Bankiet wieczorny i księżyc zaspany / Janek J-K

Drukuj

Morze piwa,

dzik na rożnie,

setki potraw,

jeszcze więcej morza piwa,

rozplątały się języki, 

znowu piwa ze sześć beczek.

ALE BEKA!

Ileż w siebie można zmieścić?

 
Wy się dalej balu, balu

a ja chyba się urywam

na powłóczki w mokrym parku

pokopać sobie kasztany

prawą nogą, lewą nogą

i prosto w kałużę, 

którą księżyc ma za lustro

i przegląda w nim łysinę,

choć dziś całkiem bez humoru.

  

Ciężko sapnął:

A TO TY!

Co, przygnała Cię tęsknota?

Pewnie znowu jesteś sam?

Co chcesz dzisiaj?

Pomilczymy? Pogadamy?

Ziewnął i za chmurę

poszedł spać skubany,

mrucząc jeszcze coś pod nosem.

  

  

(Na bankiecie wieczornym w parku na konferencji w Szczecinie, jednej z wielu, na jakie wyjeżdżałem na przełomie 20 i 21 wieku. Pamiętam ten wieczór oraz że robiłem zapiski z imprezy, ale karteluszek z tymi zapiskami znalazłem dopiero wczoraj,  w czasie porządkowania starych dokumentów. Często wyjeżdżając służbowo, nie lubiłem w domu zostawiać żony i córeczek.) 


Licencja Creative Commons
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa - Użycie niekomercyjne - Bez utworów zależnych 4.0 Międzynarodowe.