Miesięcznik Społeczno-Kulturalny KREATYWNI (dawniej Mutuus) ISSN: 2564-9583
pozytywni-kreatywni-solidarni | positive-creative-solidarity |позитивная-творческая-солидарность 

numer 38 jest obecnie redagowany i zostanie zamknięty w dniu 1 kwietnia 2020 r.
  >>> w układzie chronologicznym
  >>> w układzie alfabetycznym 
  >>> popularność

  >>> zobacz wcześniejsze numery

KCN – czyli katorga, cytadela, nahajka (prowokacje Berga w Powstaniu Styczniowym 1863-1865 r. ) / Dariusz Ostapowicz

„- Jak ja marzę, aby Bakunin, Mierosławski, Wysocki et compagnie tutaj zawitali, żeby móc z nimi wszystkimi naraz skończyć!” – emocjonalnemu wykrzyknikowi w liście wielkiego księcia Konstantego Mikołajewicza (1827-1892) do brata, cara Aleksandra II mógł towarzyszyć znamienny gest chwytania ręką za gardło. Powstanie Styczniowe dopiero co wybuchło, a już w głowie namiestnika Królestwa Polskiego zaświtała złowieszcza myśl podstępnego wyłapania jego przywódców (list z 29 I 1863 r.). Jednak długo musiał czekać na spełnienie swoich marzeń, które ziściły się dopiero w 1865 roku i niezupełnie tak dokładnie, jak zakładał. Dyktator, Ludwik Mierosławski, „generał klęski”, jak go określi historyk-biograf, wycofał się do Paryża, gen. Józef Wysocki po wojaczce na Lubelszczyźnie powrócił na emigrację, Michał Bakunin, rosyjski rewolucjonista i „ojciec” anarchizmu nie dotarł ze Sztokholmu na litewski brzeg Bałtyku. Pomysłodawcą prowokacji mającej na celu zdyskredytowanie tajnego Rządu Narodowego, przekształconego z konspiracyjnych struktur Komitetu Centralnego Narodowego został następca Konstantego na stanowisku namiestnika, hrabia Fiodor (Teodor) Berg, właściwie Friedrich Wilhelm von Berg (1794-1874), z pochodzenia Niemiec bałtycki, która to nacja od wieków stała się wierną podporą tronu carskiego. Do legendy przeszła anegdotka z Petersburga mówiąca o tym, że pewien zasłużony dla carów urzędnik Rosjanin za wszystkie lata ofiarnej służby poprosił łaskawego monarchę tylko o jedno – by móc zostać… Niemcem. W XIX wieku nazwiska Nesselrode, Benckendorf, Toll, Fredericks, Struve, Stein, Luders i inne często występowały na najwyższych stanowiskach w carskiej Rosji. Teodor Berg brał udział w koalicjach antynapoleońskich, tłumił powstanie listopadowe i węgierską Wiosnę Ludów, jako typowy żołdak epoki mikołajewskiej rusyfikował Kongresówkę pod rozkazami namiestnika Iwana Paskiewicza, za swoje zasługi otrzymał urząd generał-gubernatora Finlandii. W latach powstania styczniowego przebywał w Warszawie w roli pomocnika wielkiego księcia Konstantego Mikołajewicza. Zaawansowany jak na tamte czasy wiek życia, 70 lat nie pozbawił go energii ani animuszu, co było szczególnie widać na tle nieudolności młodszego brata cara. Opinię o Bergu szybko wyraziła warszawska ulica w krótkim satyrycznym wierszu poświęconym jego osobie:    

A dalej Berg jedzie, mumia ze szlifami, 

Oczy jak tygrysie świecą pod rzęsami,

Włosy farbowane a uśmiech Mefista,

Wygląda, jakby miał lat tysiąc trzysta! 

(cyt. za: S. Kieniewicz, Warszawa w powstaniu styczniowym, s. 172.)

Berg do spółki z oberpolicmajstrem warszawskim Fiodorem Trepowem (1803-1889) „zmontowali” złożony z policyjnych agentów, zdrajców i prowokatorów fikcyjny „Rząd Narodowy”, na którego lep dali się złapać niektórzy emigranci postyczniowi.    

