Miesięcznik Społeczno-Kulturalny KREATYWNI (dawniej Mutuus) ISSN: 2564-9583
pozytywni-kreatywni-solidarni | positive-creative-solidarity |позитивная-творческая-солидарность 

Karolina: część 50 / Aśka Rec

Od redakcji:
Aśka Rec nadal kontynuuje opowieść o swojej Karolinie. Świeżo ukazała się w sieci już 50-ta część jej powieści. Przypomnijmy, że w listopadzie 2021 r/ukazał się nakłądem Wydawnictwa Diecezji Sandomierskiej  pierwsza część powieści. W formie e-booka wydaliśmy ją w nakładzie nasego miesięcznika (http://www.e-kreatywni.eu/index.php/e-book-karolina-aska-rec) Zafascynowane twórczością Aśki redaktorki z naszego miesięcznika oraz radia Młodzi Wolni podjęły się zadanioa stworzenia audiobooka na bazie KAROLINY: zobacz: http://radio.vilogdansk.pl/index.php/start/karolina-powiesc-w-wydaniu-radiowym


KAROLINA (50)

Zamknij na klucz to, co naprawdę myślisz

Powiedziano mi – będziesz moją przyszłością, która zaprowadzi we mnie porządek, zanim pójdę do nieba.

Kiedy ujrzałam cię, zrozumiałam własną niedostępność, powodowaną chęcią bycia niezależną, dopóki innym nie wyjawisz całej prawdy.

Wciąż jestem pewna swego zdania – nie muszą jej znać. Dlatego wymykam się wszelkim obietnicom wszechświata, że zawsze będzie mnie widział, że ma dla mnie czas.

Bo nikt nie ma pewności, że tak będzie. Nie znają nas, dopóki czas, innym opowiada coś zupełnie innego. Niezrozumiałego dla ich inteligencji, gdyż nie zwracają na ciebie żadnej uwagi, jakbyś dla nich zupełnie nie istniała. I mają rację.

Istniejesz dla mnie, w mojej wyobraźni, do której nikt nie ma dostępu, oprócz mnie.

Jesteś realnym złudzeniem, mającym solidne podstawy, by nadal dla mnie być.

Bo jak napisała pewna poetka „bo w końcu mam tylko ciało”, jednak dobrze wiem, kiedyś, nie wiem jeszcze kiedy, zostanę tylko ja. I nic więcej.

Widziałaś, co ze mną się działo, przez wszystkie minione lata, widziałaś wszystko. Więc wiesz, z ilu sytuacji, nie udało mi się wrócić cało. Jednak wróciłam, kładąc przed tobą, nie jedno, lecz dwa życia, obydwa pełne, metafizycznych tęsknot.

Cóż jeszcze mi powiedziano? Zostaniesz sama, dopóki cały ten, wszechobecny teatr, przybierze ludzki kształt. Dopiero wtedy – mówiono mi – ujrzysz, ile trzeba wytrzymać, tak, jakby żadnego końca nie było.

Dużo już za mną, dużo jeszcze przede mną, choć sama nie wiem, ile mam jeszcze czasu.

Mój telefon zawsze dzwoni rankiem, gdy jestem sama w domu. Tak było i tym razem, kiedy zdążyłam sprawdzić czas i położyć się na drugim boku. Zazwyczaj dzwoni wtedy mama, chcąc się upewnić, że jestem cała i zdrowa. Ilekroć wyjeżdża poza miasto, musi mieć pewność, że wszystko ze mną jest dobrze. Więc kiedy usłyszałam telefon, byłam przekonana, że to ona dzwoni. Nie zdziwiłam się, gdy zobaczyłam, że to Karolina.

– Wstałaś już? – spytała.

– Mogę wstać, czemu pytasz? – spytałam sennym głosem.

– Zbieraj się, za dziesięć minut będę po ciebie, i jedziemy do mnie. – powiedziała i się rozłączyła, nie dając możliwości zadania żadnego pytania. Odłożyłam telefon i przeciągnęłam się cała w łóżku.

