5.

Brodate dziecko.

 

       Następnego dnia zatrzymali się w przydrożnej knajpie cuchnącej szczurami i spoconymi ludźmi. Z pewnością nie do takich standardów przyzwyczaiła się elficka Księżniczka, ale o czymś lepszym mogli tylko pomarzyć. Z drugiej strony, Księżniczka nie wyglądała jakby ją za bardzo obchodziło gdzie jest i co je. Miała potwornego kaca.

            Kelnerka w brudnym fartuchu położyła na ich brudnym stole trzy porcje śniadaniowe na brudnych talerzach. Elterr z grzeczności skinął głową. Kelnerka odpowiedziała mu uśmiechem brudnych zębów i odeszła bez słowa. Księżniczka od razu rzuciła się na jajecznicę i bekon jak wygłodniały wilk. Mistrz tylko krzywo na nią spojrzała. Elterr odchrząknął, robiąc zażenowaną minę.

– Księżniczko, nie tak szybko. Możesz się zach…

– Głodna jestem! – warknęła z pełnymi ustami, przerywając mu, a odrobina jajecznicy z jej ust wylądowała na stole. Elterr westchnął i zajął się jedzeniem. Przez dłuższą chwilę nikt się nie odzywał, wszyscy byli zajęci jedzeniem. a potem…

– Jak mogłaś się tak po prostu upić, nie bacząc zupełnie na nic?! Zachowałaś się jak durny dzieciak! Nie myślałaś zupełnie o niczym! Teraz przez ciebie musimy zwiewać, bo niedługo do tego sukinsyna dotrą plotki o pijanym elfie i zacznie węszyć! Ile ty masz lat?! Dziesięć?! Miałam pracować z dorosłym, odpowiedzialnym elfem, a nie z rozwydrzonym bachorem! Jeszcze jeden taki numer, a zostawię cię w lesie i gówno mnie obchodzi, że ten dupek cię znajdzie i się z tobą chajtnie! I dobrze! Ucierpicie oboje! – Denaris krzyknęła tak głośno i gwałtownie, że Elfy prawie spadły z krzeseł. Ludzie w knajpie oglądali się na nich zaciekawieni. Księżniczka wyglądała jakby zniosła jajo. Jej idealnie blada skóra zrobiła się czerwona. Elterr uniósł brwi tak wysoko, że prawie stykały się z linią włosów. – Coś ty sobie myślała?!

– Ja… prze-przepraszam – wymamrotała Elfka, nie mogąc się pozbierać po nagłym wybuchu Mistrza. – Ja nie myślałam, że…

– No właśnie! Ty wcale nie myślałaś! Czasem się zastanawiam, czy w ogóle masz coś w tej ślicznej, lśniącej główce! – Elterr wciągnął gwałtownie powietrze. Tak jawne obrażanie Księżniczki na pewno było srogo karane. Denaris zmierzyła ich morderczym spojrzeniem, aż Elfy skurczyły się w sobie. – Zjedliście?! – fuknęła, a oni sztywni kiwnęli głowami, jak laleczki. – To spadamy stąd – mruknęła, zostawiając kilka monet na stole. Zamaszystym krokiem wyszła z knajpy, robiąc przy tym sporo hałasu. Ludzie patrzyli za nią, ale od razu przestawali, gdy dostrzegli jej wściekły wzrok. Wszyscy bali się Mistrza.

***

            Przez dłuższy czas jechali w milczeniu. Mistrz była zbyt zdenerwowana, by móc się odzywać, a Elfy nie chciały jej podpaść. W końcu nie bez powodu kiedyś po świecie krążyły plotki o wściekłych Łowcach Północy. a Denaris z pewnością była wściekła.

            W końcu, gdy przemierzali gęsty las, Księżniczka odezwała się ostrożnie.

– Mistrzu? – zaczęła. Denaris nie zareagowała. Elfka odchrząknęła niepewnie. – Moglibyśmy się na chwilę zatrzymać? – zapytała. Denaris rzuciła jej krzywe spojrzenie, aż Elfka zgarbiła się ma Mai.

– Nie – mruknęła Mistrz, wciąż idąc przed siebie.

– Ale ja muszę… przypudrować nosek – wymamrotała, a Denaris jęknęła w duchu.