Na marginesie dodajmy, że fałszerstwa i prowokacje były na porządku dziennym po obu stronach barykady. Władze powstańcze dysponowały oryginalnymi blankietami dokumentów rosyjskich, dzięki czemu mogły wystawiać paszporty i w ten sposób wysyłać zagrożonych ludzi za granicę, lub niepożądanych Rosjan „przenosić służbowo” [sic!] w głąb imperium, jak to miało miejsce np. z płk Smirnowem z Sieradza, którego Rząd Narodowy wysłał do Połtawy. Gdy w ręce rosyjskie wpadały drukarnie podziemia proceder powtarzał się w odwrotnym kierunku. Do instytucji rosyjskich i polskich przedostawali się zakamuflowani agenci, który oddawali nieocenione usługi swoim mocodawcom.   

Póki co Konstanty nie dawał sobie rady z rozwijającym się ruchem powstańczym. Raporty do cara pełne były przesadzonych informacji o stratach wśród buntowników, aresztowaniach i rozstrzeliwaniach (- więc skąd ten ciągły opór?!), o problemach z przerwanymi telegrafami i liniami kolejowymi, o niepokoju wobec agitacji przebywającego na emigracji rewolucjonisty rosyjskiego Aleksandra Hercena (wydawał w Londynie gazetę „Kołokoł” kolportowaną tajnie do Rosji), dymisjach polskich urzędników (którzy zapewne zasilają szeregi wroga), o trudnościach w wykryciu Rządu Narodowego popieranego przez ogół społeczeństwa – i kończyły się często uspokajającą formułką przeciwko demonicznej wizji wybuchu walk w mieście: „w Warszawie panuje całkowity spokój”. 

Aleksander II nie do końca dawał wiarę  relacjom brata: zwłaszcza zabór przez powstańców Kasy Głównej i niemożność wykrycia tajnego rządu stały się dla niego dowodem słabości władzy Konstantego. Za wzór dawał mu postępowanie Michała Murawiewa – „Wieszatiela” na Litwie i do pomocy przysłał generała hrabiego Fiodora Berga.  

- Jestem przekonany, że może być Ci całkowicie pomocny zarówno w administracji cywilnej a w szczególności w czasie obowiązywania stanu wojennego – pisał o kandydaturze Berga na stanowisko członka Rady Administracyjnej Królestwa Polskiego, póki co w zastępstwie chorego (i proszącego o dymisję) margrabiego Aleksandra Wielopolskiego (VI 1863 r.). W rzeczywistości prośba samodzierżcy stawała się rozkazem i praktycznie otwierała Bergowi drogę do przejęcia władzy również po Konstantym. Nie minie wiele czasu i już w sierpniu 1863 roku koronowany brat zaprosi „kochanego Kostię” do Petersburga na rozmowę o przyczynach niepowodzeń w tłumieniu powstania (na tle polskiego zwycięstwa w bitwie pod Żyrzynem). Wobec „przeciążenia pracą” i „chorobą” jak kurtuazyjnie kamuflowano niepowodzenia polityki wielkiego księcia Berg stopniowo przejmował obowiązki namiestnika. W korespondencji z ministrem spraw wewnętrznych Rosji Dymitrem Milutinem hrabia Berg oficjalnie wyrażał zadowolenie ze współpracy z młodszym Romanowem („Il existe entre Le Grand-Duc et moi l’accord le plus parfait”) ale tajemnicą poliszynela było, iż role poniekąd się odwróciły: na rozkaz cara Berg brał w swoje ręce całokształt spraw wojskowych, stawał się „suflerem” Konstantego ale również uważnym obserwatorem (i donosicielem!) jego poczynań. Aleksander II odsuwał ludzi, którzy w jego oczach nie sprawdzili się na rzecz „twardogłowych”: mikołajewskiego żołdaka Berga w Kongresówce i kata Litwy Murawiewa-Wieszatiela. (Ostracyzm towarzyski,  jaki spotykał Michała Murawiewa w Petersburgu, gdzie „nikt” nie chciał mu podać ręki nie przeszkadzał carowi w wykorzystaniu sadystycznych „zdolności” generał-gubernatora na Litwie). Po „nieudolnych” rządach Romanowa (o ile nieudolnością można nazwać względną opieszałość sądów polowych szafujących wyrokami śmierci) Berg pokazał, na czym polega prawdziwa surowość stanu wojennego oficjalnie obowiązującego od X 1861 r.  