– Nawet nie da pospać. – mruknęłam do siebie, posłusznie wstając. To nie był pierwszy raz, kiedy dzwoniła do mnie rankiem, gdy byłam jeszcze w łóżku. Czułam, że znów moja mama powiadomiła ją, że jestem sama w domu. Dopiero czuła się spokojna, gdy wiedziała, że ktoś przy mnie jest. Tym kimś najczęściej była Karolina, do której miała ogromne zaufanie, podobnie jak i ja. Nigdy przedtem się nie zdarzyło, żeby odmówiła mojej mamie. Ba, przyjeżdżała nawet wtedy, gdy była ze mną moja siostra. Przypomniałam sobie słowa Stachury, sama nie wiem dlaczego. Napisał wtedy – cokolwiek prawdziwie się zaczyna – nigdy się nie kończy.

Właściwie ona jest uosobieniem tych słów. Zaczęło się całkiem prozaicznie, czego sama do tej pory nie potrafię sobie wytłumaczyć. Zresztą, gdybym miała opisać naszą historię, zaczęłabym tak:

Pewnego letniego wieczoru, wyszłam z domu na bardzo długi spacer, i tak dalej i dalej. Wtedy nauczona złym doświadczeniem, ostrożnie podchodziłam do każdej nowej znajomości. Niepotrzebnie, jak się okazało później.

Usłyszałam przez uchylone okno, zatrzymujące się auto.

To ona – pomyślałam i poszłam otworzyć drzwi.

– Cześć. Gotowa? Jedziemy do mnie. – powiedziała, wchodząc do środka.

– Co mnie tak poganiasz, pali się ? – spytałam zdziwiona.

– Skąd, tylko że Marek jest u mnie, i powiedziałam, że zaraz wracam, że jadę tylko po literacką księżniczkę, jak ciebie nazywa. – powiedziała to tak zabawnie, że się roześmiałam, słysząc, jak wypowiada słowa, odpowiednio je akcentując.

Podeszłam do półki, na której leży kilka moich tomików wierszy, biorąc dwa różne.

– To dla niego. – wyjaśniłam, widząc, jak na mnie patrzy.

– Czy ja coś mówię? – mruknęła do mnie okiem. – Złóż jeszcze dedykację, będzie w siódmym niebie. Później go odwożę do domu, jest u mnie od kilku dni.

– Marek, teraz ja, nie za dużo ciężarów bierzesz na siebie? – spytałam, wyciągając pospiesznie długopis, pisząc kilka słów od siebie.

– Po pierwsze, ty i Marek, nie jesteście dla mnie żadnym ciężarem, po drugie… nie, nie ma drugiego. Chyba nie muszę ci tego znów tłumaczyć. – odpowiedziała, chwytając moją torbę.

– Nie, nie musisz, rozumiem wszystko. – odparłam, zamykając za nami drzwi na klucz.

Nawróciła auto i pojechałyśmy do niej.

– Wiesz – odezwała się do mnie. – Wystawiłam mu fotel na taras, gdyż chciał cię ujrzeć, więc wystawiłam wiklinowy, jest lekki i wygodny.

– No coś ty, rozpuszczasz go. – zażartowałam.

– Sama zobaczysz. – uśmiechnęła się, podjeżdżając po chwili pod swój dom.

Faktycznie, siedział w fotelu, i kiedy ujrzał znajomy samochód, podniósł do góry obydwie ręce na powitanie, jakby nas wieki nie widział.

– No widzisz, mówiłam ci, że jadę po Aśkę. – powiedziała do niego, gdy weszłyśmy do środka. Marek zupełnie nie zwrócił uwagi na jej słowa, tak bardzo był zaintrygowany moim przyjazdem. Pomyślałam więc, żeby od razu dać mu tomiki, skoro tak uprzejmie myśli o mnie.

– To dla ciebie, wiem, że lubisz czytać. – powiedziałam, wręczając tomiki. Ujrzawszy okładki, i moje nazwisko na nich, cały był rozpromieniony ze szczęścia.

– Naprawdę wydałaś? Coś niesamowitego. – pospiesznie przeglądał tomiki, jakby miał tylko chwilę na przejrzenie zawartości.

– Nie wiem, jak ci podziękować. Będę miał lekturę na wieczory. – powiedział z radością.

Kto by pomyślał, że Marek tak zareaguje na moje tomiki. Zresztą opowiadała mi, jak ekspresyjnie reaguje na moje wiersze.

