Miesięcznik Społeczno-Kulturalny KREATYWNI (dawniej Mutuus) ISSN: 2564-9583
pozytywni-kreatywni-solidarni | positive-creative-solidarity |позитивная-творческая-солидарность 

Graficzny identyfikator działu EDUAKCJAgraficzny identyfikator działu FELIETONY

Dlaczego wciąż jestem nauczycielką pomimo Czarnkogrodu? / Marta Wałdoch

 

Mam silną potrzebę pisania. Uwielbiam przelewać swoje myśli, których jest dużo za dużo. Ale czasu jest wciąż za mało i pomimo usilnych prób rozciągania doby, zawsze mam zaległości. W byciu dobrą dla siebie, poświęcaniu uwagi partnerowi, W dokumentacji i w uczeniu się na studia. Jedyną przestrzenią, w której jestem konsekwentna, są sprawdziany, prace domowe, wypracowania moich uczniów. Wynika to oczywiście z tego, że chcę, żeby oni byli systematyczni. Nie osiągnę tego bez dawania przykładu. Staram się układać plan dnia W taki sposób, żeby zdążyć. Układam plan tygodnia W taki sposób, żeby nie nałożyły mi się prace trzech klas, bo dwie jeszcze ogarniam, chociaż mój organizm buntuje się coraz bardziej, a zza pleców słyszę, że wciąż powiększają mi się cienie pod oczami.

Tę potrzebę wyrzucania z siebie słów czuję od adolescencji. Zmienia się tylko rodzaj i gatunek. To konsekwencja wypełnienia całego świata książkami. Litery składające się na słowa, składające się na mnie, pozwalające osiągnąć szczyty Karakorum z kanapy. Zdania wypełniają świat od dziecka, kupowane wszędzie, wydzierane antykwariatom, zostają we mnie, gnieżdżą się, rosną. Zaczynają się tłuc i domagają się uwagi. Zapisuję je W notatniku jako słowa-klucze, kilka zdań, rzadziej pełne  teksty, i to przynosi ukojenie na chwilę. Słowom to jednak za mało, zaczynają być dla mojej głowy imadłem, buntują się i chcą ze mnie wyjść.

Wena? Demony? Nazwijmy to w dowolny sposób, to tylko nazwa, ujęcie w pewną ramę. Dla mnie to stan wyplucia z siebie świata. Muszę go wypluwać cyklicznie, szczególnie teraz, kiedy sytuacja na zbyt wielu płaszczyznach jest zła i mimo usilnych prób izolowania dopływu negatywnych informacji, nie jestem W stanie od nich uciec.

Chciałabym wypluć z siebie pomysły ministra Czarnka, który nie tak dawno temu przedstawił ambitny plan wprowadzenia nowego przedmiotu, który ma być HiTem nie tylko z nazwy, łączyć się z Polskim Ładem (napisałam swego czasu komentarz mojemu dobremu druhowi, który nie pyta "czy", tylko "co" [nalać, panie ministrze, bo na trzeźwo się nie da w Czarnkogrodzie]: "zmieniona nazwa Z Nowego Ładu? Szkoda, tak ładnie kojarzyło się Z Gwiezdnymi Wojnami, fantastyką, dążeniem do powstania Imperium W postaci faweli W miastach, wszak byłaby to bułka z miastem, pozwolenia nie trzeba. "Zatem tak umiera wolność. Wśród wiwatów. Przy aplauzie" - Padme to bohaterka fikcyjna, jej słowa przebijają się do rzeczywistości i wcale już zabawnie nie jest". Podtrzymuję, wciąż podtrzymuję i wciąż irytuje mnie to równie mocno. Notabene, ten mój druh od pełnej szklanki napisał dzisiaj, że zawsze może na mnie liczyć. Dobrze, że były to wiadomości tekstowe, A nie rozmowa i że nie widział, jakim rumieńcem się oblałam. W momencie, w którym to sobie uświadomiłam, pomyślałam, że zazwyczaj spodziewam się słów krytyki od innych, jestem do nich przyzwyczajonaiI tracę pewność siebie, kiedy słyszę coś pozytywnego) i odzyskiwać pokolenia nieświadomych nastolatków [źródło: Tygodnik "Sieci" 42/2021].

HiT ma być nowym przedmiotem, historią i teraźniejszością, i ma zostać wprowadzony w 2022 r. w szkołach ponadpodstawowych.

Z młodzieżą z tych szkół kontakt mam nikły, zdarza się, że stają u progu mojego mieszkania, z miną kota ze Shreka i stajemy na głowie, żeby lata szkoły opracować w kilkanaście tygodni. Lubię ich niezrozumienie "Ferdydurke", poczucie zagubienia, kiedy mówimy o "Sklepach cynamonowych" i (to moje ulubione) bardzo trafne komentarze w kierunku Izabeli Łęckiej, która nie chciała mieć "sugar daddy". Skoro Z językiem polskim jest spory problem, istnieje prawdopodobieństwo, że młodzi ludzie "mają ogromne luki w wiedzy z historii" [cyt. za Tygodnik "Sieci" 42/2021].

Przykre jest jednak to, że teraźniejszość i luki w wiedzy o niej, to nie tylko problem uczniów. To problem rozległy, wszechogarniający, przerażający I dotykający także tych, którzy wiedzieć powinni.

Minister Czarnek uważa na przykład, że jeżeli my nie nauczymy naszych dzieci i wpędzimy te dzieci z małych wiosek, miast w kompleksy, mówiąc, że jak pojedziesz do dużego miasta, to poznasz prawdziwe życie, a tu się będziesz marnował i bez kontaktu, nie będziesz się rozwijał i jak pojedzie Z takimi kompleksami, to rzeczywiście przeskoczy na whiskey z colą z kompotu babci I nie będzie chodził do kościoła, bo już nie specjalnie mu to wszystko będzie odpowiadało [źródło: mamadu.pl]. Także rozumiesz, czytelniku miły, istotą wychowania dzieci wiejskich i małomiasteczkowych jest to, żeby zrobić tak, żeby dziecko nie przeskakiwało z kompotu babci na whisky z colą. Kwestii kościoła nawet nie chcę dotykać.

W TV Trwam Minister Czarnek powiedział: gdyby dzieci i młodzież byli nieuświadomieni, jeśli chodzi o tę sferę [edukację seksualną - M.W.], na świecie nie byłoby również przedstawicieli lewicy (...). Elementy wychowania i edukacji również o ciele człowieka, tej, którą również nazywacie seksualną są na wychowaniu do życia w rodzinie, są w podręcznikach [źródło: mamadu.pl]. Spłycanie edukacji seksualnej do wiedzy o tym, skąd się biorą dzieci to żart. Nie mówiąc nawet o tym, że skoro jest podręcznik, to nie ma potrzeby tłumaczenia, objaśniania, wyjaśniania, rozmawiania. Panie Ministrze, po co nauczyciele, przecież są podręczniki.

Po tych dwóch cytatach widać, że przedmiot z zakresu teraźniejszości przydałby się nie tylko młodzieży. Nie zachęcam do poszukiwania innych, można się naprawdę zezłościć. Wiecie dobrze, co się dzieje z polską oświatą, co jest proponowane, jak traktowane są związki zawodowe i jak bardzo nienawidzi się nauczycieli.

Ilość ogłoszeń o pracę na stronach kuratoriów jest przerażająca. Ilość wakatów W szkołach jest jednym wielkim znakiem ostrzegawczym. Pamiętacie, jak nie tak dawni temu, W czasie strajków, czytaliśmy komentarze, które jednoznacznie mówiły, że jak się nam nie podoba, to powinniśmy zmienić zawód? Dokładnie tak się stało. Nauczyciele odeszli i mamy poważny problem. Zmierzamy W stronę kryzysu kadrowego i zastanawiam się, kto będzie uczył moje dzieci, bo ministerstwo sukcesywnie zniechęca młodych do podjęcia studiów pedagogicznych, A tych, którzy jeszcze chcą uczyć, nie zachęca do pozostania.

Dlaczego tkwię wciąż W trybikach oświaty, dlaczego jestem realizatorką pomysłów, które budzą moją odrazę?

Przede wszystkim dlatego, że kocham swój zawód. Lubię uczyć, lubię być otoczona dziećmi, poznawać ich problemy, patrzeć na świat ich oczami. Nie czuję większej satysfakcji, niż wtedy, kiedy dostrzegam przyrost wiedzy, kiedy widzę, że włożony W nich wysiłek i czas, owocuje.

Czas. Jestem W przededniu dwudziestych ósmych urodzin. Jako nastolatka myślałam, że W takim wieku będę już żoną i matką. No, nie zanosi się, mimo uroczego pierścionka na jednym z palców. Czuję społeczną presję i chciałabym za każdym razem, kiedy słyszę pytanie o datę ślubu albo o to, kiedy zajdę W ciążę, wykrzyczeć, że w tym roku przez moją salę przewija się ponad osiemdziesięcioro dzieci i bardzo ich kocham, i zajmują mnie tak bardzo, że nie ma czasoprzestrzeni na kogoś swojego. Dlatego wciąż jestem nauczycielką.

W zeszłym roku podjęłam decyzję o studiowaniu pedagogiki specjalnej. Na wybór kierunku złożył się szereg czynników, doświadczeń i potrzeb. Studia nad niepełnosprawnością pochłonęły mnie do cna, zmieniły moje postrzeganie, nauczyły mnie tak wiele o drugim człowieku, rozszerzyły mój humanizm do rozmiarów horrendalnych, ale także zmieniły i uwrażliwiły mój język. A przez to, że mój, to i moich uczniów, bo tam, gdzie tylko mogę, przemycam treści dotyczące niepełnosprawności.

Najpiękniejsze uczucie z zeszłego tygodnia. Uczucie, które nie może równać się z niczym innym. Po omówieniu Katarynki moje dzieci pisały charakterystykę dziewczynki lub pana Tomasza. W zeszytach absolutnie cudowne sformułowania: dziewczynka z niepełnosprawnością, dziewczynka, która straciła wzrok. Nie pojawiły się sformułowania odbierające człowieczeństwo albo takie, które definiują bohatera przez niepełnosprawność. Wrażliwość moich uczniów, to, że pamiętają Z lekcji, to, że poprawiają się wzajemnie, przepełnia mnie dumą i nadzieją, że warto. Zaufanie dzieci, dostrzeganie sprzężenia zwrotnego wpływu, uczenie ich języka empatii i tolerancji, są powodami, dla których wciąż jestem nauczycielką.

Emocje, których doświadczam w szkole, są uzależniające. I nie, nie jest tak cudownie i tak miło, i tak kolorowo, jakby się mogło zdawać. Jestem przemęczona, przebodźcowana, rozdrażniona, jestem w biegu siedem dni w tygodniu, bo albo praca w wymiarze przekraczającym fizyczne możliwości, albo studia, zawsze mam coś do zrobienia i czuję, że w pewnym momencie to tempo mnie przygniecie. Ale to tempo jest także jednym z powodów, dla których wciąż z uśmiechem przychodzę do swojej placówki. Nie ma schematyczności, powtarzalności. Każdy dzień jest nowym wyzwaniem. Każdy dzień jest niepowtarzalny, jedyny.

Szkoły nie da się zamknąć, wciąż jest w głowie i w sercu. I pomimo tego, że jest mi trudno i pomimo tego, że mam świadomość, że lepiej już było i pracy będzie coraz więcej, bo nauczycieli będzie coraz mniej, jestem dumna ze swojego zawodu. I żaden minister, a na pewno nie pan minister Czarnek, nie odbierze mi pasji, zaangażowania, miłości, wiedzy, emocji, doświadczeń i tych cennych lekcji, które odbieram od swoich dzieci każdego dnia.

Dlatego wciąż jestem nauczycielką.


Licencja Creative Commons
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa - Użycie niekomercyjne - Bez utworów zależnych 4.0 Międzynarodowe.

Free Joomla! templates by AgeThemes | Documentation