Miesięcznik Społeczno-Kulturalny KREATYWNI (dawniej Mutuus) ISSN: 2564-9583
pozytywni-kreatywni-solidarni | positive-creative-solidarity |позитивная-творческая-солидарность 

CZYM JEST TRZYAKTOWA STRUKTURA OPOWIEŚCI? / Justyna Luszyńska

Struktura trzyaktowa spadła nam z nieba, stanowi bowiem prosty i niemal niezawodny sposób na udaną powieść. To ten przepis, którego używamy zawsze, gdy spodziewamy się gości, a jedno danie mamy obcykane i po prostu wiemy, że ono WYJDZIE. Nawet jeśli trochę gorzej, to wciąż na tyle, że nikt nie wyskoczy z okna po pierwszym kęsie. 

To właśnie TEN przepis.

Każdy, kto kiedykolwiek pisał w szkole rozprawkę lub opowiadanie, jedno wie na pewno – taka rozprawka powinna mieć przynajmniej trzy akapity. Początek, rozwinięcie i zakończenie. Zgadza się? No jasne! A więc, Moi Mili, jeśli to wiedzieliście, oznacza to, że znacie trzyaktową strukturę. I to prawdopodobnie od dawna. 

No, świat na pewno zna ją od dawna. Już Arystoteles opisał ją w swoim dziele Poetyka w 335 roku PRZED NASZĄ ERĄ. Napisałam Caps Lockiem, żeby wybrzmiało, że Arystoteles żył masę czasu temu. My zaś do dzisiaj (przypominajka: 2023 rok) korzystamy ze struktury trzech aktów.

Na jej podstawie powstają nie tylko rozprawki, ale całe powieści i większość filmów, jakie kiedykolwiek obejrzycie. Ba! Nawet spoty reklamowe! 

Niemożliwe? No dobrze, przegadajmy to. A kojarzycie ten moment na początku filmu, gdy w codzienność głównej postaci wkracza coś, co wywraca ją do góry nogami? (Harry Potter otrzymuje list z Hogwartu). Albo ten, w którym przy samym końcu wszystko idzie nie tak (Bella odchodzi z zamku, żeby ratować swojego ojca, a wściekli mieszkańcy wioski ruszają na zamek Bestii), a potem główna postać odrabia lekcję i jest gotowa do stoczenia ostatecznej bitwy... i co? Leją się, oczywiście czasem czysto metaforycznie (albo dosłownie, jak we Władcy Pierścieni). Potem zostaje nam happy end (maść na ból stawów zadziałała i dziadek znów może spokojnie łowić ryby). Albo nikt nie jest happy, ale wydaje mi się, że już wiemy, o co biega.

No dobrze, ale czemu ma służyć ta cała struktura?

W tym miejscu moglibyście zadać całkiem logiczne pytanie – dlaczego to w ogóle ma znaczenie? W jakim celu powinniśmy słuchać o strukturze, uczyć się o niej lub (nawet!) stosować ją w pisaniu? 

Bo działa.

Po wielu latach obserwacji uczeni stwierdzili, że ludzie reagują w konkretny sposób na określone sytuacje. Okazało się, że z odbiorcami różnych treści jest podobnie – odpowiadamy na to, co dzieje się w książkach i filmach. Przeżywamy z bohaterami ich przygody, śmiejemy się z nimi i płaczemy.

Zdarza się jednak, że pomimo sympatii do głównych postaci, dobrego stylu autora, a nawet i ciekawego zamysłu na fabułę, coś nam nie gra. Dłuży się, czegoś brakuje, jakby mogło być szybciej... A może wolniej? Niby wszystko jest w porządku, ale...

Ale warto wtedy sprawdzić, czy problem nie leży w zakłóconej strukturze. Bardzo często (choć nie zawsze) właśnie w tym tkwi problem. Struktura została skonstruowana w taki sposób, aby utrzymać uwagę odbiorcy. Nie bez powodu scenopisarze wiedzą, na której stronie scenariusza umieścić konkretny punkt zwrotny. Znają stronę! I umieszczają tam ten punkt, bo właśnie dzięki niemu dostarczą widzowi odpowiednie odczucia w pożądanym momencie. Zaangażują go. Zmanipulują emocje.