– Nie możesz wytrzymać jeszcze trochę? Za godzinę dojdziemy do wioski.

– Właśnie chodzi o to, że nie – odparła Allia, naglącym tonem. – Przez tego… kaca strasznie chcę mi się pić i wypiłam już chyba z pięć litrów wody. – Denaris przez chwilę mierzyła się wzrokiem z Księżniczką, ale widząc błagalne spojrzenie Elfa i Mai, który najwyraźniej nie chciał zostać obsikany (nawet jeśli miałyby to być królewskie siki), westchnęła i przystanęła.

– Pośpiesz się – mruknęła jedynie. Wcale nie musiała się o to martwić. Księżniczka w oka mgnieniu zeskoczyła z wilkora, któremu widocznie ulżyło i pobiegła w krzaki.

            Nie minęło pięć minut, a z wnętrza lasu dobiegły ich wrzaski Księżniczki. Denaris i Elterr chwycili broń i ruszyli przed siebie, ale to Księżniczka dogoniła ich pierwsza. Rzuciła się w ramiona Elterra, drżąc na całym ciele i sapiąc głośno. Elterr objął ją, przybierając pozę bohatera. Denaris uniosła brew.

– Co się stało? – zapytał łagodnie Elterr. Mistrza powoli denerwowało obchodzenie się z Alalią jak z jajkiem. Gdy spiła się tanim winem i jechała na koniu tyłem, w dodatku na oklep, jakoś nie wyglądała na kruchą i delikatną.

– Myłam ręce w strumyku, gdy usłyszałam szelest, jakby coś chowało się w krzakach. Poszłam tam, myśląc, że znajdę małą sarenkę albo zajączka, ale to… to było okropne! – pisnęła Księżniczka, mocniej przytulając się do Elfa. Ten wcale nie wyglądał jakby mu to przeszkadzało. – Wyglądało jak paskudne dziecko z brodą. Potwornie mnie wystraszyło! – jęknęła, a Denaris uniosła brew.

– Paskudne dziecko z brodą? – powtórzyła, a Elterr posłał jej karcące spojrzenie. Uniosła dłonie w obronnym geście i wyciągnęła zza pasa sztylet z błękitną rękojeścią z wyżłobionymi na niej płatkami śniegu – ulubiony jej ojca. Gwizdnęła na Maię i ruszyła w głąb lasu.

            Polanka, z której uciekła Księżniczka, nie wyglądała jakoś szczególnie. Zielona trawa, kolorowe kwiaty, wysokie drzewa, strumyk z chłodną wodą, śpiew ptaków i miliony latających motyli. Mistrz zagwizdała nisko i krótko, a wilkor zaczął węszyć. Przez chwilę krążył po polanie, a potem zatrzymał się nad kępką gęstych krzaków. Denaris uśmiechnęła się i podrzuciła w dłoni sztylet.

– Brodate dziecko, jasne – mruknęła i rozchyliła zielone gałązki. a widząc małą skuloną na trawie postać z długą, rudą brodą, uniosła brwi. Strasznie chrapał. – Przepraszam, że niepokoję – zaczęła, a mała postać drgnęła i poderwała się na nogi, mierząc w Denaris wielkim, jak na wzrost jego właściciela, toporem. – Ale wystraszył pan moją znajomą – dodała, a Krasnolud zmarszczył krzaczaste, rude brwi.

– Kim ty, do licha, jesteś? – warknął niskim i grubym głosem. Denaris uśmiechnęła się skromnie i wzruszyła ramionami.

– Kimś w rodzaju najemnika – odparła, ale Krasnolud nie wyglądał na przekonanego. Nagle obok Mistrza pojawił się wilkor, warcząc i szczerząc groźnie kły. Brodacz zbladł odrobinę na ten widok. – Pytanie raczej brzmi: kim ty jesteś? – mruknęła, wskazując na niego sztyletem. Krasnolud patrzył jeszcze przez chwilę na Maię, a potem spojrzał na nią zdumiony.

– To ty – powiedział tylko. Denaris uniosła brew.

– Jakoś sobie nie przypominam żebyśmy przeszli na „ty” – mruknęła, ale on jakby jej nie słyszał. Opuścił topór, nie przestając gapić się to na nią, to na jej wilkora.

