2:21 / Martyna Kozłowska

Drukuj

 

Zaczynam się powoli odkochiwać

Ile mogę kochać kogoś bez wzajemności?

    

Nie wiem, ale powoli już prawie nie rusza mnie twoje imię

Już prawie nie reaguje na historie o tobie i tej dziewczynie

   

Już tylko nerwowo drżą mi ręce

Już tylko podkurczam palce u stóp

Już tylko skubie nerwowo skurki

    

Nikt nie widzi, po co mieliby patrzeć

Nawet gdyby patrzyli nie wiedzieliby czego szukać

Nie wiedzieliby co widzą

    

Robię, co mogę, naprawdę

Staram się

Staram się, żeby udawać uprzejmie zainteresowaną

Staram się słuchać i zapamiętywać

Staram się nie przeżywać

    

Kiedyś pewnie zwiążesz się z tą dziewczyną

Może skończę jak Werter, Gustaw czy nieszczęsny Wokulski

    

Kto wie, czy w ogóle mnie poznasz

Mnie. Nie tą, martwą skorupę

Skrępowaną, łaknącą twej uwagi

Cichą i przerażoną

   

Może mnie jeszcze poznasz

Może jeszcze masz szanse

A może nigdy nie dowiesz się, jaka jestem

Kim jestem

   

Nie powiem Ci, co myślę i czuje

Nie będę przy tobie entuzjastycznie gestykulować

Nie będę cię rozśmieszać

Nie będę w ogóle mówić

Bo będę skorupą, a one rzadko mówią

    

Oj co by było gdybyś wiedział

A może wiesz? Nie trzeba być do tego geniuszem

Wydaje mi się, że jestem jak otwarta księga

Wystarczy patrzeć, by wiedzieć, co się dzieje w mojej głowie

  

Twoi bliscy są moimi, lecz ty jesteś mi obcy

Czemu to uczucie we mnie jest?

   

Najchętniej zamiast serca miałabym skałę

Skały nie kochają, a przynajmniej nie jak my

Skały są dla nas zimne, martwe

Mieć serce jak skała, silne i nie do zniszczenia

   

W takich chwilach mam ochotę się modlić

Dobry Boże weź ode mnie to uczucie

Zabierz je, jest za ciężkie

Jest zbyt niewygodnie

Jest zbyt bolesne

    

Może gdybym cię poznała to by mi od razu przeszło

Ale czy najpierw będę miała okazję cię poznać?

Czy to oznacza, że ty poznasz mnie?

 

 

Licencja Creative CommonsTen utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe.