szybę w oknie, bo nie wraca do domu z obawy o zarażenie swoich bliskich. Jestem pewna, że wszyscy Polacy chcą przyłączyć się do słów podziękowań
M. Morawieckiego ,,Dziękuję lekarzom, pielęgniarkom, aptekarzom, farmaceutom, pracownikom inspekcji zdrowia, pracownikom służby zdrowia. Często z narażeniem swojego zdrowia zapewniacie zdrowie publiczne. Polacy są Wam wdzięczni, a ja za tę pracę, dziękuję". Nie mamy nic innego, jak czekać na dalsze wieści o tej okrutnej i przerażającej pandemii.

31.03.2020 r.

W dniu  dzisiejszym na świecie jest 790 tysięcy zachorowań na koronawirusa, a liczba ta cały czas się zwiększa. w Polsce potwierdzonych jest 2 055 przypadków, w tym 31 śmiertelnych. Chociaż świat wokół mnie jest taki okrutny i bardzo boję się tego, aby nikt z bliskich nie zachorował, to znajduję w sobie jakąś dziwną siłę. Patrzę przez okno i widzę pączki na drzewach, które zaraz się rozwiną, podziwiam małe wiosenne kwiatki od dziadka i uśmiecham się. Zupa ogórkowa od babci jest najsmaczniejsza na świecie, a przytulenie przez mamę ma ogromną moc. Szukam nadziei
i znajduję ją, bo bardzo tego potrzebuję.

 

(tekst nadesłany na 3 edycję Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego im Bolesława Prusa na opowiadanie młodzieży. Publikujemy go w zgodzie z regulaminem konkursu)