– Powiedz mi, kim jest dla ciebie Aśka M? – nieoczekiwanie mnie spytał, widać ujrzał wiersz jej dedykowany w jednym z tomików. Zmroziło mnie na chwilę, nie wiedziałam co odpowiedzieć. Na szczęście pytanie słyszała Karolina, i szybko przyszła mi z pomocą.

– Aśka M, jest dla niej dokładnie taką samą dziewczyną jak ja, tylko trochę inną. – odpowiedziała Markowi. Byłam zdumiona jej odpowiedzią, zupełnie nie wiedziałam jak zareagować. Nie byłam przygotowana na takie słowa, zarówno Marka, jak i Karoliny.

– Dziękuję ci. – szepnęłam, ściskając jej dłoń.

– Nie ma sprawy. – odparła, uśmiechając się przy tym dyskretnie.

Marek zupełnie mnie zaskoczył pytaniem. Zupełnie nie wiedziałam, jak zareagować, dobrze, że obok była Karolina i odpowiedziała mu w sposób najprostszy z możliwych. W jej odpowiedzi zawarte było wszystko, co jest mi potrzebne, pod warunkiem że ktoś mnie zna. Ona zna mnie na wylot.

– Przygotuję nam szybki obiad, i zawieziemy Marka do domu. Pomożesz mi? – spytała.

– Z chęcią. – odparłam.

Marek chował do torby książki, po chwili wyjmował, przeglądając raz jedną, raz drugą, jakby nie wiedział, od której zacząć lekturę. Na moje szczęście, nie wracał już do osoby Aśki M, co bardzo mnie cieszyło. Zrozumiałam jednak, że jeśli ktoś znienacka poruszy jej temat, nie będę na to przygotowana. Pomimo upływu lat, pamięć o niej, wciąż jest żywa. W kuchni Karolina również nie wracała do pytania Marka, zajmując się obiadem. Praktycznie wszystko miała gotowe, więc wystarczyło podgrzać i obiad gotowy.

Szybko zjedliśmy obiad, jak dla mnie trochę po dwunastej, stanowczo było za wcześnie, ponieważ jednak Marek z kimś się tam umówił na popołudnie, poprosił więc Karolinę, aby go odwiozła. Stąd wcześniejszy jej obiad. Oczywiście Marek nie byłby sobą, gdyby nie mówił o moich wierszy. Na moje szczęście, już nie wracał do tamtego wiersza, co bardzo mnie cieszyło. Było widać, że bardziej jest zainteresowany moją osobą, wiersze zaś, stanowią tylko doskonały pretekst do rozmowy ze mną. Karolina zaś przysłuchiwała się naszej luźnej konwersacji, nie biorąc w niej bezpośredniego udziału. Ponieważ w pewnej chwili, Marek zauważył, że już pora na niego, więc poszedł po swoją torbę z rzeczami. Chwilę później wzięłam jego torbę do auta, Karolina zaś asekurowała Marka, przy zejściu po schodach do samochodu.

– Zatrzymam się na Pomorzanach, tam jest fajny sklep i kupię ci parę rzeczy. – powiedziała do niego, skręcając na ulicę Milczańską.

– Ty kierujesz. – zgodził się Marek.

Wierzyłeś, że twój świat się zmieni? Wierzyłeś. Ja także wierzyłam, że będzie zupełnie inaczej z nami. Jednak tak się pozmieniało, że sama nie wiedziałam, co myśleć. Najpierw mój świat się zawalił, naiwnie myślałam, że ominą mnie choroby, zwłaszcza w tak młodym wieku, jaki wtedy miałam. Niestety, los sprawił inaczej, doświadczył, chociaż wcale tego nie oczekiwałam. Pamiętasz, jakiś czas temu zadawałam sobie pytanie – dlaczego właśnie ja, dlaczego nie ona? Jakbym nie godziła się z własnym losem. Dopiero znacznie później zrozumiałam, że to, co mnie spotkało, później ciebie, to wszystko jest wpisane w nasze życie. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo, nikt nie powiedział, że życie to high life.

Nasz świat zmienił się diametralnie, nasze zdrowotne przypadłości zdominowały nasze życie. Przecież kiedyś chodziliśmy swobodnie po mieście, bywaliśmy w Dolinie Siedmiu Młynów albo nad Jeziorem Szmaragdowym. Teraz nie możemy, ty nie możesz, ja sama zaś nie pójdę, mając nasze wspomnienia przed oczyma.