– Nareszcie cię znalazłem! – krzyknął uradowany tak nagle i niespodziewanie, że Mistrz cofnęła się odrobinę. – Szukałem cię od zeszłej wiosny, gdy Mroczne Elfy spaliły moją wioskę. Chciałem dołączyć do ciebie i zemścić się na Mistrothu. Mistrzu, nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię wreszcie odnalazłem! Słyszałem pogłoski o Łowcy Północy podróżującym z Elficką Księżniczką i jej żołnierzem. Powędrowałem trochę i proszę! Moja żona i synek będą dumni! – wykrzykiwał coraz bardziej podnieconym głosem. Denaris odchrząknęła znacząco. Krasnolud spojrzał na nią przepraszająco. – Wybacz mi. Szukałem cię od tak dawna… Właśnie, gdzie moje maniery! – ryknął nagle, a Mistrz się wykrzywiła.

– Twoje co? – mruknęła pod nosem, ale on nie zwrócił na to uwagi. Może Krasnoludy słyszały tylko to, co chciały słyszeć. Brodacz wyszedł z krzaków, ukazując się w całej swojej (małej) okazałości. Wyprostował się na całe 150 centymetrów wzrostu. Miał długą rudą brodę, wąsy i włosy, w które wplątane były złote koraliki. Pulchna twarz, poorana zmarszczkami, z różowymi policzkami i zielone oczy łypiące spod krzaczastych brwi pozwalały odróżnić go od dziwnego dziecka. Ubrany był w lekkie szaty, a na przedramionach i nogach miał skórzane ochraniacze. Gruby napierśnik lśnił na jego małej (ale z pewnością nie wątłej) piersi starym metalem. W pulchnej dłoni z krótkimi palcami dzierżył topór, jeden z największych jakie Mistrz w życiu widziała.

– Jestem Gloin Płomienna Broda Gloimstoddir, członek klanu Dronglingów z Twierdzy Karak-Norn – przedstawił się, kłaniając lekko.

– Eee… Denaris Mistrz Fairdale, członek Północnego Klanu z Twierdzy Calthaniel. Miło poznać – wymamrotała, unosząc brew. Gloin uśmiechnął się szeroko (przynajmniej tak Denaris sądziła, bo nie było nic widać spod gęstych wąsów i brody) i ryknął głośnym śmiechem.

– a niech mnie! To naprawdę ty! – odparł, a Mistrz spojrzała niepewnie na Maię.

– Chyba tak – mruknęła. – Chyba tak.

***

            Jak można było się spodziewać, Księżniczka na widok Gloina zaczęła wrzeszczeć i chować się za zaskoczonym Elterrem. Mistrz westchnęła, wywracając oczami.

– Księżniczko, nic ci nie grozi. Serio – zapewniła, ale ciemna głowa Alliai nawet nie drgnęła za plecami Elterra. Elf wzruszył bezradnie ramionami, patrząc na Denaris. – To Gloin. Krasnolud z Karak-Norn. Nie zrobi ci krzywdy.

– Ściślej mówiąc, nazywam się…

– Gloin – Denaris nie dała mu dojść do słowa. Śliczna biała twarzyczka zaczęła powoli wychylać się zza Elfa, patrząc wielkimi zielonymi oczami na Krasnoluda.

– Czyli to nie jest żaden demon wyglądający jak brodate dziecko? – zapytała, chcąc się upewnić.

– Brodate dziecko?! – oburzył się Gloin, a Denaris szturchnęła go łokciem.

– Na sto procent – zapewniła, kiwając głową. Allia jeszcze przez chwilę chowała się za Elterrem, ale w końcu podeszła niepewnie do Krasnoluda.

– Przepraszam za moje maniery. Gdy coś mnie wystraszy, zachowuję się niekulturalnie – bąknęła, zakładając kosmyk ciemnych włosów za ucho. – Jestem Allia, miło mi cię poznać Gloinie – mówiąc to, dygnęła z gracją, a Krasnolud skłonił się nisko.

– Wasza wysokość, to dla mnie zaszczyt…

– „Wasza wysokość” to mój ojciec – przerwała mu, uśmiechając się serdecznie. – Proszę, mów mi Allia – dodała, a Krasnolud pokiwał energicznie głową z płomiennymi policzkami. Widocznie nie nawykł do towarzystwa pięknych elfickich księżniczek. – Poznaj mojego dzielnego żołnierza, najlepszego jeźdźca w całym Gris: Elterra – dodała, wskazując na blondyna stojącego kawałek dalej. Elf podrapał się w kark, robiąc skromną minę.