Z książkami jest podobnie.

Dzięki temu, że wiemy, kiedy zaburzyć codzienność głównej postaci, czytelnikom nie dłuży się początek. Odpowiednio umiejscowiony zwrot akcji sprawi, że czytelnicy nie będą mogli oderwać się od lektury. Następująca niedługo przed końcem historii katastrofa podkręci akcję, a moment realizacji i przemiana postaci sprawią, że odbiorcy poczują się usatysfakcjonowani opowieścią.

W każdym akcie zawarte są punkty zwrotne i tak naprawdę to one są odpowiedzialne za działanie tej machiny. W pierwszym akcie poznajemy świat i bohaterów. Najpierw budujemy codzienność, przedstawiamy główne postacie, a dopiero potem zaburzamy ich codzienność. W pierwszym akcie Bilbo (Hobbit) podejmuje decyzję o wyruszeniu w podróż. Drugi akt jest najdłuższy. To serce opowieści, które tak często najtrudniej napisać. Jednakże to właśnie w nim m.in. jesteśmy w podróży, straszymy siłami antagonistycznymi, fundujemy odbiorcom zwrot akcji. Ostatni akt zaś to miejsce na katastrofę, przemianę bohatera i ostateczne starcie z siłami wroga. Wcale nie taki obcy ten schemat, prawda?

Okazuje się, że pisanie to trochę matematyka. Można wyliczyć, na który moment przypada który zwrot akcji. Co powinno się wydarzyć tu, a co tam. I tak naprawdę dzięki temu opowieść zrobi się okrąglutka; otrzyma początek, rozwinięcie i zakończenie. Czytelnicy zaś otrzymają lekturę, która powinna zaangażować ich od początku do końca.

Ale jak to matematyka? Naprawdę mam się ograniczać jakimiś wyliczeniami? 

Tę jedną rzecz będę powtarzać do znudzenia: wszelkie „zasady” pisarskie są dla nas, a nie my dla nich. Nasza intuicja często wie, co ma robić. Dlatego nieraz stosujemy zasady trzyaktówki kompletnie nieświadomie. Jeśli jednak coś nam w naszej opowieści nie gra, warto sprawdzić właśnie strukturę. Być może ominęliśmy istotny punkt zwrotny i dlatego nic nam się nie klei? 

Ja należę do osób, które liczą. Stosuję strukturę od samego początku pracy nad powieścią, czyli planowania. Robię to, bo już wiele razy udowodniłam sobie, że trzyaktówka spełnia swoje zadanie i mi pomaga.

Wiem jednak, że taki sposób nie działa na każdego. Nie pozwólcie więc, żeby pisarskie porady Was blokowały. Nie wierzcie w „Aby napisać książkę, MUSISZ...”. Nic nie musimy. Możemy. Niejednokrotnie warto posłuchać porad, ale nie ograniczajcie się nimi.

I zanim zakończę, chcę dodać jeszcze tylko jedno – samą strukturą też świata nie zwojujemy. Ale zawsze to jakaś wskazówka, no nie? 


Licencja Creative Commons
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa - Użycie niekomercyjne - Bez utworów zależnych 4.0 Międzynarodowe.

Luszyńska jest pisarką, anglistką i miłośniczką herbaty. Pisze powieści („Łączy nas nienawiść”, „Będę czekać całą noc”), prowadzi swoją stronę (www.pisadlo.pl) oraz działa na Instagramie, na którym albo nakleja plasterki na dusze (@pisadlo_luszynska), albo uczy siebie i innych o tym, jak pisać dobre książki (@j.luszynska). 

Poza tym buduje kampera, którym chce jeździć po świecie, je naleśniki z masłem orzechowym i kocha wiosnę, między innymi dlatego, że wtedy kwitną bzy. A kiedyś zamieszka blisko gór, bo ciągnie ją do nich jak cholera. Wiadomo? Może w poprzednim wcieleniu była jedną?

Free Joomla! templates by AgeThemes | Documentation