- Ależ możesz pójść. Nikt ci nie zabrania. - powiedziałeś kiedyś do mnie.

- Wiem, że mogę, ale nie chcę bez ciebie. Może kiedyś się zdecyduję, na razie nie jest mi potrzebne ponowne przywoływanie wspomnień, one i bez tego są... - odpowiedziałam wówczas tobie.

Nasze życie i bez nich jest ciekawe. Jesteśmy dla siebie od lat i twoja obecność w moim życiu determinuje je. Nie wyobrażam sobie innego życia…

- Nie wyobrażam sobie innego życia, bez ciebie... - kiedyś powiedziałeś takie słowa i ja tobie wierzę, dlatego powtarzam twoje słowa.

Nasz świat jest zbyt skomplikowany, żeby opisać w kilku zdaniach, tutaj są dwa światy, gdzie każdy posiada inną rzeczywistość, niezależną od siebie. W nich się niekiedy zanurzamy, wzmacniając samego siebie. Później dajemy sobie wewnętrzną siłę, by móc nadal dla siebie być.

I jesteśmy.

Poczułam się zmęczona. Kiedy wróciłyśmy od Marka, po prostu położyłam się na jej łóżku. Przed oczyma miałam japońskie litery, które absolutnie nic mi nie mówiły. Wiedziałam, że co pewien czas zmienia ich treść, co było na swój sposób intrygujące.

– Co tutaj jest napisane? – spytałam Karolinę.

– Tutaj? – odpowiedziała najpierw po japońsku, potem przetłumaczyła na język polski. – 心に錠を下ろせ- Zamknij na klucz to, co naprawdę myślisz. To jest znane przysłowie japońskie.

– Naprawdę? Sama często tak robię, niewiarygodne… – odparłam, zdumiona pytając – Więc dlaczego tak długo rozmawiałam z Markiem?

– Zaufałaś, poza tym, nie pierwszy raz go widzisz, wiesz, kim jest dla mnie, kim ja dla ciebie, reakcja łańcuchowa w tym przypadku nastąpiła. – odpowiedziała Karolina.

– To do mnie niepodobne. – mruknęłam.

– Kochana, Marek jest w tobie zakochany, pamiętaj o tym.-- odpowiedziała.

– Nic się nie stało, przeżyje to, sama zobaczysz. – odparłam niepewnym głosem. Czułam, że Karolina ma rację. Powiedziałam kilka słów za dużo, nie wiem, jak on to odebrał, skoro Karolina powiedziała, że jest we mnie zakochany. Może kiedy prześpi się z tym, inaczej odbierze rzeczywistość. Poza tym nikomu nie będę dawała nadziei, na coś więcej niż zwykłą znajomość.

– Pewnie, że przeżyje, co do tego, nie mam żadnych wątpliwości, no ale, co w nim teraz się kotłuje, tylko on wie. – szepnęła do mnie.

– Oj tam, w końcu nie ma osiemnastu lat. Jest dorosłym facetem – odparłam. – Poza tym, kto wiedział, że moje i Adama życie tak się ułoży. Równie dobrze, mógłby teraz być z tamtą Joanną, i tematu w ogóle by nie było. Nie byłoby także mnie, leżałabym teraz gdzieś obok Asi.

– Teraz przesadzasz. Nie byłoby mnie – powtórzyła za mną. Po chwili dodała, patrząc mi prosto w oczy. – Popadasz w skrajny pesymizm, ode mnie dostałabyś tyle samo krwi, jak nie więcej.

Dotknęłam jej twarzy, słysząc takie słowa. Tylko raz jej powiedziałam, o tamtej historii z Adamem, później do niej nigdy nie wracałam, uważając to za zbyt osobiste. Widać dobrą ma pamięć, skoro pamięta takie sytuacje.

– Chcesz się zdrzemnąć? – spytała Karolina, widząc mnie senną.

– Nie wiem sama, po prostu chcę poleżeć trochę. – odpowiedziałam.

– Będę obok. – szepnęła mi do ucha, i wyszła z pokoju.