– Nie powiedziałbym „najlepszy”, ale dziękuję, Księżniczko – odparł, obdarzając Alalię szerokim uśmiechem. – Miło mi – dodał, skłaniając lekko głowę.

– No! – Denaris klasnęła głośno w dłonie, zwracając na siebie uwagę wszystkich. – Skoro sprawa dzieciaka z brodą została wyjaśniona, ruszamy dalej – powiedziała i gwizdnęła głośno. Gloin spojrzał na nią, zażenowany.

– Denaris, jeśli można, mój kuc…

– Denaris? Kto to jest Denaris? – wtrąciła Księżniczka, marszcząc ciemne brwi. Elterr próbował ukryć uśmiech. Mistrz westchnęła.

– Może cię to zdziwi, ale mam imię. a brzmi ono: Denaris. Miło mi poznać – mruknęła Mistrz, rozciągając usta w sztucznym uśmiechu, który zniknął tak szybko, jak się pojawił.

– W sumie, nigdy nie zastanawiałam się nad twoim imieniem. Byłaś po prostu… Mistrzem – bąknęła Allia, zamyślona. – Denaris to bardzo ładne imię. Brzmi tak dostojnie i groźnie… pasuje do ciebie – stwierdziła, uśmiechając się. Mistrz wzruszyła ramionami.

– Dzięki – mruknęła. – Chyba.

– Wracając do sprawy mojego kuca…

– Maia! – krzyknęła Denaris, rozglądając się wokoło. Wzrok zatrzymała dopiero na Xerisie, skubiącym nieopodal zieloną trawę. a ściślej mówiąc, na jego zadzie. – Maia! – ryknęła, a wilkor zamarł z nosem przy zadzie konia. Xeris najwyraźniej dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego co wilkor robił i kopnął go z całej siły w pysk. Las przeszyło głośne skomlenie. I rechotanie Denaris. – Tak to się właśnie kończy, gdy chcesz powąchać cudzy zad. Maia, ty głupi pudlu, zrozum, że nie każdy to lubi! – wymamrotała, pomiędzy kolejnymi wybuchami śmiechu. Wilkor warknął i łypnął groźnie na Mistrza, a ta ze śmiechu zaczęła się turlać po ziemi. Pozostała trójka patrzyła na nich niepewna, co powinna zrobić.

– Elterr? – szepnęła Księżniczka, zerkając na niego dyskretnie.

– Uśmiechaj się i kiwaj głową – odparł Elf, nie poruszając ustami. Krasnal spojrzał na parę Elfów wyglądających jak laleczki z głowami na sprężynach, a potem na Mistrza turlającego się po ziemi ze śmiechu i jej wilkora sapiącego na nią groźnie.

– To ja może poszukam swojego kuca – odparł i ruszył w las.

            Dobra decyzja Gloin. Dobra decyzja.

***

            Gdy Gloin znalazł kuca, Denaris przestała rechotać, a Maia jej to wybaczył, ruszyli w dalszą drogę. Zaczynało się już ściemniać, a do najbliższej wioski mieli jeszcze kilka godzin jazdy.

– Może mi ktoś przypomnieć dlaczego ten krasnal jedzie z nami? – zapytała w pewnym momencie Mistrz. Gloin oburzył się na jej słowa.

– Tylko nie krasnal! Mam sto pięćdziesiąt dwa centymetry wzrostu!

– Faktycznie. To dużo – mruknęła ironicznie Mistrz, a policzki Gloina oblały się czerwienią. Zignorowała go jednak i spojrzała na parę Elfów jadących na Xerisie. Od incydentu z brodatym dzieckiem, Księżniczka nie chciała oddalać się od Elterra. Że to niby dlatego, że wciąż jest roztrzęsiona i potrzebuje silnego mężczyzny obok, by poczuć się lepiej. Jasne. – Dowiem się wreszcie?

– Gloinie, nie przejmuj się nią. Wredota to jej mechanizm obronny – odparła Allia, wychylając się zza umięśnionych pleców „jej wybawiciela”. Denaris uniosła brew.

