Miesięcznik Społeczno-Kulturalny KREATYWNI (dawniej Mutuus) ISSN: 2564-9583
pozytywni-kreatywni-solidarni | positive-creative-solidarity |позитивная-творческая-солидарность 

graficzny identyfikator działu FELIETONY

O miejscu, w którym brakuje słów. / Justyna Luszyńska

Nie da się pisać o wojnie. 

Nieprawda, pisać się da, ale ja nie potrafię. 

Siedzę, gdzie siedzę. Na krześle leży miękka poducha, pod ręką stoi ciepła herbata, na kolanach leży kot. Cisza trwa w najlepsze. Od czasu do czasu przejedzie jakiś samochód. Zaszumi, zastęka, oddali się, zamilknie. Ja zaś siedzę spokojnie w domu i zastanawiam się, co mogę napisać, bo że słowa mają moc, wiem doskonale, i ja tą mocą chciałam działać, ale czuję się jakby mi ktoś złamał różdżkę, odciął magiczne czółka, zdzielił w łepetynę i otumanił.

Narzędzie, którym zawsze chciałam czynić dobrze – słowa, słowa, oczywiście, że słowa – zamilkło w obliczu tragedii, zagryzło język, zacisnęło krtań. 

Bo jak pisać, skoro nie dalej jak za miedzą, ludzie walczą o swoje życia? To nie pierwsza wojna na świecie, nie jedyna, i nagle do człowieka dociera, że tyle z nich ominął, nie zatrzymał się i nie wściekł, choć powinien. Żył w błogiej nieświadomości, pewny, że nastały czasy pokoju, aż wtem swąd śmierci dotarł pod same drzwi, przecisnął się przez szpary i wypełnił nozdrza. 

Teraz widzimy, czym jest wojna.

Teraz, gdy jest tak blisko, że słychać, jak za cienką granicą pękają ludziom serca.

Serca, które patrzyły na zbombardowane domy, zamienione w gruzowiska bloki, jaśniejące na nocnym niebie wybuchy. Te, które pakowały w pośpiechu plecaki, albo wcale nie pakowały, bo nie zdążyły. I te, które tylko złapały w biegu płaczące dziecko, nie wiedzące nic o tym, że tu, w tym miejscu, właśnie kończy się czyjś świat. I te, które musiały przełknąć przerażenie i powtarzać dziadkowi, siostrze i koleżance, że to nic, będzie dobrze, wszystko będzie dobrze. Nawet gdy nie jest i nie wiadomo, czy będzie.  

Ktoś w którymś domu stwierdził, że go to nie obchodzi i nie dotyka. Ktoś gdzieś zezłościł się, że pomaga się potrzebującym, a nie jemu, bo on ze swoim pilotem w ręku i dachem nad głową, bardziej potrzebuje ratunku. A i ktoś gdzieś za Moskwą włączył telewizor i usłyszał w wiadomościach, że nie ma żadnej wojny. Ktoś uwierzył, wściekł się na Zachód, że opowiada kłamstwa i przeklął walczącą Ukrainę. Ktoś wybrał numer, zadzwonił do innego kogoś, żeby wzburzyć się jeszcze bardziej. 

Wszystkie domy stoją, jak stały, powiedział. Gruzowisk nie ma wcale. A te wybuchy, to nie wybuchy. Żadna matka nie musi ratować swoich dzieci. I żaden z chłopców nie dostał broni do ręki. Dzieci nie płaczą przez huki bomb. Ludzie nie umierają. 

Nie da się pisać o wojnie.

Albo właśnie się da. Albo właśnie w tym miejscu, w którym brakuje słów, są najbardziej potrzebne. Tych, które opowiadają o krwi, o tragedii, o śmierci, o walce. O ludziach, bohaterach, ale i mordercach. O nadziei, lepszym jutrze, sile i jedności. 

Słowa są potężną bronią. Najbardziej potrzebną tam, gdzie ich brakuje. Kiedy zaś dzieje się tragedia, nie milczymy i nie odwracamy oczu. Krzyczymy, żeby nas usłyszano.

Więc piszmy. 


Licencja Creative Commons
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa - Użycie niekomercyjne - Bez utworów zależnych 4.0 Międzynarodowe.

 

Free Joomla! templates by AgeThemes | Documentation