Dziwny ten dzień, taki jasny – pomyślałam, sobie zamykając oczy. Czuję, że jestem pod dobrą opieką, mając przy sobie Karolinę. Pomyślałam, ile czasu byłam sama, już bez Asi, za to jeszcze nie znałam Karoliny. W pamięci szybko policzyłam, wyszło mi prawie osiem lat. Kawał czasu. Za oknem dostrzegłam pajęczynę, i zastanowiłam się, jak długo ona trwa. Dopóki wiatr jej nie zerwie? Dopóki Karolina nie sprzątnie? Czy jestem podobna do pajęczyny? Wiatr tarmosi nią, nie robiąc jej żadnej krzywdy. Wciąż wisi sobie, nie zdając sobie sprawy, że ktoś ją obserwuje. Kto zatem mnie obserwuje? Może właśnie Aśka patrzy z góry na mnie, i widzi, jak leżę na łóżku Karoliny, i się uśmiecha. Tak właśnie miało być, Asiu? – spytałam siebie w myślach. Właściwie to nie wiadomo, kogo spytałam, siebie, czy moją Asię?!

Słońce wyjrzało zza chmur, świecąc mi prosto w oczy. Jeszcze mocniej je zacisnęłam, nie chcąc, żeby słońce łamało promienie, na moich spojówkach. Jak kończy się dzień? Skoro nic nie robiłam, dlaczego czuję się zmęczona? Ach, muszę zadzwonić do Adama, obiecywałam mu wczoraj, że wieczorem zadzwonię. Mam jeszcze czas, zresztą nawet późnym wieczorem mogę zadzwonić, przecież sam tak czasem robi. Przez chwilę chciałam wstać, sięgnąć po telefon i do niego zadzwonić, ale pomyślałam, że zadzwonię później. Pewnie także leży, może coś słucha albo czyta, więc nie będę mu przeszkadzała.

Zastanowiła mnie wszechobecna cisza. Jakby nikogo w domu nie było. Żadnego szmeru nawet nie słyszałam, jakbym była sama u niej w domu. Pomyślałam, może także się położyła w drugim pokoju, albo coś tam czyta, w końcu ma dużo książek. Więc chciałam nawet wstać, żeby przekonać się, co robi, lecz wszechogarniająca cisza, zniechęcała mnie do wstania, choć bardzo chciałam się przekonać, dlaczego jest tak cicho. I wtedy, gdy zdecydowałam się wreszcie wstać, poczułam delikatne dotknięcie mojej twarzy.

Otworzyłam oczy, nie wiedząc w pierwszej chwili, gdzie jestem. Kiedy ujrzałam nad sobą Karolinę, patrzącą na mnie spokojnym wzrokiem, zrozumiałam, że jestem u niej.

– Wstań, trochę pospałaś, przygotowałam dla nas kolację. – powiedziała do mnie cichutko, siadając na krześle.

– Która godzina? – spytałam.

– Dochodzi ósma, nie chciałam cię budzić wcześniej, tak smacznie spałaś. – odpowiedziała.

Szybko wstałam z łóżka, nagle poczułam, jakby ktoś mnie pchnął w jej stronę. Musiałam jednak szybko usiąść z powrotem.

– Coś się dzieje? – spytała Karolina, widząc moje niepewne ruchy.

– Nie. Wszystko dobrze. Coś mi się śniło. – odpowiedziałam.

– Nie coś, lecz ktoś. To była Asia. Mówiłaś przez sen jej imię. – powiedziała.

– Wchodziłaś tutaj? – spytałam.

– Po prostu sprawdzałam, czy wszystko dobrze, to wtedy wypowiedziałaś kilka razy jej imię. Nie wiedziałam wtedy, o kogo chodzi, myślałam, że o ciebie. Dopiero kiedy powiedziałaś o śnie, połączyłam fakty. – powiedziała do mnie.

– Wiesz, cały czas myślałam, że tylko sobie leżę, tymczasem mówisz mi, że dochodzi ósma, widać mocno mnie zmogło – powiedziałam spokojnym głosem. – Tak, przyśniła mi się pajęczyna za twoim oknem, przyśnił mi się Adam, później Aśka i ty. Kolejność niekoniecznie właściwa.

– Ok, wstań. Herbata stygnie. – ponagliła mnie, wstając z krzesła.


Licencja Creative Commons
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa - Użycie niekomercyjne - Bez utworów zależnych 4.0 Międzynarodowe.

 

Free Joomla! templates by AgeThemes | Documentation