– Moim mechanizmem obronnym jest to – wtrąciła, unosząc płaszcz i odsłaniając gruby pas z groźną bronią. Elterr zagwizdał z uznaniem, a Księżniczka wywróciła teatralnie oczami. – Wracając do sprawy krasnala i jego kuca – mruknęła Mistrz, na chwilę siadając prosto. – Co ty tu robisz? – zapytała, nagle patrząc na Krasnoluda, który zmarszczył gniewnie swoje krzaczaste, rude brwi.

– Mówiłem, że chce towarzyszyć Mistrzowi w zemście na Mrocznych Elfach – powiedział, a Denaris kiwnęła w zamyśleniu głową.

– To ma sens – przyznała. – Odrzucam wniosek – oznajmiła nagle, szokując wszystkich.

– Ale… Mistrzu, Gloin może…

– Może nas spowalniać – Denaris przerwała Elterrowi, który unosił wysoko złote brwi. – I tak wystarczająco rzucamy się w oczy – dodała i ścisnęła kolana, dając znak Mai, by przyspieszył. Zareagował błyskawicznie.

– Denaris! Nie możesz go tak po prostu zostawić! – krzyknęła Księżniczka, gdy Xeris doganiał Maię. Mistrz zerknęła na Elfy z ukosa.

– Bo co?

– Bo… bo on już należy do naszej grupy! – odparła, z taką pewnością w głosie, że Mistrz spojrzała na nią, unosząc brwi.

– a niby kto o tym zadecydował? – zapytała, patrząc jak policzki Alliai zaczynają różowieć ze złości. Wkurzone Elfy są urocze.

– Ja! – wykrzyknęła z mocą. – I Elterr i Xeris. Nawet Maia go polubił! – dodała Elfka, wskazując na wilkora, który spojrzał na nią jakby chciał powiedzieć „mnie w to nie mieszaj”. – Wszyscy go polubiliśmy i chcemy, by z nami został! – Brakowało jeszcze tego, by walnęła pięścią w stół. Jednak z powodu braku w pobliżu jakiegokolwiek stołu, zadowoliła się morderczym spojrzeniem, jakim uraczyła Mistrza.

– Fajnie – odparła Denaris, siadając prosto.

– To znaczy, że Gloin zostaje? – zapytała Księżniczka, nie mogąc ukryć rosnącej nadziei.

– Nie. – Mistrz uśmiechnęła się szeroko, nakazując Mai biec. Po chwili słyszała tylko świst wiatru.

            Nie. Tam było coś jeszcze.

– Zostawiając Gloina samemu sobie nie zachowasz się lepiej od Mistrotha, którego tak bardzo nienawidzisz!

            W jednej sekundzie Mistrz zawróciła i znalazła się przy Elfach. Elterr zatrzymał gwałtownie konia, a Denaris ściągnęła z siodła zdziwioną Księżniczkę. Przyciągnęła ją do siebie tak blisko, że ich czoła prawie się stykały. Żołnierz nie zdążył nawet zareagować.

Bursztynowe oczy Mistrza stały się czarne. Buchała z nich czysta furia. Allia drgnęła nerwowo, patrząc w nie ze strachem.

– Nigdy nie porównuj mnie do tego gnoja. Rozumiesz? – warknęła, cedząc słowa, a niepokój narastał w zielonych oczach Księżniczki. – Rozumiesz?! – powtórzyła głośniej. Elf kiwnęła sztywno głową, nie mogąc wydobyć z siebie słowa.

            Denaris puściła ją bez słowa i wskoczyła ma Maię. Elterr zeskoczył błyskawicznie z konia, lądując tuż przed Księżniczką.

– W porządku? – zapytał. Ta kiwnęła głową, nadal wstrząśnięta.

            W tej samej chwili dogonił ich Gloin, a jego kuc sapał lekko. Spojrzał zdziwiony na Elfy, a potem na Mistrza, siedzącą do wszystkich tyłem.

– Coś mnie ominęło? – zapytał. Nikt nie uraczył go odpowiedzią.

            Nagle Mistrz gwizdnęła krótko, a Maia ruszył przed siebie.

– Jeśli będziesz się ociągać krasnalu, zostajesz. Nie będziemy na ciebie czekać.

            Nikt nie powiedział nic więcej.