Na nic nie zdały się pisemne ostrzeżenia podziemia pod adresem carskiego satrapy: 

Bergu! (…)  drżyj raczej, bo Orzeł Biały żyje. Drżyj, pogromco dzieci, niewiast i bezbronnych, z każdej kropli krwi bohaterskiej wstanie mściciel bezprzykładnej zbrodni – głosiła odezwa powstańczego naczelnika Warszawy Aleksandra Waszkowskiego (Dokumenty terenowych władz…, s. 267.)  

Nieoczekiwanie po południu 19 IX 1863 r. z kamienicy przy ul. Nowy Świat w centrum Warszawy grupa powstańców rzuciła na przejeżdżający powóz z Bergiem ręcznie skonstruowaną bombę, rozległy się też strzały. Berg wracał na Zamek z wizyty u rannego płk. Kumaczowa. Zamach się nie udał, ofiarami stali się tylko żołnierze eskorty.  

Z zemsty za zamach na swoją osobę Berg rozpętał terror na skalę niespotykaną. Zaczęło się od wprowadzenia odpowiedzialności zbiorowej czyli aresztowania wszystkich mężczyzn – lokatorów kamienicy i rabowania ich mienia. Chcąc zatrzeć ślady złodziejstwa palono na dziedzińcu wyrzucane z mieszkań przedmioty; w ten sposób zniszczono fortepian Szopena (co uwiecznił w wierszu Norwid). W telegramie do cara Berg rozpisał się drobiazgowo o stratach poniesionych w wyniku zamachu, policzył każdą dziurę w palcie i powozie ale o rabunkach żołdactwa nie zająknął się poza wzmianką, że dom został skonfiskowany przez wojsko. Była to zatem pierwsza, utajona przed carem, tajemnica Berga. Wzmogły się łapanki (które prof. Kieniewicz słusznie porównuje z hitlerowskimi), mające na celu szybkie wykrycie kierownictwa podziemia. Wcześniej przechodniów rewidowano na ulicy a „czystych” puszczano wolno, teraz wszystkich bez wyjątku odstawiano do Cytadeli, gdzie nie szczędzono rózeg i pałek. Zwiększono siły wojskowe i policyjne (armia liczyła ok. 170 tys. żołnierzy a jeden policjant przypadał na 40 mieszkańców Warszawy). Grzywny i kary pieniężne np. za noszenie żałoby narodowej sypały się jak z rękawa a na Warszawę nałożono olbrzymią kontrybucję. Stróżów miejskich wręcz obligatoryjnie wezwano do składania donosów (to samo zarządził powstańczy naczelnik Warszawy!), a za opieszałość w donosicielstwie groziły kary serwowane z obu stron. Zaostrzono cenzurę prewencyjną: oficjalny polskojęzyczny „Dziennik Powszechny” wydawany przez władze rosyjskie prenumerowany raptem przez 500 osób w wielotysięcznej Warszawie ani razu nie zająknął się o trwającym powstaniu; natomiast rozpisywał się o wiernopoddańczych adresach i „lojalkach” do cara (choć tak naprawdę były najczęściej wymuszane) i hucznych balach na Zamku mających świadczyć o normalizacji. Za takie postawy kolaborujący Polacy mogli zapłacić ze strony Powstania ostracyzmem społecznym na łamach prasy podziemnej, opluciem lub zasztyletowaniem. To już druga tajemnica Berga, który nieudolnie przekonywał cara o spontaniczności podobnych imprez.  

W końcu 1864 roku przeciwko dogorywającemu Powstaniu Berg wymyślił ostatnią prowokację, ze względu na wagę wydarzenia owianą ścisłą tajemnicą, nawet przed carem. Do Paryża wysłał bowiem prowokatora, Aleksandra Zwierzchowskiego, zresztą byłego członka podziemia. Przekonał on Władysława Daniłowskiego, jednego z ważnych organizatorów powstania, że organizacja warszawska nadal działa (co było kłamstwem, zwłaszcza po aresztowaniu w grudniu ostatniego Naczelnika Warszawy, Aleksandra Waszkowskiego, który praktycznie samotnie reprezentował podziemie). Uwierzono tym łatwiej, że stale podkreślono konieczność funkcjonowania władzy w Kraju (a nie na emigracji) by podkreślić, że Powstanie ciągle, mimo klęsk trwa:

Dopóki Rząd w kraju, w stolicy, dopóty wobec całego świata wypowiedzieć możemy, że powstanie nasze żyje, dopóty mieć możemy nadzieję, że się wzmocni i wzrośnie. Ale gdyby Rząd przestał istnieć w Warszawie, stworzony za granicą następca jego, by też najtajemniejszy, zada niechybnie cios powstaniu i zdemoralizuje do reszty kraj cały. Byłoby to hasłem dla całego kraju – dla całej Europy, że powstanie upadło, a z nim na teraz i nadzieja wyswobodzenia Polski (Dokumenty terenowych władz…, s. 248) głosiła anonimowa odezwa publikowana latem 1864 roku, zwłaszcza w obliczu tragedii Traugutta i jego towarzyszy. 

Grupa emigrantów uwierzyła prowokatorowi i wysłała do Warszawy emisariusza, Zdzisława Janczewskiego, którego Zwierzchowski umieścił w mieszkaniu innego agenta tajnej policji, Jakuba Tregera przy ulicy Zapiecek 119. Przebywał tam jeszcze inny agent, Bolesław Radoński. Tam właśnie powołano kolejny „Rząd Narodowy” złożony w większości z… agentów policji carskiej. Za pomocą podrobionej pieczęci i sfabrykowanych blankietów wydano kilka odezw i skuszono do powrotu do kraju jeszcze dwóch ludzi: Władysława Daniłowskiego i Władysława Rudnickiego. Rychło znaleźli się w Cytadeli a Rosjanom udało się przechwycić zarówno część funduszy na zakup broni i karabiny. Na emigracji ta kompromitacja skończyło się tragicznie pojedynkiem między twórcami konspiracji styczniowej Aleksandrem Guttrym i Janem Kurzyną, w którym ten ostatni zginął (2 VII 1865). Berg za stłumienie Powstania otrzymał awans na feldmarszałka i stanowisko namiestnika Królestwa Polskiego, które pełnił do śmierci w 1874 r. 

Tymczasem oryginalne pieczęcie Rządu Narodowego przechodziły z rąk do rąk, ostatecznie w chwili paniki czy poczucia zagrożenia zostały późną jesienią 1864 (lub w kwietniu 1865 r. – różnica czasu wynika ze sprzecznych relacji) spalone. Nad ziemiami polskimi zapadła ciemna „noc postyczniowa” rozjaśniona pojedynczym ale niecelnym strzałem zamachowca-emigranta Antoniego Berezowskiego do przebywającego akurat w Paryżu Aleksandra II (1867).  



ŹRÓDŁA: 

Dokumenty terenowych władz cywilnych Powstania Styczniowego 1862-1864, oprac. W. Djakow, S. Kieniewicz, Ossolineum, Wrocław 1986. 

Korespondencja namiestników Królestwa Polskiego 1863-1864, oprac. S. Kieniewicz, I. Miller, Wrocław – Moskwa 1978.  



OPRACOWANIA: 

Borejsza J. W., Piękny wiek XIX, Warszawa 2010. 

Kieniewicz S., Powstanie styczniowe, Warszawa 1984. 

Kieniewicz S., Warszawa w Powstaniu Styczniowym, Warszawa 1983.  

Łepkowski T., Polska – narodziny nowoczesnego narodu 1764-1870, Warszawa 1967.

Łojek J., Kalendarz historyczny. Polemiczna historia Polski, Warszawa 1996. 

Płachecki M., Wojny domowe. Szkice z antropologii słowa publicznego w dobie zaborów (1800-1880), Warszawa 2009. 

Powstanie Styczniowe 1863-1864. Historie i analizy, pod red. J. Kłoczkowskiego i R. Żurawskiego vel Grajewskiego, Kraków 2017.

Powstanie Styczniowe 1863-1864 Wrzenie – Bój – Europa – Wizje, pod red. S. Kalembki, Warszawa 1990. 


(w ilustracji wykorzystano portret F. Berga z udostępbiony na licencji CC w WIKOMEDII https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/3/32/Friedrich_Wilhelm_Rembert_von_Berg.PNG/250px-Friedrich_Wilhelm_Rembert_von_Berg.PNG )i.

Free Joomla! templates by AgeThemes | Documentation